Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 24 sierpnia 2006, 09:56

autor: Daniel Kazek

Auta - recenzja gry

Cars to gra wyścigowa zrealizowana w oparciu o kinowy film animowany, który stworzony został przez studio Pixar, znane z takich hitów jak: Monsters Inc., Finding Nemo oraz The Incredibles.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Nie ma to jak gry na podstawie filmów dla dzieci. Człowiek mojego pokroju już z zasady jest cięty na takie pewniaki od twórców oprogramowania, oprócz rzecz jasna młodocianych, którzy łakną swoich bohaterów w kolejnych wersjach, czy to wirtualnej, czy też książkowej (takie coś a la grubszy zeszyt). Dalej jakieś naklejki w chipsach, zabawki w szczęśliwym posiłku itp., itd. Problem mają tylko rodzice, którzy wydają w pocie czoła zarobione złotówki, ale dzieciństwo ma przecież swoje prawa, a taka wytwórnia jak Disney wie o tym jak mało kto.

W czerwcu tego roku na ekrany polskich kin weszła animowana komedia o niezwykłym tytule – Auta. To już siódmy owoc współpracy kreskówkowego potentata ze studiem Pixar, które w styczniu zostało w całości wchłonięte przez swojego wieloletniego partnera. Wszechobecne spoty reklamujące obraz, oprócz tego że miały zdystansować konkurencyjny Skok przez płot od DreamWorks, raz po raz przypominały mi o wysiłku, jaki mnie czeka przy zetknięciu się z komputerową adaptacją.

Ciekawe czy ten zardzewiały hipis ma na to papiery.

Witamy więc w Chłodnicy Górskiej, w krainie zamieszkanej przez pełne życia Auta. Rzecz dzieje się w fikcyjnej mieścinie nieopodal legendarnej drogi Route 66. Tym razem animatorzy postanowili nadać ludzkie cechy tytułowym chojrakom, czyli czterokołowym demonom szybkości. Auta mówią, śpiewają, prowadzą interesy, mają oczy w miejsce szyb, auta po prostu żyją. Centralną postacią tej zmotoryzowanej ferajny jest Zygzak McQueen, najszybszy samochód wyścigowy, a przynajmniej takim właśnie chciałby być. I tu jest nasze zadanie. Musimy tak pokierować numerem dziewięćdziesiąt pięć, aby zdołał sięgnąć w serii wyścigów po prestiżowy Złoty Tłok. Droga do tego jak się zapewne domyślasz jest długa i kręta, i bez wsparcia przyjaciół na pewno się nie obejdzie.

Kluczowym trybem rozgrywki jest aspekt przygodowy. Jako, że gra to skatalogowane wyścigi, najpierw mierzymy się w Grand Prix. Krótki filmik przedstawia Złomka jako komentatora i Zygzaka, który niczym piorun pojawia się zza zakrętu stając w szranki z czterema konkurentami. Owe zawody to nic innego jak trasa znana z wersji demonstracyjnej gry, tak więc co niektórzy mogą być z nią już zaznajomieni. Kilka łagodnych zakrętów, jeden ostry oraz krótki dystans to przedsmak tego, z czym będziemy mieli do czynienia. A to co nas czeka, naprawdę godne jest uwagi.

Przede wszystkim sięgając po pudełko z Autami, dostałem o dziwo więcej niż tylko prymitywną interpretację filmowego pierwowzoru. Autorzy przecież mogli się tylko oprzeć jedynie na meritum fabuły, serwując nam cykl wyścigów jeden po drugim, przeplatanych luźno powiązaną fabułą, czym zapewne i tak trafiliby w gusta graczy. Na szczęście postawili sobie wyżej poprzeczkę, w efekcie czego tytuł ten nie jest zwykłą ścigałką.

Zaraz po premierowym rajdzie dookoła miasteczka, wkraczamy w bajkowy świat wypełniony cukierkową i czytelną grafiką. Od teraz naszego herosa możemy pokierować gdzie tylko nas oczy poniosą i nic stoi na przeszkodzie, aby wybrać się z nim na wycieczkę do kanionu bądź na szczyty wszechobecnych skał. Taka widoczna gołym okiem samodzielność, natychmiast przywołuje na myśl osławiony cykl Grand Theft Auto, gdzie jeździmy nawet dla czystej przyjemności, z konieczności wypełniając porozrzucane w różnych miejscach zadania. Identyczny schemat zastosowano w Autach, tyle że tu kolejne zaskoczenie. Już na wstępie możemy (bo przecież nie trzeba) odwiedzić Gienię, która z wyścigami nic wspólnego nie ma. Akurat w tym przypadku chodzi o pocztówki, do zebrania przez dobrodusznego Zygzaka.

Takich pobocznych atrakcji, choć stanowiących równorzędne tło dla rozwoju akcji jak wyścigi, jest wiele. Weźmy za przykład choćby Złomka i jego nieodpartą chęć robienia psikusów bogu ducha winnym traktorom. Nie minie dużo jak przejmiemy stery tego gruchota i wyruszymy na pole strzeżone przez diabolicznego Franka, tylko po to aby dać upust swojej złośliwości. Innym razem czeka nas potyczka z piratami drogowymi, co jest solą pracy Szeryfa lub odwiedzimy tor przeszkód w towarzystwie wydzierającego się w niebogłosy Kamasza. To rzecz jasna nie wszystko, ale resztę tego typu mini-gier poznaj już sam, co będę Ci psuł zabawę.

Nie idź w stronę światła, mówili... To jadę.

Oczywiście znacznie częściej bierzemy udział w wyścigach. Raz po raz w Chłodnicy Górskiej czy też w dwóch pozostałych do odblokowania krainach (ach ta piękna Przełęcz Stabilizatorów) pojawiają się nowe wyzwania z gatunku kto szybszy. Tutaj również spotykamy całe zatrzęsienie postaci znanych każdemu miłośnikowi kinowej megaprodukcji. Raz nawet przejedziemy się Sally (wątek miłosny), której najwidoczniej nie w smak widok rozhisteryzowanych fanek głównego bohatera. Same zawody zostały tak skonstruowane, że im bliżej końca, tym ciężej i zazwyczaj dłużej. Twórcom naprawdę należą się solidne brawa, bo nawet ja stary wyga nie zauważyłem, jak poziom trudności rozgrywanych rajdów poddawany jest stopniowej ewolucji. I nie chodzi tu nawet o liczbę okrążeń, bo ta i tak jest skoncentrowana na trzech, a same trasy to zawsze te, którymi swobodnie przemieszczamy się nie będąc wplątanym w żadne gierki. Im dalej tym wybierane są coraz gorsze terenowo odcinki, objazdy, stykamy się z bardziej wymagającymi skrótami, przez co podróż nie jest już tak beztroska jak choćby w pierwszym starciu, szczególnie kiedy trafiamy na tryb nocny.

To, jakim jesteś kierowcą, zweryfikuje jednak sezon wyścigów o Złoty Tłok. Te elitarne zawody mają wyłonić najlepszego z najlepszych i o to właśnie toczy się walka w Autach. Cały cykl, na który składa się kilka wyścigów został bezpośrednio związany z osiągnięciami w lokalnych biegach lub mini-grach. Ba, nawet wątek sfrustrowanego wynikami wąsatego pozera Maruchy, czyli największego konkurenta Zygzaka w zdobyciu tytułu, ma swoją kontynuację w regionalnych odsłonach Grand Prix. A kiedy już zdobędziemy przepustkę na arenę, walczymy do upadłego o zwycięstwo przez dwanaście rund bez jakichkolwiek usprawnień typu dopalacz (przygoda z Ogórkiem), bądź ostry skręt (lekcja Wójta).

Przemierzając sobie ten cały wyimaginowany świat, nie wypada nie powiedzieć słowa o tym, jak się jeździ, co jest moim zdaniem największym atutem programu. Widać tu błogosławioną rękę panów z Rainbow Studios, specjalistów w tej dziedzinie, bez których nie pasjonowalibyśmy się przykładowo niedawno wydanym MX vs. ATV Unleashed. Otaczające nas dźwięki przy każdym ścinaniu zakrętu czy ruszaniu z miejsca, bądź niezwykła podatność na zmiany kierunku z zachowaniem praw fizyki wołają o jeszcze, nie bacząc, kto nam wrzeszczy nad uchem w środku nocy. Plusem można także określić lokalizację, choć dla takich typów jak ja głos Artura Barcisia, czy też innych tuzów polskiej sceny w grach komputerowych przyjmowany jest z przekąsem. Odnotowałem kilka wpadek, jak niezgodność wyświetlanego tekstu z tym, co da się usłyszeć, ale wszystkie wypowiedzi trzymają poziom i taki bełkot, jaki funduje nam sprawozdawca stadionowy, nie jest w stanie przyćmić mojej pozytywnej oceny.

Znacznie gorzej prezentuje się strona techniczna. Mam taki zwyczaj, że zawsze w tego typu produkcjach szukam widoku zza samochodu w pewnej odległości. Tak jeździ mi się najwygodniej i basta. Nie poznalibyście moich preferencji, gdyby nie katusze jakie przeżywałem z Autami. Owszem, satysfakcjonujący mnie tryb znalazłem w mgnieniu oka ale zamiast skoncentrować się na zabawie, non stop musiałem korygować, z jakiej perspektywy patrzę na otaczający mnie krajobraz. Wszystkiemu winne okazały się nieuniknione kolizje, po których kamera bardzo często głupieje i nie wraca do prawidłowych ustawień. No cóż, zawsze marzyłem o tym, aby w stresujących sytuacjach prostować sobie widok...

Wcale nie zajeżdżam panu drogi, ja tylko tańczę z radości.

Poza tym gra ma tendencje do wykonywania tzw. niedozwolonych operacji, wracając do systemu operacyjnego. Nie wiem, czy to problem ogólny, ale radzę się nastawić psychicznie na niezapowiedziane trudności. Gdybym jeszcze chciał się przyczepić, to napiętnowałbym ścieżkę dźwiękową. Kilka przyjemnych utworów można z powodzeniem wskazać, ale cóż z tego, skoro powtarzają się bez przerwy. I nie piję tu do gatunku, bo to głównie country, ale nawet jak ktoś lubi ten typ muzyki, to po kilku godzinach zaimplementowane kawałki wyjdą mu już bokiem.

Wszystkie te wady bledną jednak w porównaniu z tym co tak naprawdę dostaniemy kupując Auta. Ogromny, kolorowy świat, mnóstwo przerywników filmowych okraszonych zabawnymi dialogami, pasjonujące i dynamiczne wyścigi. Tego nie da się zobaczyć na dużym ekranie, przynajmniej w takim stopniu, aby niemal dotknąć rzeczywistości stworzonej przez studio Pixar. I proszę Cię, nie oceniaj tej gry będąc w wieku produkcyjnym. To tytuł dla młodych. Jeżeli podobał Ci się film, wypnij się na słowa krytyki i zagraj. Na pewno nie pożałujesz.

Daniel „Thorwalian” Kazek

PLUSY:

  • dla fanów filmu jak znalazł;
  • grafika;
  • lokalizacja, pomimo że mam pewne zastrzeżenia;
  • mnogość różnorodnych zadań i wyścigów;
  • zdecydowanie dłuższa, niż się spodziewałem;
  • przerywniki filmowe;
  • można się zajeździć na śmierć.

MINUSY:

  • żenująca kamera;
  • nudnawy soundtrack;
  • przydałaby się lepsza oprawa sezonu wyścigów o Złoty Tłok.
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo
Recenzja gry TDU: Solar Crown. Cud nie nastąpił, ale i tak pełna wersja jest o wiele lepsza niż katastrofalne demo

Recenzja gry

Wersja demo Test Drive Unlimited: Solar Crown gotowała nas na najgorsze. Z ulgą donoszę, że najgorsze nie nastąpiło. I choć TDU ma wielkie problemy, broni się na tyle, by rozpatrzeć go jako odświeżającą odskocznię od Forzy Horizon… za rok, może dwa.

Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra
Recenzja Forza Motorsport - dziś „wczesny dostęp”, jutro wielka gra

Recenzja gry

Forza Motorsport wreszcie powraca, by upomnieć się o należną jej koronę królestwa simcade’owych wyścigów. I choć potrafi poprzeć swe roszczenia wieloma mocnymi argumentami, nie jest jeszcze w pełni gotowa, by objąć władanie.

Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem
Recenzja The Crew Motorfest - hawajska Forza zjadliwa nawet z ananasem

Recenzja gry

The Crew Motorfest nawet nie próbuje udawać, że nie jest klonem Forzy Horizon. Ale – jak się okazuje – to klon całkiem niezły, oferujący sporo radości z jazdy.