Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 14 listopada 2003, 13:08

autor: Bolesław Wójtowicz

CSI: Kryminalne Zagadki Las Vegas - recenzja gry

Gra przygodowa oparta na motywach popularnego kryminalnego serialu telewizyjnego, który w roku 2002 nominowany był do nagród Emmy w aż sześciu kategoriach.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Na początek muszę się najpierw wam do czegoś przyznać. Z reguły nie oglądam żadnych seriali. Zawsze zapominam o kolejnych odcinkach, gubię wątki, mylą mi się postaci i ogólnie rzecz biorąc, nie jest to ten rodzaj rozrywki, który stawiałbym ponad inne. Z tego też powodu wszelkiego rodzaju Archiwa X, Wiedźminy czy też inne Star-Treki są dla mnie raczej nazwami na które natknąłem się przy okazji przeglądania prasy, niż tytułami seriali mających setki odcinków i miliony telewidzów. Dlatego, kiedy dowiedziałem się, że gra przygodowa z którą niedługo będę miał okazję zapoznać się nieco bliżej, bazuje w swej fabule na niezwykle popularnym za Wielką Wodą serialu, pomyślałem sobie, iż warto by było pogrzebać troszeczkę po Sieci i dowiedzieć się przynajmniej, czego owo dzieło może dotyczyć. Co prawda, sam tytuł stosunkowo dużo już wyjaśniał, ale mimo wszystko postanowiłem poszukać nieco więcej informacji na ten temat.

Jak się okazało, „CSI: Crime Scene Investigation” to serial, który w telewizji CBS, będącej posiadaczem ekskluzywnej licencji na jego nadawanie, pokazywany jest milionom osób zasiadających przed telewizorami już od dobrych kilku lat. Każdego roku wyświetlanych jest około dwudziestu kilku odcinków, których scenariusze, tworzone rzekomo na podstawie autentycznych materiałów, zapisków sądowych, notatek z miejsc zbrodni czy opisów sekcji zwłok, ukazują ciężką i jakże odpowiedzialną pracę techników z laboratoriów wydziału kryminalistyki. Jego twórcy, oprócz milionowych fortun, dorobili się także kilku nagród Emmy, a w międzyczasie przydarzył im się chyba nawet jakiś Złoty Glob. Aktorzy biorący udział w poszczególnych odcinkach stali się oczywiście gwiazdorami, a producenci, zacierając łapki w oczekiwaniu na dalszy napływ gotówki, zabrali się za dalsze kręcenie...

Ale, jak się ostatnio wkrótce wydało, nie wszystkim ten serial przypadł do gustu. O kim mowa? O naszych wspaniałych rodakach. Prawa do emisji tego dzieła na terenie kraju nad Wisłą zakupiła TVP 2 i pod, jakżeby inaczej, zmienionym tytułem postanowiła zafundować go spragnionym kolejnego serialu telewidzom. I co się okazało? Klapa... Trudno powiedzieć, czy to polski tytuł, “Kryminalne zagadki Las Vegas”, nie spodobał się naszym rodakom, czy też przyczyna leżała gdzie indziej, w każdym razie włodarze publicznej, że tak się wyrażę, telewizji postanowili zawiesić emisję serialu już po ósmym odcinku, co nawet jak na nasze warunki jest chyba rekordem.

Od tej pory fani Gila Grissoma i spółki musieli poszukiwać kolejnych odcinków w obcojęzycznych stacjach telewizyjnych.

A tymczasem na Zachodzie bez zmian... Serial wyświetlany jest prawie w całej Europie i wszędzie święci tryumfy. Trudno więc dziwić się, że tą produkcją zainteresowały się również firmy wydające gry komputerowe. Wszak obecnie nikogo nie wzrusza już fakt, że wraz z premierą filmu wydawany jest zaraz jego wieloodcinkowy odpowiednik telewizyjny oraz gra komputerowa, i to zazwyczaj w wielu wersjach, na różne platformy. Dlatego też kwestią czasu było, by na sklepowych półkach zawitała gra przygodowa „CSI:Crime Scene Investigation” przygotowana pod światłym przywództwem Ubi Soft przez mało, prawdę powiedziawszy, znaną firmę “369 Interactive”.

Przygotowany już odpowiednio, czyli mając już jako takie pojęcie czego dotyczy serial na podstawie którego powstała gra, mogłem w spokoju zabrać się za instalację. Trochę to trwało, zwłaszcza, że musiałem poszukać jeszcze odpowiedniej łatki, gdyż jak się okazuje nawet gry przygodowe potrzebują od czasu do czasu pewnego łatania... Ale koniec zbędnych dywagacji, czas na grę...

Po jej uruchomieniu powita nas niewielkie menu, którego część podstawową stanowią buźki bohaterów serialu. W porządku, dzięki temu od razu wiemy, że trafiliśmy w odpowiednie miejsce. Klikamy „Play” i zabieramy się do... ustawiania obrazu. Zbyt wiele tutaj raczej nie poszalejemy, gdyż takich opcji jak rozdzielczość, czy głębia kolorów nikt z autorów nie przewidział i pozostaje nam ewentualnie zmiana trybu w jakim pracować będzie program. No cóż, w przygodówkach 800x600 to nie jest jeszcze tak najgorzej, nie ma więc co kręcić nosem...

Aby rozpocząć wreszcie śledztwo należy jeszcze stworzyć postać pod którą będziemy występować. Jest to o tyle ważne, iż dzięki temu otrzymamy możliwość całkowicie indywidualnego podejścia do gry. Podczas dochodzenia, w zależności od jego sposobu prowadzenia i ilości zdobytego materiału dowodowego oraz celowości jego wykorzystania program będzie oceniał nasze umiejętności. A jeśli się nie uda za pierwszym podejściem uzyskać 100%, można pod innym szyldem spróbować ponownie...

Przejdźmy teraz do najważniejszego, czyli samego śledztwa. Jako młody, pełen zapału naukowiec spod znaku Eskulapa, zostajesz przydzielony do CSI. Wiele o tym wydziale słyszałeś i nie możesz już się doczekać, kiedy wreszcie zajmiesz się swoją pierwszą sprawą. Ale oto nadchodzi ta chwila... Otrzymujesz pilne wezwanie do pewnego hotelu, w którym została zamordowana piękna dziewczyna. Na miejscu spotykasz agenta Grissoma pod którego kierunkiem musisz zebrać materiał dowodowy na miejscu zbrodni, by móc na jego podstawie przekazać jak największą liczbę wskazówek policjantom prowadzącym dochodzenie.

Wyposażony w odpowiednie narzędzia, zabierasz się do pracy. Szybko znajdujesz... Ej, zaraz, chyba trochę się rozpędziłem, to przecież nie ma być poradnik do gry... Mało brakowało, a wygadałbym, że...

Nie chciałbym wam zbyt dużo zdradzać, ale jedną rzecz należy zdecydowanie dopowiedzieć zaraz na początku. Śledztw, dochodzeń, czy jak to tam w końcu nazwiemy, jest raptem aż... 5. Tak, oczy was nie mylą, tylko pięć. Dlaczego? Nie wiem, nie do mnie raczej powinno być skierowane to pytanie. Pięć śledztw, a każde z nich polegające mniej więcej na tym samym: przybywamy na miejsce, coś tam znajdujemy, badamy w laboratorium, rozmawiamy, badamy, idziemy na inne miejsce, znajdujemy, badamy, rozmawiamy... i kolejny złoczyńca siedzi. Kiedy pierwszą zagadkę rozwiązałem w niecałą godzinę, pomyślałem sobie, że coś tu nie gra. Ta gra jest tak prosta, czy też może rzeczywiście, jak to mówią niektórzy, jestem geniuszem?!

Ponieważ znalezienie odpowiedzi na to jakże ważkie pytanie wydawało mi się nad wyraz istotną rzeczą, zabrałem się natychmiast do kolejnej sprawy. Zwłaszcza, że niejaka Sara Sidle obiecywała, iż “rozpali mój ogień”... Ale, jak to zazwyczaj bywa, z ognia wyszedł malutki płomyczek i sprawa skończyła się szybciej niż się spodziewałem. Byłem coraz bardziej przekonany, że to jednak twórcy gry nie zadbali zbytnio o to, by poziom zagadek odpowiadał poziomowi umysłowemu ludzi, którzy zabierają się za gry przygodowe... Przykre...

Krótko mówiąc: CSI to gra bardzo łatwa i nie zdziwiłbym się, gdyby zdecydowana większość osób, która zabierze się za nią, skończyła zabawę, podobnie jak ja, w ciągu jednego dnia. I to bez większego wysiłku umysłowego... I tu nasuwa się pytanie: Czy warto w takim razie wydać ciężko zaoszczędzone złotówki na coś, co nie przysporzy nam odpowiedniej porcji rozrywki, przynajmniej w stopniu adekwatnym do sumy pieniędzy jaką wydaliśmy w sklepie? Odpowiedzcie sobie na to sami...

Sterowanie grą, o ile ktoś się do niego przyzwyczai, może być nawet dość... przyjazne dla użytkownika. O ile się przyzwyczai... Mnie osobiście system zakładek bardzo denerwował, zwłaszcza, że zazwyczaj najechanie kursorem myszy na napis nie wywoływało żadnej reakcji ze strony programu. Aby go podświetlić należało, metodą prób i błędów, krążyć wokół niego, aż zauważymy lekkie rozświetlenie się liter. Wówczas klikamy i, o ile trafienie było udane, program jakoś tam zareaguje. Ale przecież przygodówki mają nas uczyć także cierpliwości, nie należy więc szybko się zniechęcać....

W grze wydarzenia dziejące się wokół głównego bohatera oglądamy jego oczami, a zmiana koloru kursora uświadamia nam, iż w tym miejscu możemy podjąć jakieś działania. Znacie? Znamy... Oczywiście w wielu przypadkach powoduje to konieczność bardzo wolnego i uważnego omiatania myszą ekranu, gdyż odkrycie piksela, który podświetli nam kursor jest szalenie skomplikowane, ale o cierpliwości już chyba coś wspominałem...

Wszystkie znalezione przedmioty, czy to jakieś kawałki szkła, fragmenty tkanki, resztki włosów, odciski linii papilarnych, czy diabli wiedzą, co tam jeszcze znajdziemy na miejscu zbrodni, automatycznie lądują w naszych przepastnych kieszeniach. Oczywiście, by tam dotarły odpowiednio zabezpieczone musimy umiejętnie posługiwać się specjalistycznymi narzędziami, jakie ma do dyspozycji każdy kryminolog.

Tak więc mamy tu najróżniejsze szkła powiększające, szczypczyki, pędzelki, proszki do zbierania odcisków palców, kamery na podczerwień, lampy ultrafioletowe... i wszystko inne, co sobie zażyczymy. Oczywiście, w pomieszczeniach laboratoryjnych czekają na nas najnowsze komputery i maszyny, których przeznaczenia tak na dobre nie zna pewnie nawet agent Grissom. Na każde nasze skinienie służą nam pomocą technicy w laboratorium, czy też dyżurny patolog, a światłych rad udzielają doświadczeni agenci CSI i detektywi policyjni. Wszystko po to, by jak najszybciej znaleźć osobę odpowiedzialną za popełnienie kolejnej zbrodni...

Wizualnie gra jest... Hm, prawdę powiedziawszy, to kwestia gustu, a o tym ponoć się nie dyskutuje... Jeśli chodzi o mnie, to mogę stwierdzić jednoznacznie: gra jest brzydka. Może i jest to zbyt kategoryczny osąd, ale kiedy moim oczom ukazały się te paskudne, mocno stłumione pastelowe kolorki, odrzuciło mnie od ekranu. A wystarczy dodać do tego płaskie, martwe, kiepsko narysowane postaci pojawiające się w grze. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że znajdą się wielbiciele serialu, którzy kupią ten tytuł tylko po to, by podziwiać znajome twarze bohaterów znanych ze srebrnego ekranu i oni zapewne stwierdzą, iż zupełnie nie miałem racji, a oprawa graficzna jest po prostu śliczna. Cóż, kwestia gustu... Krótkie przerywniki filmowe, wykonane na silniku gry, nie zmienią u mnie raczej tego niepochlebnego wrażenia, gdyż ich jakość, długość i wykonanie pozostawia wiele do życzenia...

A najdziwniejsze w tym całym bałaganie związanym oprawą graficzną gry są wymagania, jakie powinien spełniać nasz sprzęt, byśmy mogli rozkoszować się tym wszystkim, co dla nas przygotowali twórcy spod znaku „369 Interactive”. Ja rozumiem, że obecnie 32 MB GeForce to już przeżytek, a Pentium III 500 odchodzi w zapomnienie, ale moim zdaniem na takim sprzęcie omawiana gra, która koniec końców nie bazuje na najnowszym silniku Unreala, powinna hulać w najlepsze... A tu proszę, cięło obraz, że aż strach... Chyba panowie autorzy czegoś do końca nie dopracowali...

Oprawa dźwiękowa... Głosów postaciom użyczyli aktorzy biorący udział w serialu, więc pod tym względem nie mogę raczej do niczego się przyczepić. Owszem, zdarza się, iż i ich kwestie brzmią czasami dość drętwo i nienaturalnie, ale ogólne wrażenie jest raczej pozytywne. Reszta najróżniejszych dźwięków z jakimi zazwyczaj mamy do czynienia w grach komputerowych jest... taka sobie. Ani nie powala z nóg, ani nie zachwyca. Po prostu są...

Suma sumarum... Powiem to jak najkrócej: jeśli nie jesteś zagorzałym fanem serialu, takim który bierze w ciemno wszystko na czym widnieje znajomy skrót „CSI”, to trzymaj się od tej gry jak najdalej. Produkt wydany przez Ubi Soft zdecydowanie nie jest wart pieniędzy, których od nas zażądają w sklepie. Moim zdaniem, żerując na popularności serialu, dokonano skoku na naszą kasę, nie oferując zupełnie nic w zamian. Gra jest krótka, mało atrakcyjna wizualnie i zdecydowanie zbyt szybko się nudzi. Nuda, panie...

I tym, jakże miłym akcentem, żegnam się z państwem... do następnej, mam nadzieję, iż zdecydowanie lepszej gry. Może nawet tym razem naprawdę, przygodowej...

VOID

Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.