autor: Szymon Liebert
Anno 1404 - recenzja gry
Stare powiedzenie głosi, że ten, kto rządzi przyprawą, rządzi wszechświatem. A najlepsze przyprawy dostaniecie w świecie Orientu, gdzie toczy się akcja Anno 1404.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Sympatyczna seria Anno jest z nami już ponad 10 lat i od początku notuje tendencję zwyżkową. Średnio udana i dość skromnie prezentująca się dzisiaj część pierwsza raczej nie zapowiadała zbyt silnej marki. Tymczasem otrzymaliśmy właśnie czwartą główną odsłonę sagi, opowiadającej o kolonizowaniu małych wysepek i budowaniu własnego miasta. Tematyka jest generalnie eksploatowana przez wielu mniej lub bardziej znanych deweloperów i wydawców, ale nie wszystkim udaje się wybić ponad przeciętność. Można powiedzieć, że do tej pory udawało się to właśnie grom z cyklu Anno, zawsze serwującym dziwne daty w nazwach. Najnowsza część, stworzona przez studio Related Designs, oferuje wycieczkę do świata Orientu. Czy za ponowną zmianą klimatów oraz okresu historycznego kryje się postęp artystyczny?
Anno 1404 to przede wszystkim nieco inna konstrukcja. Powraca oczywiście ważny tryb gry otwartej, w którym możemy ustalić wiele opcji, chociażby określić cele rozgrywki, wybrać mapę, przeciwników i inne szczegóły (kilka rzeczy dodano). Pojawiły się także specjalne scenariusze przedstawiające różne, dość wymagające wytyczne. Zabawę warto rozpocząć jednak od kampanii – jest ona jednocześnie wprowadzeniem oraz samouczkiem a także porcją świetnie przygotowanej zabawy, w której bierzemy udział w całkiem interesującym konflikcie. Naszą ciekawość twórcy rozbudzają już w pierwszej misji. Pomagamy w niej przy budowie słynnej imponującej katedry, pojawiającej się we wcześniejszych zapowiedziach gry. Wobec rozkazów z góry oraz zbliżającej się wyprawy krzyżowej, mającej na celu podbicie krajów Orientu, niestety nie jest nam dane dokończyć dzieła. Żeby zobaczyć ten cud architektury, trzeba przeżyć sporo przygód.
W początkowych misjach kampanii działamy dla pewnego nieprzyjemnego jegomościa, który wysługuje się nami, jak tylko może. Szybko okazuje się jednak, że podszyta fałszywym fanatyzmem religijnym wyprawa na Orient, jest tak naprawdę farsą i próbą zgarnięcia fortuny przez bardzo złych ludzi. Stajemy więc po stronie arabskiego szejka, który w zamian za pomoc zdradza nam chętnie kolejne tajemnice ludzi pustyni. Opowieść nie ma nic wspólnego z wydarzeniami historycznymi, ale przedstawione w niej sytuacje i postacie są bardzo przekonujące oraz sugestywne (wiadomo, kto jest dobry, a kto zły). Warto dodać, że kampania jest liniowa – nie możemy opowiedzieć się po którejś ze stron – ale pojawia się sporo zadań pobocznych. Nie trzeba ich wykonywać, choć jeśli wykażemy się aktywnością, to zostaniemy nagrodzeni wysoką punktacją.
Misje rozpoczynamy, przeważnie posiadając statek i zestaw surowców lub już w części rozbudowane miasto. Rozwiązuje to w pewnym zakresie główny problem tego typu gier, w których za każdym razem musimy rozbudowywać się od podstaw. W kampanii Anno 1404 poznajemy epizody jednej historii, więc stworzona uprzednio osada powraca w przyszłym zadaniu (niestety w wersji przygotowanej przez autorów). Trzeba przyznać, że wyzwania, jakie stawiają przed nami misje, są zróżnicowane i fabularnie rozbudowane. Przewozimy towary, budujemy miasta, poszukujemy zaginionych osób i ogólnie – odkrywamy tajemnice Orientu. Poboczne zlecenia pojawiają się w tawernach i u sojuszników. W jednym z pierwszych musimy odszukać majstra odpowiedzialnego za budowę katedry. Delikwent leży pijany w pobliskich krzakach.
Pływanie statkiem i wykonywanie pomniejszych zleceń (realizowanych czasem w postaci minigierek) podkręca nieco rozgrywkę, której najważniejszą częścią jest jednak budowanie miasta i tworzenie infrastruktury ekonomiczno-wydobywczej. Ogólnie fani serii nie będą zaskoczeni. Mapy składają się z wysepek. Każda z nich cechuje się pewną żyznością gleby oraz surowcami naturalnymi. Od tych czynników zależy nasz przyszły rozwój. W praktyce musimy osiedlać się w kilku miejscach i wymieniać towary między własnymi koloniami lub ewentualnie kupować część z nich od innych graczy i sojuszników. System generalnie nie uległ dużym zmianom, chociaż pojawiają się nowe surowce, dobra, budynki oraz zależności. Większość z nich poznajemy w kolejnych misjach, w których uczymy się tworzyć różne łańcuchy produkcyjne.
W Anno 1404 o sile władcy stanowi zadowolenie poddanych. Od ich liczby oraz poziomu zaspokojenia potrzeb zależy dalszy rozwój. Początkowo musimy dostarczać tylko ryb (podstawowa żywność w tej odsłonie) i wina, ale jeśli chcemy zobaczyć w naszym mieście arystokrację, potrzebne będą także: mięso, chleb, piwo i skórzane ubrania. Ponadto nie należy zapominać o usługach społecznych (tę rolę pełni standardowo rynek), religijnych (kapliczka, kościół i katedra), rozrywkowych (tawerna) i medycznych. Znacznie prościej prezentuje się kwestia bezpieczeństwa, chociaż z drugiej strony nie wolno lekceważyć ochrony przeciwpożarowej. Osiągnięcie pewnego pułapu rozwoju (liczby mieszkańców) otwiera drogę do kolejnych budowli. Cały system jest jak zwykle uproszczony i niezbyt realistyczny, ale dzięki temu – po prostu sympatyczny.
Miasta w Anno 1404 są zdecydowanie bardziej przekonujące niż w poprzednich częściach. Wszystko za sprawą ciekawego rozkładu sił. Bardziej zaawansowani cywilizacyjnie mieszkańcy pojawiają się stopniowo w centrum naszej mieściny, podczas gdy na jej obrzeżach wciąż można zobaczyć zwykłe, drewniane chatki wieśniaków. Zaspokajanie potrzeb poddanych jest właściwie łatwe, ale osiągnięcie najwyższego poziomu rozwoju, czyli zbudowanie metropolii, jest sporym wyzwaniem, wymagającym zaprzężenia do pracy kilku kolonii. W tym także orientalnych, bo pewne kluczowe surowce można uzyskać tylko z pustynnych wysepek. Orient otrzymał kilka własnych produktów (wiele z nich pojawiało się w poprzednich częściach), budowli i poziomów cywilizacyjnych, ciekawie uzupełniających występującą w grze kulturę europejską.
Najważniejsze jest to, że budowanie i pokonywanie wyzwań kampanii jest niezwykle wciągające oraz satysfakcjonujące. To nie wszystko, bo oprócz zestawu powiązanych ze sobą fabularnie misji przygotowano także kilka odrębnych scenariuszy, stanowiących ich świetne uzupełnienie. Zostały one podzielone ze względu na poziomy trudności i specyfikę – w niektórych tylko budujemy, a w innych wcielamy się w generała armii. Warto podkreślić, że scenariusze i gra otwarta funkcjonują na nieco innych zasadach – zawsze obecna jest w nich dyplomacja, która w kampanii jest uzależniona od fabuły. Zabieganie o przychylność sojuszników nie jest może najważniejsze, ale daje pewne realne plusy, jak np. wsparcie militarne. Dany scenariusz, nawet na poziomie prostym, to kilka godzin raczej dobrej, chociaż wymagającej i momentami nieco żmudnej zabawy.
Gra nie zawsze tłumaczy, co robić, oferując tylko pewne skróty myślowe. W pierwszych rozdziałach obyło się bez problemów. W bodajże piątej misji coś jednak przestało grać – po półtorej godziny zastanawiania się, jak zdobyć przychylność szejka (żeby wybudować farmy indygo, co sam mi zlecił), musiałem zacząć od nowa. Tego typu zagwozdki mogą zdarzać się częściej. Uwagi można mieć też naturalnie do samego systemu ekonomicznego. Zrozumiałe jest zastosowanie wielu uproszczeń i pominięć, ale jednak część z nich trochę rozczarowuje. Zupełnie kuleje np. handel, bo w uniwersum Anno nie istnieje pojęcie popytu i podaży – sojusznicy kupią od nas zawsze wszystkie towary, jakie im tylko wciśniemy. Smykałka do interesów nie jest więc w ogóle potrzebna.
Problemów nie ma ze sterowaniem i interfejsem – oba te elementy są bardzo wygodne i w wielu przypadkach podobne do poprzedniej części (Anno 1701). Pojawiło się kilka nowych rozwiązań, jak np. podręczne menu budowania. Świetnie funkcjonuje teraz także kamera i ogólnie sposób pokazania świata, także na efektownych (tzw. „pocztówkowych”) zbliżeniach, operujących głębią ostrości. Twórcy skupili się na pragmatycznych aspektach robienia interesów, więc zbyt wielu ozdobników architektonicznych nie zobaczymy (na początku właściwie tylko jeden – fontannę). Można za to wybrać jeden z kilku modeli domów mieszkalnych. Bardzo przydaje się opcja przyspieszania czasu (wystarczy przytrzymać odpowiedni klawisz), dzięki której właściwie nie ma mowy o nudzie – stateczki z towarami śmigają jak nakręcone.
W sumie jedynym trybem, którego zabrakło w tej odsłonie serii, jest rozgrywka sieciowa. Ciekawą rzeczą jest to, że możemy stworzyć profil internetowy. Po co? Otóż w grze pojawia się system osiągnięć, dotyczących zarówno opisywanych wyżej scenariuszy, jak i kampanii. Jest ich prawdziwe zatrzęsienie – do zdobycia czeka bowiem 20 medali w trzech wersjach (brązowej, srebrnej, złotej) oraz kilkadziesiąt osiągnięć. Stanowią one kopalnię zabawnych odniesień (np. You And Whose Army? to tytuł piosenki Radiohead) oraz urozmaicają rozrywkę. Oczywiście, o ile lubimy nieco sadystyczne podejście do sprawy – część z nich może początkowo przerażać. Za postępy możemy odblokowywać ponad 50 dodatkowych elementów (od kolorów postaci aż po budynki). Profil online to także możliwość eksportowania zdjęć i zapisanych stanów gry na serwer.
Po uruchomieniu gry w oczy rzuca się nowa oprawa wizualna. Nie chodzi wyłącznie o podrasowany silnik, ale także o zmiany stylistyczne. Już główne menu, twarze postaci i ciekawie zrealizowane wprowadzenia do misji wyglądają przekonująco. Twórcy najwyraźniej wypracowali lepszy styl. Świetnie prezentują się miasta i świat gry. Po uliczkach przechadzają się ludzie, czasem widać, jak się poszturchują, tańczą lub robią mnóstwo innych rzeczy. Równie udana jest ścieżka dźwiękowa i odgłosy, które stały się nieco bardziej stonowane (kapitan naszego statku już nie wrzeszczy tak wściekle). Denerwować mogą powtarzające się kwestie – czasem postacie trochę się zacinają i gadają w kółko to samo. Wymagania sprzętowe produkcji są spore – na najwyższych ustawieniach pograją posiadacze mocnych pecetów. Na średnich detalach gra chodzi już płynniej i nie wygląda dużo gorzej. Przy najniższych ustawieniach da się teoretycznie grać na słabym sprzęcie.
Anno 1404 to pewien postęp w historii serii, chociaż może niekoniecznie w kwestii samej rozgrywki. Gra stała się po prostu bardziej przejrzysta, przystępna i naprawdę widowiskowa. Oprawa audiowizualna stoi na wysokim poziomie, nie tylko dzięki zaawansowanej technologii, ale także przez pewne zmiany stylistyczne. Zabawa jest wciągająca i dość urozmaicona, a kampania skonstruowana w bardzo pozytywny i budzący ciekawość sposób. Wspomniane wcześniej dodatkowe scenariusze, uzupełnione obowiązkowym trybem gry otwartej oraz zaskakująco rozbudowanym systemem osiągnięć, gwarantują wiele przyjemnie spędzonych godzin. Udało się stworzyć produkcję, która – chociaż w silny i wyraźny sposób nawiązuje do poprzednich odsłon – to jednak prezentuje nowy, nieco wyższy poziom.
Szymon „Hed” Liebert
PLUSY:
- świetna oprawa audiowizualna;
- interesująca kampania;
- ciekawy system ekonomiczny;
- dodatkowe scenariusze;
- motywujący system osiągnięć.
MINUSY:
- potraktowanie po macoszemu pewnych kwestii (handel);
- sporadycznie wrażenie zagubienia (brak możliwości dalszego rozwoju).