autor: Krzysztof Gonciarz
Fable: Zapomniane Opowieści - PL
Po licznych perypetiach, Fable w końcu zostaje oficjalnie wydana w naszym kraju. Czy jest na tyle dobra, byśmy przymknęli oko na ponad pół roku opóźnienia?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Fable, Fable... Hm. Co to było? A. Była taka przygodówka, wyprodukowana i wydana w 1996 roku przez firmy, których nazwy nawet dla największych pamięciówkarzy byłyby dziś tylko zbędnym szumem informacyjnym. Ale nie tylko. Fable to również x-boxowy release czarno-białego studia Lionhead z 2004 roku, cRPG akcji kładący nacisk na swobodę gracza w wyborze pomiędzy dobrem a złem. Cała grająca, pecetowa Europa otrzymała ten głośny tytuł we wrześniu zeszłego roku. Cała? Nie! Jest taka osada, gdzie nieugięci Galowie wciąż jeszcze stawiają opór najeźdźcy. A dzięki swojemu magicznemu napojowi nawet się specjalnie tym faktem nie przejmują.
Siedmiomiesięczne opóźnienie wydania gry to za każdym razem sprawa smutna i bolesna, której wywlekanie na światło dzienne niekiedy mija się jednak z celem. A może i w tym szaleństwie jest metoda?. Poprzez wydłużenie delay’a do tak indolentnych pozornie rozmiarów, CD Projekt unika bowiem z walki z szarą strefą. Kto chciał, ten już dawno sprowadził sobie tę grę z zagranicy (taki joke, warezowe misie pysie) – a w międzyczasie zdążył już o niej pięciokrotnie zapomnieć. I faktycznie, kuszące niecodziennością wydanie, zaopatrzone w nieco cieszących oko i dusze gadżetów, połączone dodatkowo z polską, kinową wersją językową to wystarczające argumenty, by się do Fable wreszcie „na legalu” dobrać. I mówię to ja, (jarząbek) który przy okazji wrześniowej recenzji pojechałem nieco po zawiedzionych oczekiwaniach i wyolbrzymionych obietnicach, klasyfikując grę jako „spoko, ale nie teges”. W sumie sam nie wiem, co to ostatnie stwierdzenie znaczy, ale baza pepsi faza. Redakcyjne gremium zadecydowało w każdym razie, że należy podbić nieco moją indywidualną ocenę, dzięki czemu gra przekroczyła magiczną barierę 90%. A niech wam będzie, kurza stopa.
Czas wielkich lokalizacji się skończył. Bezpowrotnie chyba minął okres, w którym pakowano konkretne pieniądze w wynajęcie porządnej obsady i całkowite spolszczanie gier. Moda na „kinówki”, ograniczające się do przetłumaczenia obecnych w nich
napisów, to proceder który nijak nigdy nie zastąpi tego, co dawały polskim graczom wydawnictwa pokroju Baldur’s Gate 2. Oczywiście, wiem, że Heroes of Might and Magic 5. Daleki jednak przy tym jestem od umniejszania wysiłku włożonego w przygotowania takiego Obliviona PL (2500 stron tekstu), ale to po prostu nie to samo. Fable jest idealnym przykładem tytułu, który bardzo skorzystałby na rodzimym udźwiękowieniu i wielka szkoda, że ograniczono się jedynie do siejącego niemały zamęt przetłumaczenia napisów.
Ekipa translatorska obrała strategię polegającą na spolszczeniu prawie wszystkich występujących w grze nazw własnych. Słusznie, w obliczu bajkowości i subtelnej, wysmakowanej dziecinności produktu. Dziwnie jednak jest widzieć w napisach imię Szept i jednocześnie słuchać rozmowy, w której postać ta figuruje jako Whisper. Albo z listy lokacji wybrać Dębową Dolinę, na mapie już opisaną jako Oakvale. No i po co kupować sobie przydomek „dupogłowy” (respekt za to słowo!), skoro i tak wszyscy wieśniacy będą nazywać nas według jego angielskiego odpowiednika. Trochę to pogmatwane i siłą rzeczy przymuszać może grającego do jednoczesnego operowania terminologią w obu językach. Samo tłumaczenie nie jest raczej szczytem możliwości CD-Projektu. Da się wyczuć, że tłumacze czasami nie znali okoliczności wypowiadania danych kwestii, przez co dość często konkretne zwroty wypadają z kontekstu.
Jak już gdzieś zostało wspomniane, gra ukazała się w naszym kraju w dwóch wersjach: zwykłej oraz kolekcjonerskiej. Tę drugą od podstawowej odróżnia szereg zbytecznych, ale jakże łechczących detali. Na pierwszy ogień pudełko – jedno z niewielu w tej branży, które tak naprawdę będzie wyglądać na półce dobrze. Estetyczny, dyskretny nadruk, ograniczający się do tajemniczego przedstawienia tytułu, oraz stylizowany na księgę sposób otwierania.
W środku czekają na nas m.in. dwie talie kart: jedna przedstawiająca dobre, druga złe postacie występujące w grze. Szczerze przyznam, że nie testowałem ich grywalności – można się jednak spodziewać, że wykażą spore replayability. Następny jest 80-stronicowy poradnik, dość ogólnikowo przelatujący po wszystkich questach gry. Pozwolę sobie nie skomentować, gdyż nie czuję się w tym względzie obiektywny :-). Ostatnim bonusem polskiego wydania, dla odmiany dostępnym także w wersji standardowej, jest dodatkowa płytka z soundtrackiem, artworkami oraz porcją filmików dokumentujących proces developingu. Miło, choć sumarycznie i tak warto zainwestować w edycję kolekcjonerską.
Polscy gracze *w końcu* doczekali się swojego Fable – nawet w całej otoczce (rodzimej) branży rzadko zdarza się, byśmy dostawali grę w aż tak rozłożonych w czasie ratach (mam na myśli cały proces konwersji X-Box -> PC -> PL). Dobrze jednak, że w końcu się udało. Może teraz czas na Psychonauts, co? Fable to z perspektywy czasu gra lepsza, niż mi się początkowo wydawało. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że przez ponad pół roku ani trochę się nie zestarzała. Grafika wciąż urzeka swoim ciepłem, a sprawny system questów, collectables oraz specyficznej formuły otwartości/zamkniętości na swobodne decyzje gracza to wciąż wiele godzin świetnej rozrywki. Nie jest to pozycja obowiązkowa, gdyż historia nie rozgrywa się tu na naszych oczach, niemniej oryginalne pomysły i rozwiązania czynią z niej coś innego i lepszego od szarej masy action-cRPG-ów, których wszyscy mamy powoli dość. No po prostu, w której innej grze naszemu bohaterowi z czasem pojawiają się albo rogi albo aureolka nad głową?
Krzysztof „Lordareon” Gonciarz
WADY:
- marzenia o pełnej, udźwiękowionej wersji polskiej;
- drobne błędy i niejednoznaczności tłumaczenia.
ZALETY:
- prześliczne wydanie kolekcjonerskie;
- no, wreszcie...