Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 grudnia 2010, 10:13

autor: Remigiusz Maciaszek

Battlefield: Bad Company 2 - Vietnam - recenzja gry

Jeśli chodzi o sieciowe strzelaniny, to Wietnam jest bardzo obszernym tematem, a deweloperzy z DICE po raz kolejny udowodnili, że potrafią go świetnie wykorzystać.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Przebiegamy przez drogę, wysokie krzaki widoczne po drugiej stronie powinny stanowić świetną kryjówkę. W pobliżu flagi nie ma nikogo. Doskonały czas, by zająć tę pozycję. Maverick powoli posuwa się do przodu, za nim idę ja i Rick, a gdzieś z tyłu wlecze się medyk. Do flagi podchodzimy ostrożnie i wtedy zaczyna się piekło. Dwóch partyzantów kryje się w pobliskiej chacie. Pierwszy obrywa Rick, medyk otwiera ogień ze swojego M60 – położył jednego przeciwnika, drugi dostaje granatem ode mnie, Maverick gdzieś pobiegł. Po chwili milkną wszelkie odgłosy, na polu walki pozostałem tylko ja, Rick dostał w głowę, medyk leży w kurzu pobliskiej dróżki. Chwila ciszy, po raz pierwszy słyszę odgłosy dżungli. Po chwili muzykę. Muzykę? Szlag, to wietnamski czołg z podpiętym megafonem gra na cały regulator, a jego lufa łapczywie zerka w moim kierunku. Eksplozja. Otwieram oczy, czołg w płomieniach, prawie czuć dym. Maverick wychyla się z pobliskich zarośli, machając do mnie zdobycznym RPG. Znowu cisza.

Battlefield: Bad Company 2: Vietnam to najbardziej klimatyczna strzelanina, w jaką miałem okazję grać. Jeszcze nigdy nie widziałem tak wiarygodnego pola walki. Biegnąc za żołnierzami z mojego oddziału, miewałem wrażenie, że wręcz czuję dym ze spalonego napalmem Wzgórza 137, chłód wody, kiedy wskakuję do rzeki w Vantage Point, i podmuch wiatru, gdy przelatuje nade mną helikopter US Navy.

DICE udało się dokonać rzeczy trudnej i dorównać klimatem pierwowzorowi, jakim dla omawianego dodatku jest niewątpliwie Battlefield Vietnam z 2004 roku. Atmosfera najnowszego i jedynego na razie rozszerzenia do Bad Company 2 jest absolutnie rewelacyjna i wysoko ustawia poprzeczkę kolejnym dziełom tego dewelopera.

Jednak atmosfera to nie wszystko. Gdyby nie kilka wad, gra mogłaby pretendować do miana najlepszej strzelaniny wszech czasów, oczywiście nadal może, ale jej szanse z kilku powodów są odrobinę mniejsze.

Już na pierwszy rzut oka widać, że trafiliśmy do Wietnamu.

Zacznijmy od rzeczy oczywistych, które widać na pierwszy rzut oka. Po pierwsze – grafika. Tytuł działa na bazie Bad Company 2, nie zmienił się zatem silnik gry. To nadal ten sam bardzo udany Frostbite 1.5, który pozwala na radosną destrukcję otoczenia. Użycie go w produkcji o Wietnamie wydaje się jednak wydobywać z niego jeszcze więcej niż do tej pory, a to za sprawą niesamowitych pejzaży i projektów lokacji, w jakich przychodzi nam toczyć potyczki. Słońce rzuca fantastyczny blask na okoliczne rozlewiska, a sama roślinność prezentuje się nie mniej udanie. Widok płonącego nieba na mapie Hill 137 na długo pozostanie w mojej pamięci. Wysoka jakość grafiki rozciąga się również na projekty postaci, modele pojazdów czy broni. Pamiętano nawet o takich smaczkach, jak podrdzewiały ekwipunek żołnierzy Wietkongu. Każdy wizualny aspekt gry podkreśla i potwierdza fakt, że właśnie trafiliśmy do Wietnamu, począwszy od ubogiej zabudowy, poprzez bagna, dżungle i pola ryżowe, aż po czającego się w pobliskich krzakach wrogiego partyzanta z nożem.

Równie atrakcyjna jest ścieżka dźwiękowa. Odgłosy eksplozji i ostrzału są przytłaczające, człowiek ma wrażenie, że jest dosłownie wbijany w ziemię przez pobliski ogień z moździerzy, ale nawet w tym chaosie trafiają się momenty, kiedy wszystko cichnie. To takie zupełnie zaskakujące chwile, kiedy żołnierz przestaje przysłuchiwać się świstowi nadlatujących kul, by przekonać się, że świat dookoła niego też żyje i wydaje dźwięki. Do tego dochodzi absolutnie fenomenalna ścieżka muzyczna, zawierająca utwory z lat 60., takie same jak te, których słuchaliśmy już w Battlefield Vietnam. Ponownie dobiegają one z przejeżdżających w pobliżu pojazdów i człowiek ma ochotę przytulić się do pobliskiego czołgu nie tylko po to, by się schronić, ale by chociaż przez chwilę posłuchać tej fantastycznej muzyki.

Gra nie uniknęła jednak pewnych wad. Z jednej strony mapy są wyjątkowo malownicze i atrakcyjne, a z drugiej rozlokowanie flag, które przejmujemy w trybie podboju, bywa mocno kłopotliwe. Często zdarza się, że z jednego do drugiego punktu wiedzie bardzo wąski przesmyk i wiadomo, że na jakimś etapie rozgrywki na pewno spotkają się w nim wszyscy żołnierze. Wówczas sytuacja robi się chaotyczna, a ostrzał jest na tyle silny, że próba wychylenia się z bezpiecznej pozycji kończy się z reguły gwałtownym zgonem. Jedyne, co pozostaje w takiej sytuacji, to walka na granaty, a jako że tych nie ubywa, to trwa ona radośnie przez nieprzyzwoicie długi czas. Odziera to trochę całą zabawę z realizmu i na pewno nie przyczynia się do poprawy jakości dodatku. Problem ten nie pojawia się zawsze, ale za to z reguły w tych samych lokacjach, bardzo często w trybie gorączki i od czasu do czasu w podboju. Głównym powodem występowania takiej sytuacji, jest to, że cały pomysł na mechanikę rozgrywki w Battlefieldzie jest przystosowany do sporych rozmiarów map, a te w Bad Company 2 uległy znacznemu zmniejszeniu. Przez to żołnierze z zaopatrzeniem docierają praktycznie do wszystkich graczy i każdy ma tyle granatów, ile mu się tylko zamarzy. O ile nie przeszkadzało to tak bardzo w podstawowej wersji gry, gdzie dostęp do flagi był otwarty z kilku kierunków, o tyle teraz, w wąskich przejściach, bardzo łatwo przewidzieć ruch przeciwnika i lepiej rzucić granatem niż zaryzykować strzał z odkrytej pozycji.

Korzyścią przy mniejszych obszarach jest to, że znacznie prościej prowadzi się grę drużynową. Członkowie zespołu znajdują się dość blisko siebie, a atrakcyjne bonusy ze współpracy są zdecydowanie łatwiejsze do zdobycia. Ponadto członek zespołu który zostanie jako ostatni na polu walki, otrzymuje wyraźne ostrzeżenie, dzięki czemu wie, że powinien się na chwilę ukryć, by umożliwić swoim współtowarzyszom ponowne odrodzenie się w tej samej lokacji i szybki powrót do akcji. Przyznać zatem trzeba, że gra się niezwykle przyjemnie, mimo wspomnianych wcześniej kłopotliwych miejsc.

Płonące Wzgórze 137, ten obrazek widziany po raz pierwszypowoduje solidny opad szczęki.

Inny problem, na jaki natrafiłem, to dość irytujące bariery, które utrudniają poruszanie się. Od czasu do czasu gracz może napotkać niedużą przeszkodę, nad którą w normalnych warunkach można by spokojnie przebiec, a tu okazuje się, że zostajemy całkowicie zablokowani i aby ruszyć do przodu, trzeba niewielki stopień albo ominąć, albo przeskoczyć. Zdarzyło mi się również, że przebiegając między budynkami, przy wylocie trafiłem na uchwyt jakiegoś wózka, który okazał się przeszkodą nie do przebycia. Takie błędy są chyba jednak dość łatwe do wyeliminowania, co pewnie za jakiś czas będzie miało miejsce, w przeciwieństwie do wspomnianych wcześniej przewężeń, których likwidacja wymaga albo zredukowania prędkości zaopatrywania żołnierzy w granaty, albo przebudowy niektórych lokacji. Tutaj i jedno, i drugie rozwiązanie może nie być zbyt łatwe w implementacji.

Jedną z ciekawszych atrakcji, jakie pojawiły się w dodatku, jest możliwość odblokowania mapy Battle for Hastings. Aby tego dokonać, konieczna jest określona ilość działań grupowych w obrębie danej platformy. I tak: posiadacze konsol mają swoje liczniki, właściciele pecetów swoje, a postępy można na bieżąco śledzić na oficjalnej stronie produkcji. Co, swoją drogą, jest kolejnym sposobem premiowania działania drużynowego, a w tym bez cienia wątpliwości seria Battlefield przoduje na rynku.

Battlefield: Bad Company 2: Vietnam, mimo posiadania pewnych wad, jest niewątpliwie nową jakością w gatunku sieciowych strzelanin. Na pierwszym miejscu stoi oczywiście świetny klimat, a to, że udało się go uzyskać w trybie multiplayer, zdecydowanie zasługuje na uznanie. W tego typu shooterach niewiele uwagi przywiązuje się do otoczenia, chodzi przecież o zwyczajną niczym nieskrępowaną rozrywkę, a to, co dzieje się dookoła, schodzi z reguły na dalszy plan. W wietnamskim dodatku jest jednak inaczej, są miejsca, w których człowiek musi na chwilę przystanąć, by nacieszyć oczy zdumiewającymi widokami. W większości przypadków kończy się to zgonem, ale i tak warto czasem zaryzykować.

Remigiusz „Rock Alone” Maciaszek

PLUSY:

  • oprawa wizualna i dźwiękowa;
  • atmosfera;
  • gra drużynowa;
  • Wietnam.

MINUSY:

  • zdecydowanie za dużo granatów;
  • dziwne przeszkody terenowe, które utrudniają poruszanie się.
Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

AntaresHellscream Ekspert 7 czerwca 2014

(PS3) Poczułem olbrzymią ulgę, gdy po zakupieniu długo oczekiwanego przeze mnie dodatku Vietnam do Battlefield Bad Company 2 okazało się, że za cenę 47 zł na PSN, lub 1200 MSP na Xbox Live otrzymujemy totalnie odmieniony tryb dla wielu graczy. Wykonany z dbałością o detale, przemyślany i zawierający także kilka usprawnień systemu rozgrywki, a nie tylko wyłącznie nowych map, broni i pojazdów.

9.0
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!

Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała
Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała

Recenzja gry

W niespokojnych snach widzę tę grę, Silent Hill 2. Obiecałeś, że pewnego dnia stworzysz jej remake i pozwolisz poczuć to, co przed laty. Ale nigdy tego nie zrobiłeś, a teraz jestem tu sam i czekam w naszym specjalnym miejscu...

Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet
Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet

Recenzja gry

Mało które uniwersum tak wspaniale nadaje się na soczystego slashera jak Warhammer 40k. Miałem pewne obawy o Space Marine’a 2 – zwłaszcza że twórcy odwołali otwartą betę - te jednak wkrótce zniknęły jak czaszka heretyka pod butem sługi Imperatora.