Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 31 maja 2005, 11:54

autor: Piotr Lewandowski

Gran Turismo 4 - recenzja gry

Gra wita nas hasłem „The drive of your life”, czy to nie za bardzo wzniosły slogan? W każdym razie, na nowe Gran Turismo przyszło nam czekać niemal cztery lata. Czy opłaciło się? Jakie zmiany poza maską nowych aut i tras wprowadzili twórcy gry?

Recenzja powstała na bazie wersji PS2.

Co odpowie gracz na pytanie, jaki tytuł najbardziej kojarzy mu się z konsolą PlayStation? Będzie to zapewne Tekken, Final Fantasy lub Gran Turismo. Szczególnie w naszym kraju te trzy serie pozwoliły tak bardzo spopularyzować sprzęt SONY. Tym czasem latka lecą, na rynku jest już od dawna PlayStation 2, a wszystkie wyżej wymienione gry doczekały się kolejnych odsłon. Dzisiaj przychodzi pora na zapoznanie się z czwartą już częścią Gran Turismo. To jedna z ostatnich, wielkich gier na PS2.

Mistrz Kazunori Yamauchi i jego ludzie z zespołu Polyphony Digital przygotowali nam po raz kolejny, bardzo smakowity obiad. Mimo, że zdecydowanie odgrzewany, nadal o unikalnym, niemal zniewalającym smaku. Czym jest Gran Turismo? Czy ja w ogóle muszę wyjaśniać? Przecież każdy gracz, nawet nie posiadający sprzetu SONY, doskonale kojarzy ten tytuł. W sumie w kilku słowach można powiedzieć, że GT to wyścigi skierowane ku symulacji, z ogromnie rozbudowanymi możliwościami tuningu aut. Jednak to nie jest Need for Speed: Underground, gdzie przylepiamy do auta jakieś naklejki, światełka, spoilery, nabywamy nitro i już jest młodzieżowo. GT nadal skłania się ku jak największej ingerencji w parametry jezdne auta, wliczając w to niemal wszystko, co może wpłynąć w jakikolwiek sposób na jego osiągi. Przygotowanym przez siebie wozem startujemy w szeregach różnorakich wyścigów, wygrywamy nowe modele czy gotówkę, którą wydajemy na usprawnianie naszego cacka lub zakup nowego. W miarę postępów w rozgrywce odkrywamy kolejne trasy, wzrasta poziom trudności, a nasz garaż stale się powiększa. Co w tym takiego wspaniałego? Gran Turismo to przede wszystkim ogromna przyjemność z zabawy, to ogrom możliwości, setki wspaniałych aut, dziesiątki pięknych tras, wszystko w oprawie wyciskającej z PS2 ostatnie soki. Jak dla mnie GT to coś więcej niż zwykła gra, to po prostu magia.

Szybkie samochody...

Na wersję PAL przyszło nam czekać troszeczkę dłużej niż zapowiadano, jednak otrzymaliśmy dzięki temu kilka usprawnień względem wersji japońskiej. Po pierwsze, dodano nowe auta: MAZDA 2005 MX-Crossport, Mitsubishi Eclipse 2005, Volkswagen 2004 Golf R32, AUDI 2003 Nuvolari quattro, AUDI 2003 Pikes Peak Quattro, Chrysler 2005 300C, Alfa Romeo 2004 Alfa GT, Auto Union 1937 V16 Type C Streamliner, Chaparral 1967 2D, Chaparral 1970 2J, JAGUAR 1988 XJR9 oraz Peugeot 1992 905B Evo 1 Bis LM. W sumie autorzy chwalą się, że w grze znajduje się aż 723 różnych modeli. Tak naprawdę, znający serię wiedzą, że sporo z tej liczby to najróżniejsze modyfikacje Nissana, Toyoty i innych japońskich marek.

Co więcej, okazuje się, że w wersji PAL próżno doszukać się wszystkich obiecywanych fur. Z niewiadomych przyczyn wyparował choćby tak legendarny pojazd, jak klasyczny Mini Cooper. Mimo tego wybór jest i tak ogromny, a Gran Turismo 4 jest jedynym tytułem oferującym aż taki dobrobyt. Poza tym, nasza odsłona ma wyższą rozdzielczość obrazu i wygląda odrobinę ładniej niż japońska wersja. Także tras względem części trzeciej przybyło, mamy do dyspozycji 52 odcinki bez wliczania w to ich odwróconych wersji. Daruję sobie jednak wymienianie i opisywanie ich wszystkich. Pełna lista aut i tras jest dostępna w naszej zapowiedzi, do której bardzo zapraszam. Ze swojej strony dodam, że o jakość nie ma się co martwić, zadbali o to graficy i programiści z Polyphony. Warto wspomnieć także o zmodyfikowanej dla wersji PAL mapie GT Word, to w celu prostszego odnalezienia marek europejskich. Dodano także kilka nowych ikonek ułatwiających nawigację i przejrzystość menu oraz zoptymalizowano kod gry na potrzeby PAL – mamy stałe, płynne 50 klatek animacji na sekundę.

Gra wita nas hasłem „The drive of your life”, czy to nie za bardzo wzniosły slogan? W każdym razie, na nowe Gran Turismo przyszło nam czekać niemal cztery lata. Czy opłaciło się? Jakie zmiany poza maską nowych aut i tras wprowadzili twórcy gry?

Zaczynamy jak zwykle w menu, które podzielono na sekcje Arcade i oczywiście tytułowe Gran Turismo. Najpierw odwiedziłem tę pierwsza, aby po prostu jak najszybciej znaleźć się na trasie i zobaczyć, na co czekałem tak wiele czasu. Jednak zanim mi się to udało, trzeba było wybrać auto. Tych od początku jest ponad 300, od razu widać, ile kunsztu i pracy włożono w przygotowanie modeli (jednak o tym potem). Przez chwilę, pławiąc się w bogactwie, poczułem się jak wtedy, gdy jak dzieciak z mamą wizytowałem Pewexy (ludzie, nigdy więcej tych czasów) a za dolara mogłem wybrać sobie jeden z pięknych resoraków. Decyzja nie jest łatwa, jednak jakże przyjemna. Gdy wreszcie wylądowałem na trasie, okazało się, że zmian jest sporo. Co ciekawe, tryb arcade praktycznie nie istnieje. Nic tu się nie wygrywa, nie można tu odblokować żadnych odcinków. Autorzy wyraźnie sugerują nam, aby przejść do dania głównego. Zatem, przystawka narobiła mi smaka i czym prędzej przeszedłem do konkretów.

Piękne plenery...

Przywitała mnie dość duża mapa, na której poukrywane są wszystkie dobra najnowszej części GT. Po pierwsze, mamy około 35 ikon przedstawiających różne miejsca, do których można się udać. Na początek sklepy, tam możemy naturalnie nabyć nowy pojazd lub części do aktualnie używanego. Po czym oczywiście te, oznaczające tryby gry. Na koniec zostały ikonki specjalne, opisujące unikalne miejsca i tryby. Czyli nasz garaż, serwis, szkołę jazdy, Photo Ravel (o tym dalej) i inne. W sumie na początku wydaje się, że ciężko się w tym wszystkim odnaleźć. Wystarczy jednak godzinka obcowania z grą, aby poruszanie się po mapie opanować w wystarczającym stopniu.

Jak zwykle, marki aut pogrupowano według danego kraju. Jest ich łącznie dwanaście, a po wejściu do każdego z nich, ukazuje nam się adekwatna do wybranego kraju lista producentów. Tak jak w trzeciej części gry, można nabyć auto legendarne bądź nowe. Są też modele niedostępne, które możemy wygrać w którymś z wyścigów. Każda z firm na ogół oferuje także części tuningowe do swoich modeli, niektóre z marek posiadają własne studia „picujące”. Dla przykładu Nismo u Nissana czy Muren u Hondy. Co ciekawe, poza możliwością nabycia tam części, jest też opcja pozwalająca na zakup specjalnie przygotowanej fury. Czasami można trafić na dość tanie perełki. Poza tym, szczególnie na początku zabawy, nie mamy za wiele gotówki. Wtedy przyjdzie odwiedzić jeden z trzech komisów i tam zdecydować się na konkretny samochód. Warto odnotować, że lista aut w komisach co tydzień ulega aktualizacji. Czasami odwiedzając jeden z nich można trafić na jakiś dość tani, aczkolwiek legendarny czy bardzo dobry wóz. Ba, niekiedy jest to jedyna droga do zdobycia jakiegoś modelu. W każdym razie, opcji jak i możliwości wyboru jest ogrom. Każdy sympatyk motoryzacji będzie usatysfakcjonowany. Choć ponownie zabrakło licencji na takie marki, jak Ferrari czy Lamborghini – szkoda.

Gdy już zdecydujmy się na zakup i zechcemy przejść wreszcie do wyścigu, okazuje się, że bez wymaganych papierów możemy dołączyć jedynie do koła gospodyń domowych. By brać udział w prawdziwych turniejach, trzeba posiadać określoną licencję. Tych jest pięć, po 16 testów każda. Różnią się one trudnością i bardzo przypominają te, znane z poprzednika. Zatem przyjdzie przejechać jakiś odcinek w określonym czasie, jest też omijanie czy strącanie pachołów na jezdni. Wypadnięcie z trasy czy uderzenie w bandę kończy się naszym niepowodzeniem i trzeba naturalnie zaczynać od początku. Ponownie w zależności od uzyskanego rezultatu otrzymujemy wynagrodzenie w postaci określonego medalu. Po zaliczeniu wszystkich testów otrzymujemy auto, gdy nasze wyniki zostały nagrodzone srebrnymi medalami, otrzymamy dwa modele. Za złoto są aż trzy samochody, jednak zdobycie wszystkich złotych medali to ogromnie wymagające zadanie.

Konie wyłącznie mechaniczne...

Gdy wreszcie dane nam będzie przejść do wyścigu, okazuje się, że i tutaj mamy ogrom bogactwa. Są najróżniejsze grupy i puchary adekwatne do danego kontynentu, są mistrzostwa o trzech poziomach trudności. Dalej pojedyncze eventy czy takie, gdzie bierzemy udział w kilku wyścigach, a suma naszych pozycji w nich wszystkich, określa końcowe miejsce na podium (bądź nie :-)). Doszły też nowe tryby, czyli Special Conditions – znane z GT Prologue wyścigi terenowe, gdzie walczymy z jednym rywalem i nie wolno nam uderzać w niego ani w bandy. Za takie zachowanie pięć sekund jazdy z małą prędkością, a rywal ucieka. Odcinków tutaj jest dość sporo, szutrowe, miejskie i uwaga, po raz pierwszy w serii lokacje zimowe. Drugi nowy tryb to Driving Missions, gdzie walczymy z narzuconymi regułami. Czyli z czasem, określonym przeciwnikiem lub innymi atrakcjami. Na przykład trzeba dogonić rywali czy jak najszybciej wyprzedzić przeciwnika, jest też misja, gdzie przyjdzie wykorzystać efekt tunelu aerodynamicznego, aby odnieść zwycięstwo. W sumie misji jest ponad 30 i każdy znajdzie tam coś dla siebie. Oczywiście nie zabrakło też bardzo długich wyścigów, za które otrzymujemy niesamowite auta. Takich wyścigów jest kilkanaście, w tym trzy 24-godzinne! Nie ma możliwości zapisu stanu gry! Kto chętny? Aby ukończyć jednie same endurace’y, trzeba liczyć się z co najmniej 130 godzinami wyrwanymi z życia.

Za zwycięstwa otrzymujemy nagrody w postaci aut. Co ciekawe, można dany model wygrać, ile razy się chce. Wystarczy zresetować wyścig i gotowe, jednak wcześniej zdobyty pojazd nadal jest w garażu. Trochę to tandetne, bowiem gdy upatrzymy sobie jakiś wyścig oferujący drogie auto, możemy bardzo szybko zarobić wiele kasy. Po prostu wystarczy co chwila sprzedawać ten sam pojazd, a stan konta zwiększa się i zwiększa. Nagrody są oczywiście różne, to zależy od poziomu i rodzaju wyścigu, w jakim bierzemy udział. Często zdobyte samochody okazują się zbawienne, bowiem najróżniejsze wyzwania mają swoje limity czy też odgórne wymagania. Na przykład model z napędem na określoną moc, z turbo, z liczbą koni mechanicznych nie przekraczającą pewnej wartości czy z określonego kontynentu bądź marki. Nie da się w grze korzystać tylko z jednego, ulubionego modelu. Z czasem w garażu będziemy mieć kilkadziesiąt zdobyczy, wszystkie mniej lub bardziej potrzebne. Zabawy jest co niemiara i Gran Turismo 4 starcza na bardzo wiele dni świetnej zabawy. Ha, to jeszcze nie koniec!

Poza startami w wyścigach i usprawnianiem aut można odwiedzić także kilka innych miejsc. W naszym domu możemy sprawdzić nasze statystyki, pooglądać nasze zdobycze czy z zdjęcia z trybu Photo Travel. To taki ukłon dla graczy, pozwalający robić fotki samochodom z różnych ujęć. Te można przenieść do PC za pomocą PenDrive’a czy wydrukować drukarką Epson PictureMate. Samo robienie zdjęć wygląda tak, że jedziemy po trasie, po czym oglądamy powtórkę i wtedy właśnie mamy szereg możliwości. W dowolnym momencie można zrobić pauzę, po czym określoną kamerę, zoom, fokus, jakiś filtr i pstryk – gotowe. Jest też kilkanaście przygotowanych specjalnie miejsc do robienia zdjęć, gdzie najpierw odpowiednio ustawiamy auto (możliwości jest masa) po czym przechodzimy do oczywistego. Z początku myślałem, że ten tryb to tylko jakaś mało ciekawy dodatek. Jednak gdy się wciągnąłem, bardzo szybko uświadomiłem sobie jego zalety. Zobaczycie sami jakie to przyjemne. Cii… to nadal nie koniec! Jest jeszcze GT Auto, tam myjemy nasze dziecko, wymieniamy mu olej. Także wybieramy najbardziej nam odpowiadające felgi (stare) i spoiler (nowość). Poza tym wszystkim można bezstresowo odwiedzić dany tor i tam sprawdzić możliwości naszego auta czy po prostu wyczuć je przed prawdziwymi wyzwaniami. Czy to już wszystko? Prawdopodobnie coś jednak pominąłem, jeśli tak, to wybaczcie. Ta gra jest tak ogromna, że objęcie i szczegółowe opisanie wszystkiego to temat nie na recenzję, a małą nowelkę.

I wszechobecny zapach grubej kasy.

Zatem czas wreszcie udać się na trasę. Tutaj ukryta jest prawdziwa magia tej gry. Jeździ się bowiem cudownie, obcowanie nawet ze zwykłym padem daje ogromna przyjemność, o kierownicy nie wspominając. Model jazdy uległ drobnym zmianom na lepsze, stawia teraz jeszcze większe wymagania – i dobrze. Ogromnie silne auta kręcą bączki co chwila, są trudne w opanowaniu i jeden mały błąd, jesteśmy na poboczu. Dla lamek przygotowano więc systemy pomagaczy w postaci TCS i ASM. Można je dowolnie ustawiać, sprawia to, że tytuł staje się bardziej przystępny dla osób po raz pierwszy stykających się z Gran Turismo – a są takie? Niestety, ponownie auta nie koziołkują (ograniczenie kodu gry?) i nie niszczą się (za dużo roboty, PS2 za słabe).

Jak już pisałem, kiepsko z nami, gry wylecimy z trasy lub zakopiemy się w piachu, stawka oddala się w tempie ekspresowym. Jeśli jednak chcemy, wcale nie trzeba jeździć! Poza podstawowym trybem A-Spec doszedł też B-Spec. Wtedy nasza rola ogranicza się do wydawania poleceń i kontrolowania przebiegu wyścigu. Naszym autkiem steruje konsola, a my widzimy wszystko na specjalnej planszy z szeregiem statystyk. Czasy, miejsca, zużycie ogumienia i paliwa (kolejna nowość). My ustawiamy pięciostopniowy poziom agresywności jazdy. Czym wyższy, trym większe ryzyko popełnienia przez konsolę błędu. Trzeba też odwiedzać pit-stop w wiadomych celach, można też dać polecenie wyprzedzania. Jest dostępny również widok z trasy, tak można przyspieszać trzykrotnie lub dwukrotnie rozwój wydarzeń. Czyli na przykład na upartego można skończyć 24-godzinny wyścig w „tylko” osiem godzin. B-spec powiem szczerze nie podoba mi się, wygląda to jak ułatwienie dla kiepskich graczy. Wyścigi są po to, aby w nich jeździć i dlatego takie rozwiązanie zwyczajnie olewam.

Jeszcze wspomnę o niemal najważniejszym, czyli tuningowaniu auta. Tutaj jednak nie przybyło zbyt wiele, właściwie tylko doszła możliwość nabycia nitro (robią mi z GT NFS:U, po co?) oraz opcja pozwalająca zapisać trzy konfiguracje ustawień dla jednego auta (super). Jak zwykle, można kupić turbosprężarkę, chip wyścigowy, intercooler i inne bajery, zwiększając w ten sposób moc pojazdu. Poza tym można nabyć określoną skrzynię biegów, zainstalować dyferencjał, zmienić oponki czy zawieszenie, ulepszyć hamulce. Przyjdzie też odchudzić autko, po czym naturalnie można zmieniać szereg parametrów tak, aby dopasować charakterystykę jezdną do naszych preferencji. Zmieniać można przełożenia skrzyni biegów, ustawienia zawieszenia, hamulców czy aerodynamiki. Zabawy ponownie jest ogrom – czy ja już pisałem, że to bardzo wciąga? Zaaplikowane przez nas ustawienia można testować za pomocą przejazdu na 400 lub 1000 metrów czy testu na prędkość maksymalną. Oczywiście najlepiej, gdy nasze autko świetnie przyspiesza, prędkość maksymalna nie jest zbyt ważna. Jest mało wyścigów, gdzie możemy się tak naprawdę konkretnie rozpędzić. Przewagę zdobywa się inaczej, umiejętnie i szybko pokonując liczne zakręty, korzystając przy tym z naszych dobrze przygotowanych ustawień.

Grafika i dźwięk to absolutna ekstraklasa gier na PS2. Auta brzmią bardzo realistycznie i po prostu tak, jak powinny. Muzyka jak zwykle w serii nie zachwyca, jednak w tej grze jest tylko dodatkiem. Wszystko podane w Dolby Pro Logic II, świetnie. W każdym razie, Gran Turismo 4 to chyba w ogóle najlepiej wyglądająca gra na sprzęt SONY. Modele aut jak zwykle są dopracowane i wyglądają bardzo realistycznie, jak „żywe”. Trasy również są wspaniałe, przybyło detali, poprawiły się efekty świetlne. Różnica między Gran Turismo 3 jest spora, jednak nie jest to skok o jakąś generację do przodu. PlaySatation 2 jest jednak za słaba i prawdziwą nową jakość ujrzymy zapewne w GT5 na PS3. Dodatkowo trzeba autorów pochwalić za dopracowanie kodu, gra jest niesamowicie płynna i po prostu cieszy oczy. Wzrosło też odczucie prędkości jazdy, świetnie odwzorowano tor Nurburgring. Po prostu coś niesamowitego, gdy pędzimy z prędkością ponad 300 km/h. Zmienia nam się cudowny, zielony krajobraz, słońce pięknie odbija się od asfaltu, słychać tylko silnik i szum wiatru. Pierwszy raz na Nurburgring spędziłem ponad godzinę, po prostu jadąc sobie i z zachwytem spoglądając na ekran. To trzeba zobaczyć – nie – to trzeba zobaczyć i posmakować samemu! Speed jest niesamowity!

Minusy ten tytuł jednak posiada. Poza wspomnianym brakiem uszkodzeń i niemożliwością koziołkowania czy choćby wywrócenia auta na dach są jeszcze inne babole. Po pierwsze, widać, że moc PS2 została wyssana do końca. Dowodem brak odbić w lusterku na trasach miejskich czy niewidzialne ściany na trasach rajdowych, te są przy okazji dość kiepskie. Jest też masa aut, które do niczego się nie nadają. Jakiś „but” Nike’a czy inne wynalazki, które tak naprawdę mają za zadanie zwiększać liczbę modeli, tak aby można chwalić się sumą przekraczającą 700. Jest „but”, gdzie jest moje ulubione Mini!? Wadą dla mnie również jest to, że w trybie B-Spec można zaliczyć niemal całą grę. Również cena naszych aut wyposażanych w coraz to lepsze części nie wzrasta, często można spotkać także przekłamania w cenach, nazwach czy podawanych mocach. No i co z tego? Nic!

Gran Turismo 4 to najlepsza samochodówka na wszystkie platformy. To wyścigi najlepsze graficznie (Forza wygląda słabiej), najlepsze dźwiękowo, najbardziej rozbudowane i starczające na dziesiątki dni zabawy. Radości ten tytuł dostarcza tyle, że warto dla niego nawet kupić konsolę. Ubytki nie wpływają na ogólny odbiór tytułu, jeśli do podobnej sytuacji dojdzie w kolejnej części, wtedy już będziemy się martwić. Krótka piłka z mojej strony, kto nie zagra ten bałwan!

Piotr „Bandit” Lewandowski

PLUSY:

  • grafika;
  • dźwięk;
  • oddanie prędkości;
  • ogromny wybór aut, tras, wyścigów;
  • tuningowanie;
  • to jest po prostu Gran Turismo.

MINUSY:

  • brak uszkodzeń aut;
  • kiepskie trasy rajdowe;
  • drobne błędy;
  • brak kierownicy gratis. :-)
Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

kALWa888 Ekspert 22 kwietnia 2022

(PS2) Przy żadnej innej grze wyścigowej na PlayStation 2 nie spędziłem tyle czasu. Tytuł wręcz perfekcyjny, imponujący pod wieloma względami - jak w sumie każda odsłona serii. W trakcie kilkuset godzin zrobiłem prawie wszystko co było do zrobienia - łącznie z 24-godzinnymi wyścigami, które kończył za mnie odpowiednio wyszkolony kierowca. To też gra, która jako jedna z niewielu posiadała tryb fotograficzny, pozwalający na zgrywanie zrzutów na pendrive. Model jazdy jak zwykle był wyśmienity (bardzo doceniam wprowadzenie obsługi gazu i hamulca pod prawym analogiem).

9.0
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo

Recenzja gry

Wersja demo Test Drive Unlimited: Solar Crown gotowała nas na najgorsze. Z ulgą donoszę, że najgorsze nie nastąpiło. I choć TDU ma wielkie problemy, broni się na tyle, by rozpatrzeć go jako odświeżającą odskocznię od Forzy Horizon… za rok, może dwa.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.