Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 maja 2008, 09:51

autor: Maciej Makuła

Grand Theft Auto IV - Tryb multiplayer

Tym razem dżentelmeni z Rockstar podeszli do tematu z nieporównywalnie większą werwą. A to przełożyło się na niezłą porcję naprawdę udanej zabawy wieloosobowej.

Recenzja powstała na bazie wersji X360. Dotyczy również wersji PS3

Patrząc na poprzednie odsłony GTA, tryby dla wielu graczy – to były w nich obecne, to znów znikały. Zdecydowanie jednak w żadnej z nich nie odegrały jakiejś znaczącej roli. Po Grand Theft Auto 4 pewnie też raczej nikt nie sięgnie tylko i wyłącznie dla samego multiplayera, zwłaszcza w obliczu atrakcji przewidzianych dla pojedynczego gracza, niemniej tym razem dżentelmeni z Rockstar podeszli do tematu z nieporównywalnie większą werwą. A to przełożyło się na niezłą porcję naprawdę udanej zabawy wieloosobowej.

Do multiplayera przenosimy się prosto z trybu fabularnego, wykorzystując flagowy gadżet Grand Theft Auto 4 – telefon komórkowy. Trudno o prostsze i sprawniejsze rozwiązanie – wszystkie niezbędne opcje oraz tryby znajdziemy, wybierając odpowiednie menu. Warto jednak zaznaczyć, że początkowo operowanie opcjami multiplayera za sprawą tegoż, jakby nie było, nietypowego sposobu łączenia się z innymi użytkownikami – może sprawiać kłopoty. Świadom tego Rockstar przygotował się i na tę okazję – wszyscy zagubieni mogą zapoznać się z samouczkiem, który powoli i spokojnie przybliża arkana obracania się w świecie wieloosobowych potyczek.

Do multiplayera zaproszona została również osławiona Euphoria. Dzięki niej nierzadko usłyszymy kolegów z drużyny komentujących swoje akrobatyczne wyczyny.

Tutaj wszystko jest większe

Same prawa rządzące różnymi trybami do odkrywczych z pewnością nie należą, jednak wystarczyło wsadzenie ich w miejskie realia GTA, by uczynić z nich coś – proporcjonalnie do skali Liberty City – wielkiego. Miejscem akcji jest naturalnie wspomniana mieścinka, ze wszystkimi jej mieszkańcami, przemierzającymi ulice to na piechotę, to w pojazdach i z maksymalnie szesnastoma graczami toczącymi swe boje. Tylko od kaprysów tzw. hosta zależy, czy obszar ten zostanie w jakiś sposób zawężony. Tak rozległy obszar działań wymusza wręcz stosowanie skutecznych taktyk drużynowych. Bo pomimo obecności kilku trybów dla samotników – dopiero gdy działamy w zgranym zespole, multiplayer w GTA pokazuje pazury.

Po prostu gotuj

Rodzaje rozgrywek podzielić można ogólnie na: drużynowe, kooperacji oraz każdy na każdego. Gdzieś poza nimi jest Free Mode, w którym po prostu eksplorujemy Liberty City w towarzystwie znajomych. I jeśli w singlu lubiliście od czasu do czasu siać zamęt oraz spustoszenie, uciekać albo walczyć z policją czy po prostu robić różne mniej lub bardziej dziwaczne rzeczy (np. wylecieć helikopterem na najwyższy budynek i sobie z niego skoczyć), na jakie w końcu swobodne mechanizmy rozgrywki GTA pozwalają – z posiadającymi podobne zamiłowania znajomymi spędzicie w nim wiele pełnych uroku chwil.

Dopiero w towarzystwie żywych graczy wszelkie pościgi nabierają smaku.

Gdy już się wyszalejemy, wałęsając się bez konkretnego celu po ulicach – w kolejce czeka spora liczba trybów współzawodnictwa. Każdy z nich dostępny jest w wersji „luźnej” i rankingowej. Poczynania gracza w tych ostatnich przeliczane są na dolary, a całkowita kwota, jaką w swojej karierze uda mu się zebrać, decyduje o jego poziomie – naturalnie im jest większa, tym ten jest wyższy. A im wyższy – tym więcej otwiera się opcji personifikacji naszego alter ego, w GTA bowiem znajdziemy bardzo prosty edytor postaci.

Kupą, mości panowie

Rozpoczynając drużynową przygodę, najlepiej zebrać całą ekipę, korzystając z opcji Party – gdzie, przebywając w pełniącym rolę poczekalni opuszczonym kasynie na obrzeżach miasta (prawie jak Konstrukt z Matriksa z wgranym programem), możemy zaprosić osoby z naszej listy przyjaciół do gry (naturalnie za pośrednictwem komórki). Oczywiście zawsze możemy zdać się na przygodnie poznanych partnerów, jednak nie ma to jak pewni i zaufani ludzie. W grze czekają następujące tryby:

Deathmatch/Team Deathmatch – chyba najbardziej klasyczna forma rozgrywki wieloosobowej, w której po prostu musimy eliminować przeciwników. W wersji drużynowej w walce spotkać może się od 2 do 8 zespołów.

Daj, wać ja postrzelam, a ty poprowadź.

Mafiya Work/Team Mafiya Work – gracze muszą wykonywać zadania zlecone przez Kenny’ego Petrovica (przeważnie chodzi o eliminacje NPC–ów). Kto pierwszy – ten lepszy.

Car Jack City/Team Car Jack City – czyli kradzieże wybranych samochodów, których w takiej grze jak GTA zabraknąć nie mogło. Podiwanioną brykę należy jeszcze dostarczyć w jak najmniejszej ilości kawałków do wybranego punktu.

Turf War – zabawa polegająca na zdobywaniu i utrzymywaniu wybranych punktów w mieście. Występuje tylko w wersji zespołowej.

Cops ‘n’ Crooks – policjanci i złodzieje, występujący w dwu wersjach: All for One – gdzie głównym zadaniem jest eliminacja bossa (którym staje się automatycznie jeden z graczy) oraz One for All – w którym gliniarze upolować muszą wszystkich mafiozów.

Race oraz GTA Race – tutaj z kolei o grze drużynowej nie ma mowy. Jeśli przypadł Wam do gustu model jazdy – bawić będziecie się świetnie. Ścigać można się, czym tylko dusza zapragnie: od samochodów (pogrupowanych) po helikoptery. Gdy samo ściganie to za mało – wystarczy uruchomić GTA Race, by w ruch poszły m.in. karabiny, skutecznie wspomagające brak talentu do wyścigów.

Oprócz powyższych dostępne są też trzy misje, które rozegrać można w kooperacji z resztą żywych graczy: Deal Breaker, Bomb da Base II oraz Hangman’s NOOSE. Zmierzymy się w nich z armią NPC–ów na trzech poziomach trudności, zakłócając mafijne spotkanie, przeprowadzając szturm na statek lub ochraniając Petrovica na lotnisku.

Galeria zdominowana została przez różnorakie wehikuły, jednak w obliczu tak rozległych terenów odgrywają one naprawdę dużą rolę.

Pierwsza zasada Rockstar Club: nie rozmawiać o Rockstar Club

Multiplayer w GTA bardzo przypadł mi do gustu. Duży nacisk położony na rozgrywkę drużynową, sprawdzający się w praniu i wymagający system celowania, wyważone rodzaje broni – wbrew pozorom, ze zgraną i zorientowaną w temacie drużyną w GTA można wziąć udział w naprawdę emocjonujących i ciekawych bataliach. Znakomitym ich uzupełnieniem jest Rockstar Social Club – internetowy serwis pozwalający na śledzenie statystyk graczy, w którym bez problemu sprawdzimy przechwałki każdego ze znajomych odnośnie jego skuteczności w walce.

Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić – byłby to brak sztywnych reguł gry (co drażni, zwłaszcza w trybach rankingowych). Wszystko bowiem jest w rękach osoby aktualnie hostującej. Możliwości modyfikacji reguł są relatywnie niemałe (czas trwania, ilość jeżdżących po ulicach pojazdów, rodzaje dostępnej broni, dostępność autocelowania, obszar, rozproszenie graczy itd. itp.), więc zdarza się, że natrafimy na takie, które nie będą nam odpowiadać – jak chociażby wiecznie kontrowersyjny temat autocelowania.

Są to jednak kwestie, które Rockstar bez problemu da radę dopracować w kolejnych aktualizacjach. Na razie gracze powoli zaczynają odnajdywać się w nowych dla serii realiach i póki co rozgrywki stanowią radosne odkrywanie ich możliwości. Czas pokaże, co z tego nieźle rokującego systemu wyrośnie.

Maciej „Von Zay” Makuła

PLUSY:

  • wszystko, co lubimy w singlu, trafiło do multi:
  • położenie nacisku na współpracę w drużynie:
  • prosty i wygodny interfejs (komórka).

MINUSY:

  • host ma zbyt dużą możliwość ingerencji w zasady, co bywa dokuczliwe w przypadku gier rankingowych.
Grand Theft Auto IV - recenzja gry na PC
Grand Theft Auto IV - recenzja gry na PC

Recenzja gry

Tej gry po prostu nie trzeba przedstawiać. Konsolowy hit nareszcie trafia na komputery stacjonarne, niosąc ze sobą zarówno mnóstwo frajdy, jak i sporo uchybień.

Grand Theft Auto IV - recenzja gry
Grand Theft Auto IV - recenzja gry

Recenzja gry

Świat gier video wygląda dziś trochę inaczej.

Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.