autor: Borys Zajączkowski
Cartoon Maker 2: Zróbmy Film - recenzja gry
Cartoon Maker to program edukacyjny, dzięki któremu dzieci mogą samodzielne tworzyć filmy animowane. Bogate biblioteki gotowych animowanych postaci, teł, podkładów muzycznych oraz efektów dźwiękowych pozwalają w prosty i atrakcyjny sposób stworzyć film...
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Co pewien czas, przy okazji wydań kolejnych części gry lub – tak jak w niniejszym przypadku – programu powraca na wokandę temat rozwoju sequeli. Konkretnie pytanie: co producent powinien zawrzeć w nowym opakowaniu, by jego dzieło zasłużyło sobie na miano nie tylko dodatku lecz właśnie kolejnej części. O ile w przypadku gier sprawa wydaje się być prosta (nowe misje, nowe postacie to za mało), o tyle na polu reszty oprogramowania znacznie ciężej wyznaczyć jakieś granice – zresztą praktycznie nie istnieją dodatki do oprogramowania użytkowego. Prawdziwy problem jednakże, jak się okazuje, najlepszą ma pożywkę na glebie czegoś w rodzaju rozrywkowego oprogramowania użytkowego ;-) – nie owijając w bawełnę: w przypadku „Cartoon Makera”.
Pierwsza część tego przeznaczonego dla dzieci programu do robienia prostych filmów animowanych stanowiła bardzo udaną zabawkę i zasłużenie zyskała sobie uznanie. Odsyłam do jej recenzji opublikowanej przed niespełna rokiem, tym bardziej że druga część „Cartoon Makera” praktycznie się od tamtej nie różni. Cały program, układ menu, oferowane przezeń możliwości pozostały bez zmian. W tym sensie mógłby on być niczym więcej, jak właśnie swego rodzaju dodatkiem. Nie rozwija możliwości poprzedniej swojej części, lecz jedynie oferuje inne zestawy teł, postaci, obiektów, dźwięków i muzyki. Co więcej: niemal wszystkiego zawiera nieco mniej, lecz wszystko jest wykonane w lepszej jakości.
Teł, których było 45, jest 35, lecz każde z nich wypełnia obszar większy od rozmiaru klatki i tym samym każde z nich można nie tylko dość dowolnie ustawić uzyskując z jednego tła kilka odrębnych, lecz również można animować ich przesunięcia w wybranym kierunku. Tła, podobnie jak to miało miejsce w pierwszej części „Cartoon Makera” są narysowane bardzo atrakcyjnie – mucha nie siada.
Sumaryczna liczba dostępnych postaci również uległa zmniejszeniu. Jest ich 14, a zważywszy, iż większość z nich występuje w różnych zbliżeniach, otrzymujemy liczbę 26 naprzeciwko minionych 29. Każda z postaci dysponuje zasobem animacji do wykorzystania – od 2 do 14, przeważnie w okolicach 6-8. Dodawanie animacji na plan jest tak samo proste, jak to miało miejsce rok temu – wybieramy postać, wybieramy animację, wstawiamy postać na plan począwszy od wybranej klatki filmu i przeciągając ją myszą uzyskujemy animację. W razie potrzeby dodatkowe klatki dodawane są automatyczne, a wszystkie wcześniej ułożone animacje odgrywane są równocześnie z nową. Liczba uzupełniających plan obiektów uległa dwukrotnemu zmniejszeniu – ze 199 do 100. Są one jednak przeważnie większe i jakby nieco atrakcyjniejsze dla oka.
Znacznej poprawie za to uległy zarówno efekty dźwiękowe jak i ścieżki muzyczne. Liczba tych pierwszych zmniejszyła się z 293 do 218, drugich z 49 do 46, jednakże jedne i drugie nagrane zostały w dużo lepszej jakości. Dziecko już nie będzie skazane na słuchanie szumiących, 8-bitowych sampli, gdyż wszystkie one są 16-bitowe i uszu nie ranią.
Podobnie jak w pierwszej części tworzony film uzupełnić można o napisy korzystające z zainstalowanych w systemie czcionek, wzbogaconych o efekty typu cienie czy obwódki. Napisy mogą być animowane tak jak wszystko, co się może znaleźć na planie filmu.
Możliwości nagrywania własnych dźwięków z mikrofonu, korzystania z prostego miksera dźwięku, konwersji filmu do standardowych plików *.avi zostały zachowane tak jak wszystko inne.
Ogólne wrażenie jest zatem tak samo pochlebne jak w przypadku pierwszej części „Cartoon Makera”. W zasadzie są one wzajemnie wymienne – z tym tylko zastrzeżeniem, że udźwiękowienie drugiej uległo zauważalnej poprawie. Podobnie tła dają większe pole do popisu, gdyż są po prostu duże. Program zachował wszystkie te cechy, które zdążyły zyskać mu zwolenników: łatwość obsługi, atrakcyjność formy, precyzyjny i przystępny tutorial oraz dość spore biblioteki obiektów do wykorzystania. Jest więc tak samo godzien polecenia, jak jego poprzednia część, a jeśli ponadto jakiemuś dziecku tamta nie zdążyła się znudzić, z pewnością doceni nowe możliwości twórcze dane mu przez niniejszą.
Shuck