autor: Fajek
Final Fantasy VIII - recenzja gry
Mało kto potrafi pozostać obojętnym na konsolowe RPG-i. Można za nimi przepadać lub je nienawidzić, jednak prawie zawsze wzbudzają jakieś emocje. Czołowym przykładem takich gier jest seria Final Fantasy. Jakie jest jej ostatnie wcielenie? Zobaczcie sami..
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Final Fantasy to jedna z najstarszych serii gier komputerowych. Pierwsze części to wczesne lata 80-te, kiedy jeszcze nikt nie marzył o grafice czy oszałamiającym dźwięku. Jednak gry te odniosły sukces, ponieważ posiadały najważniejszą cechę – grywalność. I aż do dzisiaj ta zasada pozostaje niezmienna w produkcjach Squaresoftu. Należy zaznaczyć, że pomimo iż pewne postaci pojawiają się w kilku częściach, fabuła za każdym razem jest inna. W Final Fantasy 8 głównym bohaterem jest Squall Lionheart, członek elitarnych służb porządkowych SeeD. Po kilku spokojnych momentach wplątuje się on w dziwne wydarzenia, które doprowadzają go w rezultacie do ratowania świata przed ludźmi, których kochał.
Gra jest japońskim RPG, tzn. mamy jednego bohatera, wokół którego kręci się cała fabuła. Podczas wędrówki, natknie się on na wiele postaci, z których część będzie się chciała do niego przyłączyć. Na swej drodze do ratowania świata spotka on piękną kobietę, którą w końcu obdarzy uczuciem. FF8 posiada także typowy element „niezniszczalności” bohaterów. W niektórych scenach, zwłaszcza podczas walk z „bossami” będziemy mieli okazję oglądać postać, która przez 15 minut wygłasza swoją ostatnią wolę. Postać głównego bohatera widzimy z różnych kamer, zmieniających się wraz z jego położeniem. Z reguły jest to widok, gdzie poruszamy się w określonych lokacjach (miasto, wioska, ruiny, etc.). Jednak częściej będziemy obserwować Squalla z lotu ptaka, ponieważ taki widok jest dostępny na mapie świata, a właśnie tam spędzimy najwięcej czasu. Osobnym rozdziałem jest walka. Kiedy dochodzi do konfrontacji z przeciwnikiem, przenosimy się do osobnego widoku 3D, gdzie widzimy zarówno napastników jak i naszą drużynę. Walka toczy się w systemie pseudoturowym, tzn. każda postać może wykonać (z reguły) jedną czynność na którą ma określoną ilość czasu. I tutaj widać kunszt grafików. Jak to mają japończycy w zwyczaju, gra charakteryzuje się dużą dawką „efekciarstwa”, więc wszelkiego rodzaju ciosy specjalne, czary, GF-y (ogromne stwory, które można przyzywać na pole walki aby wspomogły bohaterów) to jeden wielki majstersztyk grafików. Potężne eksplozje wybuchające tysiącem kolorów oraz genialna animacja powodują, że gracz nie może się już doczekać kolejnych starć. Od czasu do czasu mamy możliwość udania się do miasta, gdzie możemy kupić lepszy ekwipunek, porozmawiać z mieszkańcami, etc. Czasem ktoś zaproponuje drużynie wykonanie jakiegoś zadania w zamian za co obdaruje ją czymś cennym. Należy wspomnieć, że większość takich zadań nie prowadzi do ukończenia gry, a jedynie stara się uczynić cały otaczający nas świat bardzie realnym. Pomimo bardzo dobrego wykonania elementu walki zarówno pod względem audio-wizualnym jak i merytorycznym, cała gra stoi na dość kiepskim poziomie jeśli chodzi o grafikę. Wprawdzie filmy, które pojawiają się od czasu do czasu są najwyższej jakości, ale już sama gra wygląda na nieco przestarzałą. Tła zrobione są w niskiej rozdzielczości, postacie kanciaste i fatalnie animowane. Pomysł umiejscowienia trójwymiarowych postaci na bitmapowej (2D) teksturze tła okazał się fatalnym błędem – postacie „pływają” po planszach i często nie wiemy jak wyjść z ekranu. Kolejna uwaga – w żadnej części Final Fantasy nie ma kwestii mówionych, tzn. pokazywany jest tylko sam tekst. Należy jednak wspomnieć, że gra mieści się na 5 kompaktach i z przyczyn objętościowych nie byłoby to możliwe.
Jednak to nie oprawa tworzy grę, a jej nastrój. Tutaj FF8 błyszczy. Wiele razy będziesz odchodził od komputera radosny, smutny a nawet zrozpaczony. Fabuła prowadzona jest niczym w filmie, gdzie mamy do czynienia z wieloma wątkami, zarówno kluczowymi dla gry jak i zupełnie pobocznymi.
Final Fantasy 8 jest przeznaczona przede wszystkim dla miłośników japońskich gier RPG. Zwolennicy pozycji takich jak Baldur’s Gate czy Course of Monkey Island nie znajdą w tej grze zbyt wielu interesujących elementów. Gra jest jednak świetna, długa i uzależniająca na wiele wieczorów.
Marcin „Fajek” Hajek