autor: Dawid Mączka
EA Playground - recenzja gry
EA Playground to gra nie najgorsza, ale tylko jeśli nie oczekujemy po niej zbyt wiele. Produkcja, jakich dziesiątki na rynku, która ma umilić nam czas po ciężkim dniu bądź być prezentem gwiazdkowym dla małego dziecka.
Recenzja powstała na bazie wersji NDS.
Gdyby parę lat temu zapytać graczy, z czym kojarzy im się słowo „Nintendo”, większość z nich odpowiedziałaby, że z Mariem i Pegazusem, mniejsza część postawiła by na Linka czy Pokemony. W chwili obecnej, odpowiedzią na powyższe pytanie mogłaby brzmieć: każuale. Pojęcie to stało się ostatnimi czasy często powtarzane, głównie ze względu na popularność, jaką zdobyły „proste gierki” na platformy Big N. Większość „prawdziwych graczy” śmieje się z posiadaczy konsol Ninny, oskarżając ich o przynależenie do gorszej grupy. Dla mnie nieważne czy po pracy pRo_1337_Marijusz odpala Call of Duty 4 czy Pani Janina siada do Pasjansa – oboje chcą odpocząć. Bo dobra gra typu casual, przy której możemy się odprężyć po dniu pracy, bywa bardzo przydatna.
Firma Electronic Arts wydała EA Playground zarówno w wersji na Wii jak i na Dual Screena. Ta pierwsza edycja ma zmierzyć się z takimi gigantami jak Wii Play czy Wii Sports, przenośne EAP ma przyciągnąć do siebie graczy jeszcze przed premierą Mario Party DS. Recenzja opiera się na wrażeniach wyniesionych z obcowania z przenośną wersją EA Playground.
Gra zaczyna się od stworzenia profilu, wybieramy wirtualny odpowiednik swojej osoby oraz imię. Wybór postaci czy ich jakakolwiek modyfikacja jest bardzo „nowatorska” ponieważ to konsola przedstawia nam naszego avatara, na wygląd którego nie mamy żadnego wpływu. Ograniczamy się jedynie do wyboru płci. Szkoda, że gra oferuje jedynie dwa modele postaci, jeden męski i jeden żeński. Po utworzeniu profilu stajemy przed wyborem trybu gry. Możemy zdecydować się na szybką zabawę w jedną z dostępnych gier, jednak najpierw musimy je odkryć w trybie dla pojedynczego gracza. Wybieramy więc tryb single player i zostajemy wprowadzeni w rozgrywkę.
O co tak naprawdę chodzi w tej grze? O podejmowanie wyzwań od innych dzieciaków, a wszystko to na placu zabaw. Do naszej dyspozycji programiści z EA oddali kilka plansz, po których możemy się poruszać w poszukiwaniu postaci z gwiazdką nad głową. Symbol ten oznacza, że dany wirtualny byt chce rzucić nam wyzwanie na śmierć i życie w jednej z dziewięciu gier, przygotowanych przez prawdziwych rewolucjonistów branży. Podczas zabawy zbierać będziemy również kulki oraz naklejki wklejane do specjalnego albumu, służą one głównie do odblokowywania poszczególnych gier i poziomów w trybie Quick Play. Kulkami otrzymanymi za każdy zwycięski pojedynek będzie można zapłacić za specjalne naklejki do albumu.
EA Playground miało w zamyśle być wirtualnym placem zabaw, na którym młodzi gracze będą mogli pobawić się w ulubione zabawy znane z podwórek. Nieco starsi posiadacze konsoli będą mogli zaś cofnąć się w czasie... Oczywiście całkiem fajny pomysł – w wirtualnym świecie nikt nas nie sprowadzi do parteru za „niepożyczenie” pieniędzy czy krzywe spojrzenie. Znajdziemy w tej produkcji takie zabawy jak: koszykówkę, łapanie motyli, grę w zbijanego, piłkę nożną, klasy, wyścigi samochodów sterowanych radiem, strzelanie papierowymi kulkami, jazdę na deskorolce czy skakanie na trampolinie. W większości gier można sterować za pomocą zarówno ekranu dotykowego oraz przycisków i krzyżaka, jednak niektóre zabawy jak sterowane samochody nie wykorzystują dobrodziejstw ekranu dotykowego.
Gra w kosza polega na kierowaniu naszą postacią, tak by łapała piłki i wbiegała na określone pola będące mnożnikiem punktów zdobytych przez trafienie, oczywiście rywalizujemy z wirtualnym graczem. Łapanie motyli polega na kontrolowaniu za pomocą stylusa okręgu, który przedstawia naszą postać (znajdującą się na górnym ekraniku). Naszym zadaniem jest złapanie w siatkę jak największej liczby motyli, dotknięcie osy kończy się utratą jednego punktu życia (utrata pięciu takich kończy zabawę). W grze w zbijanego konsola na dolnym ekranie przedstawia nasz zespół, na górnym ekipę przeciwnika. Za pomocą stylusa wybieramy kierunek, w którym chcemy rzucić piłkę, sam rzut wykonuje się poprzez wciśnięcie L. Piłka nożna w wydaniu EA polega na pokonaniu trzech przeciwników w liczbie celnych strzałów na bramkę. Klasy to chyba najprostsza gra z całego zestawu, wystarczy po prostu w odpowiednim momencie w rytm muzyki wciskać na dotykowym ekranie odpowiednie pola.
Wyścigi samochodów sterowanych radiem to mój faworyt w tym zestawieniu. Gra jest zbudowana na podstawie schematu: jedź przed siebie przez 3 okrążenia, zdobywaj power-upy i spowalniaj konkurentów. Zabawa jednak wciąga niesamowicie, takie prostsze Mario Kart, z podobną dawką grywalności. Kolejna gierka to strzelanie papierowymi kulkami z rurki. Naszym zadaniem jest strzelanie do postaci, które oznaczone są strzałką – zabawa prosta i niestety mało wciągająca. Jej przeciwieństwem jest jazda na deskorolce, która po wyścigach samochodzików jest w moim osobistym rankingu na drugiej pozycji. Zasady są proste, nasza postać śmiga na rampie wyskakując wysoko w powietrze, a wówczas my łączymy pojawiające się na ekranie dotykowym kropki w odpowiedniej kolejności (są ponumerowane) pozwalając tym samym trzaskać obłędne tricki naszej postaci. Ta zabawa zawiera chyba najciekawszą i najlepiej skomponowaną muzykę ze wszystkich gier. Skakanie na trampolinie polega na wyskoczeniu jak najwyżej tylko się da, łapiąc przy tym pojawiające się balony.
Mimo że postaci chętnych do zabawy jest całkiem sporo, to grę ukończyć można po jakichś 4 godzinach. Głównie dlatego, że jest prosta, zbyt prosta. Może dla małego dziecka (takiego do powiedzmy 7 lat) produkcja ta będzie wyzwaniem, dla mnie była tylko formalnością. Podobnie będzie zapewne w przypadku innych bardziej doświadczonych graczy, którzy szturchali już Linka czy dmuchali w nos psiakom z Nintendogs. Oczywiście po przejściu trybu dla pojedynczego gracza możemy zabawić się w trybie Quick Time, jednak po pewnym czasie nawet ten sposób spędzania wolnego czasu zaczyna nużyć, właśnie z powodu niskiego poziomu trudności.
Oprawa audiowizualna pozostawia wiele do życzenia. Po takich produkcjach jak Zelda: Phantom Hourglass czy Final Fantasy III wiadomo, że Nintendo DS przy odpowiednim podejściu potrafi pokazać pazurki. Tutaj jednak ekipa EA poszła po najmniejszej linii oporu. Grafika jest w sumie przejrzysta i kolorowa, i to jest najważniejsze jak na grę typu casual, jednak może pozostawać niedosyt i żal, że EA nie dopracowało produktu, by mógł równać się z najlepszymi. I fakt, że to gra typu casual nie ma tutaj najmniejszego znaczenia. Leży również animacja, a dokładniej jej brak w niektórych momentach i złe przejścia pomiędzy różnymi pozycjami. Widać to szczególnie podczas jazdy na desce. Oprawa dźwiękowa to kilka prostych i wesołych utworów, które czasami drażnią, a czasami umilają zabawę.
Przez cały czas spędzony przy EA Playground czułem, że czegoś mi w tej grze brakuje, jakiejś dozy oryginalności, czegoś, co wyróżniałoby tę grę na tle innych. Chodzi mi o pełniejsze wykorzystanie możliwości Nintendo DS. Chociażby w strzelaniu papierowymi kulkami, dlaczego nikt nie pomyślał o wprowadzeniu dmuchania w mikrofon jako sposobu „napędzania” kulek? Szkoda, że właśnie mikrofon nie został w żaden sposób wykorzystany.
Poważniejsze wady produkcji to niezaprzeczalnie brak automatycznego systemu zapisywania stanu gry oraz słabo rozwiązany multiplayer. Przyzwyczajony do tego, że gry co jakiś czas zapisują stan gry zacząłem poznawać EA Playground, jednak jako że nie miałem naładowanej konsoli, a palcem zakryłem diodę sygnalizującą stan baterii, konsolka sama się wyłączyła z braku energii. Włączam grę, myśląc, że dużo nie straciłem, bo zadziałał autosave, sprawdzam postęp w grze – 0%. Jeśli chodzi o źle rozwiązany tryb multiplayer, miałem na myśli fakt, że do zabawy z przyjaciółmi każdy z graczy musi posiadać własną kopię gry. Jak na grę typu casual jest to złe, ponieważ tutaj powinna liczyć się prostota i szybkość połączenia z przyjaciółmi.
EA Playground to gra nie najgorsza, ale tylko jeśli nie oczekujemy po niej zbyt wiele. Produkcja, jakich dziesiątki na rynku, która ma umilić nam czas po ciężkim dniu bądź być prezentem gwiazdkowym dla małego dziecka. Jednak jeśli szukacie czegoś bardziej oryginalnego i zakręconego, radziłbym poczekać na Mario Party DS bądź sięgnąć po stare aczkolwiek ciągle grywalne Wario Ware Touched! Bo tak naprawdę największą bolączką EA Playground jest nuda, która wdziera się do zabawy już po jakichś dwóch godzinach. Szkoda, że postanowiono jedynie na dziewięć gier, nie idąc w stronę WWT i oddając graczom... 180 minigierek.
Dawid „Taikun” Mączka
PLUSY:
- początkowo bawi;
- miła i przejrzysta grafika;
- wesoła muzyka;
- dobra czułość ekranu dotykowego.
MINUSY:
- zbyt prosta, by przysiąść na dłużej;
- po dwóch, trzech godzinach wieje nudą;
- brak wykorzystania mikrofonu;
- źle rozwiązany tryb multiplayer;
- niewykorzystane możliwości techniczne konsoli.