autor: Kacper Kieja
Evil Islands: Klątwa Zagubionej Duszy - wersja PL
Tekst ten jest kontynuacją recenzji gry Evil Islands: Curse of the Lost Soul zamieszczonej 15 maja 2001 na stronach naszego serwisu, a jego tematem jest jakość polskiej lokalizacji tego tytułu.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Tekst ten jest kontynuacją recenzji gry Evil Islands: Curse of the Lost Soul zamieszczonej 15 maja 2001 na stronach naszego serwisu. |
Jeśli chodzi o lokalizację gier, to firma Coda cieszy się zasłużoną „sławą”, dlatego też z ogromnym niepokojem podchodziłem do niedawno wydanej polskiej wersji Evil Islands. Do tej pory grałem w wersję angielską, więc sądziłem, że porównanie może być tym bardziej bolesne. Pierwszy szok przeżyłem oglądając pudełko. Przykładu takiego niechlujstwa nie widziałem chyba nigdy wcześniej. Po pierwsze okładka jest utrzymana w szarobrudnej kolorystyce, po drugie jest źle przycięta, tak że spod niej wystaje reszta opakowania. Po zdjęciu folii i otwarciu okładki ukazuje nam się rozkładówka zawierająca 7 screenów i 14 linijek podpisów. W tych 14 linijkach popełniono 6 błędów tzw. „literówek” i jeden poważny błąd merytoryczny. Poza tym same podpisy wołają o pomstę do nieba. Bo co oznacza sformułowanie: „wymagających zarówno bezpośrednich, jak i oszukańczych podstępów”? Kiedy podstęp jest bezpośredni, a kiedy oszukańczy? Bardzo bym prosił autorów z Cody o wytłumaczenie mi tych niuansów! A zdanie „gra wieloosobowa do 6 graczy”? Otóż zasady języka polskiego kazałyby napisać „możliwość gry wieloosobowej dla maksimum sześciu graczy”, ale przecież łatwiej jest bezpośrednio przetłumaczyć angielski tekst niż zadać sobie trud wymyślenia własnego sformułowania (zgodnego z gramatyką, którą autorzy z Cody zresztą się nie przejmują :-). Podpisy są w dodatku wykonane białą czcionką i w dwóch wypadkach zachodzą na białe tło. W jednym z nich, ma to zresztą swoje plusy, bo dzięki temu nie widać „literówki” (zamiast czarów jest czrów).
Czwarta strona okładki to standardowy opis gry, czasami zdumiewający zupełnie nie pasującym do całości patosem („80 przygód o niepojętej głębi”, Jezuuuuu!) oraz wybrane fragmenty recenzji. Co zabawne nawet przepisywanie nie jest mocną stroną Cody, gdyż w tych fragmentach popełniono dwa błędy, urywając całe słowa lub części słów (np. „styl jej wykonania może budzić prawdziwy” - pisze Onet i Bóg raczy wiedzieć, co jest dalej, bo pudełko się kończy. Podejrzewam, że powinny tam być słowa zachwyt, podziw, szacunek albo respekt, ale jak widać Coda każe klientom bawić się w takie zgadywanki).
Po zapoznaniu się z okładką grę instalowałem z duszą na ramieniu. Skoro tak banalna sprawa jak przygotowanie przyzwoitego pudełka okazała się dla Cody wyczynem ponad siły, to co z ogromną lokalizacją? I tu was zaskoczę! Przeżyłem po prostu szok. Lokalizacja jest znakomita! Oczywiście zdarzają się czasami błędy (ortograficzne bardzo, ale to bardzo rzadko, gramatyczne nieco częściej), ale one przecież zdarzają się zawsze, zwłaszcza że mamy tu do czynienia z tysiącami linii dialogowych. Natomiast atmosfera, klimat, specyficzny humor zostały oddane znakomicie. Co ważne fantastycznie podłożono głosy postaci. Wiedźma mówi tak jak powinna mówić stara, złośliwa kobieta, cwaniakowaty handlarz z wioski daje po prostu popis możliwości aktorskich, a z jego głosu przebija w każdym słowie spryt i chciwość. Prawdziwym majstersztykiem jest rola starego smoka, operującego głębokim i spokojnym głosem, a także jaszczura pustelnika (z niewiadomych przyczyn nazywanego w grze Hermitem, ale być może to kuzyn Kermita z Muppet Show :-), który głos ma pozbawiony uczuć, nieludzki i syczący. Rozkosznie brzmi głosik młodziutkiej wnuczki wiedźmy i pasuje jak ulał do tej szczupłej, zadziornej nastolatki, idealnie dobrano aktora do roli podstępnego gubernatora, kapitalnie oddano wymowę i styl mówienia starego, uczciwego trapera. Oczywiście, zdarzało się, czasami, że któryś z głosów mnie irytował albo nie pasował do postaci, ale takie odczucia miałem naprawdę rzadko.
Ze zdumieniem i satysfakcją muszę przyznać, że lokalizacja Evil Islands (dodajmy: ogromna lokalizacja) jest jedną z lepszych na polskim rynku. Rzetelnie i z polotem przetłumaczony tekst, rewelacyjnie dobrani aktorzy - czegóż chcieć więcej? Tak trzymać, Coda!
Kacper Kieja