autor: Krzysztof Marcinkiewicz
AirStrike 3D: Operation W.A.T. - recenzja gry
AirStrike 3D: Operation W.A.T. to dynamiczna gra zręcznościowa swym stylem wykonania nawiązująca do popularnych strzelanek znanych z automatów do gier z początku lat 90-tych.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Dla niektórych graczy to z pewnością czasy prehistoryczne, ale kiedyś – nim pojawiły się jeszcze pierwsze gry, początkujące gatunki FPP i RTS – najpopularniejszymi tytułami były strzelaniny. I to nie jakieś tam ultra realistyczne i taktyczne, tylko po prostu strzelaniny. Takie, w których jeden człowiek musiał zostawić za sobą tony zniszczonego żelastwa i trupów. W takich grach nie chodziło o to, czy jednym strzałem w głowę zabijesz przeciwnika. O nie! Chodziło o akcję, przebarwioną i podkręconą do granic możliwości gracza. Jednym z takich tytułów był River Raid, w którym samotny pilot pokonywał kolejne etapy rozwalając statki i samoloty nieprzyjaciela. Takimi grami były też Swiv, Galaga czy kultowy Raptor. Nie było reguły: ziemia, kosmos, obce planety i światy. Każde terytorium było dobre, żeby developerzy mogli tam wysłać gracza z misją całkowitej eksterminacji i anihilacji wszelakich form życia i sztucznej inteligencji. Lata mijały i gry ewoluowały, rozpoczął się „bum graficzny”, twórcy gier zaczęli stawiać na realizm. Dzisiaj nie ukazują się już takie strzelaniny, a jeśli już to przemykają one praktycznie niezauważalne. Tak było z polskim Heli Heroes, który pomimo, że cieszył się popularnością na świecie to szybko słuch o nim zaginął. Podobnie było z rosyjskim Red Sharkiem. Pomimo, że powyższe tytuły świetnie się sprzedają, to nie słychać o nich żadnych nowych wieści. W momencie ciszy wydawniczej w tym segmencie rynku gier sytuację próbuje wykorzystać Divo Games, a wraz z nią jej polski dystrybutor – nowopowstała firma Arjaloc. Już w styczniu nakładem tej firmy ukaże się w naszym kraju AirStrike 3D, trójwymiarowa strzelanina, która aż kipi akcją, eksplozjami i adrenaliną.
Wcielasz się w role najlepszego i bezimiennego pilota śmigłowców militarnych Stanów Zjednoczonych. Którejś nocy budzi go telefon od generała z Centrali Sił Powietrznych. Grupa terrorystyczna N.I.T.O. właśnie zainicjowała procedurę zbrojeniową na szeroką skalę. Ponadto potwierdziły się przypuszczenia, że to właśnie członkowie tej organizacji są odpowiedzialni za kradzież kilku głowic nuklearnych, jaka miała miejsce kilka tygodni wcześniej. To, że komórki terrorystyczne N.I.T.O. ujawnią się w stolicach metropolii świata i rozpoczną swoje ataki, jest tylko kwestią czasu. Wywiad donosi, że N.I.T.O. wybudowało kilka kompleksów zbrojeniowych, w których produkuje zmechanizowane plutony bojowe oraz szkoli swoich terrorystów. Jest jeszcze czas, aby temu zapobiec. Oficjalnie żaden rząd nie może nic zrobić, gdyż wiązałoby się to z wypowiedzeniem wojny i podzieleniu świata na zwolenników i przeciwników N.I.T.O. Tego rząd Stanów Zjednoczonych chce uniknąć za wszelką cenę, gdyż prowadziłoby to do wybuchu III Wojny Światowej... z użyciem broni atomowej. Wszystko więc zostaje w rękach jednego pilota – Ciebie! To właśnie ty jesteś najlepszym z najlepszych pilotów USA i to właśnie w twoich rękach spoczywa los świata! Dostaniesz do dyspozycji najnowocześniejsze śmigłowce bojowe typu Apache – wzbogacone najnowszymi cudami techniki militarnej. Twoje zadanie podzielone zostało na szereg dwudziestu misji, które, jeśli wykonasz je zgodnie z wytycznymi, doprowadzą do rozbicia potęgi N.I.T.O. bez eskalacji działań zbrojnych na światową skalę. Zaczynasz więc swoją pierwszą misję mając do dyspozycji jeden z trzech dostępnych Apachy. Twoi zwierzchnicy zapewniają jednak, że wraz z czasem udostępnią ci nowe śmigłowce, z jeszcze bardziej potężnym uzbrojeniem.
Nie ma ani chwili do stracenia, trzeba działać! Fabuła nie zachwyca pod żadnym względem – ani historią jaką twórcy postawili przed graczem, ani sposobem jej opowiedzenia. Ot, cała fabuła jest po prostu napisana. Gracz może sobie ją przeczytać, a następnie rozpoczyna zabawę. Nie uświadczycie tutaj przerywników filmowych, ani takich, które są generowane na silniku gry. Nic z tych rzeczy. Fabuła jest prosta jak konstrukcja cepa – światu grozi III Wojna Światowa, w twoich rękach spoczywają jego dalsze losy. Albo rozgromisz bazy i jednostki N.I.T.O., albo świat który znamy legnie w gruzach. To wszystko, co gracz musi wiedzieć, reszta zależy od jego zręczności.
W gruncie rzeczy misje również nie są zróżnicowane. Wszystkie ograniczają się do jednego prostego, aczkolwiek wyczerpującego celu: zniszczyć wszystko i wszystkich na swojej drodze. Gracz zasiada za sterami śmigłowca, kamera cały czas przesuwa się do przodu, odsłaniając kolejne konstrukcje i siły N.I.T.O. Naszym zadaniem jest wybić je co do joty, oczywiście jeśli zależy nam na zdobyciu maksymalnej ilości punktów i podwyższeniu swojej rangi. Niszcząc wrogie jednostki i budynki zdobywamy punkty, to właśnie one pełnią kluczową rolę w grze. Chodzi o to, aby zdobyć jak największy wynik nim stracimy wszystkie życia. Nasz rekord jest zapisywany w bazie danych, a jeśli uznamy, że jest naprawdę wysoki, to możemy go przesłać do światowego rankingu pilotów AirStrike 3D, jaki znajduje się na stronie producenta. W ten sposób możemy konkurować w masowej demolce i anihilacji z rzeźnikami z całego świata. Dla najlepszych przewidziano nawet nagrody.
Ale jak te punkty zdobywać? Zniszczenie jednostki lub budynku daje nam pewną ilość punktów – mogą one ulegać modyfikacjom. Rozwalenie silosu z karabinka da nam X punktów, ale uczynienie tego za pomocą rakiet lub innych działek – np. plazmowych – sprawi, że otrzymamy X+Y punktów. Takie modyfikatory dotyczą również jednostek nieprzyjaciela. Im bardziej potężną bronią niszczymy wroga tym więcej punktów dostajemy. Ponadto wykończenie niektórych oponentów gratyfikowane jest bonusami punktowymi, lub po prostu power up’ami. Te pierwsze mogą się składać z 5000 lub 10000 punktów, tych drugich natomiast jest o wiele więcej. Podobna sprawa dotyczy uzbrojenia – niektóre wraki kryć będą amunicję, a niekiedy nawet nowe bronie czy bomby. Wszystko to należy zbierać z rozwagą. Wymagane jest aby nauczyć się rozpoznawać jaki power up kryje w sobie broń. O ile w przypadku rakiet sprawa jest oczywista, o tyle w kwestii broni wszystko się komplikuje. Nie posiadają one jednoznacznych ikonek, różnią się jedynie kolorami. Trzeba wiedzieć jaka broń kryje się za danym kolorem. Jeśli nie będziemy tego znali wówczas może się okazać, że zamienimy super śmiercionośną broń na zwykły karabinek, nawet do dziesięciu razy mniej efektowy niż działo, z którego pruliśmy przed chwilą. Generalnie wszystko sprowadza się do szybkiego rozpoznawania bonusów jakie pojawiają się przed nami na planszy, oraz jeszcze szybszego podejmowania decyzji czy je zebrać, czy zignorować.
Przed graczem stoi 20 poziomów, na nich z kolei pojawi się ponad 100 modeli sił nieprzyjaciela. Ponadto gdzieś w nich ukrytych jest trzech bossów, których pokonanie będzie dla nas nie lada wyzwaniem. Poziomy nie są duże. Na dobrą sprawę ukończenie każdego nie powinno zająć więcej niż 20 minut – pod warunkiem, że przetrwamy piekło jakie przygotowali dla nas twórcy. Tutaj pojawia się kolejny aspekt gry, który pozytywnie wpływa na grywalność – poziomy trudności. Są one bardzo zróżnicowane i jeśli zagramy na najłatwiejszym, to tytuł, oprócz fajerwerków i ferworu wojny na ekranie monitora, nie przysporzy nam większych emocji. Wręcz przeciwnie jest gdy wybierzemy sobie wyższe poziomy trudności. Piekło jakie wówczas wybucha na planszach dostarczy nam solidnej dawki adrenaliny i gigantyczną satysfakcję, kiedy wreszcie uda się nam ukończyć kolejną misję. Wracając do poziomów... zostały one podzielone na kilka odmiennych środowisk. Nasz Apache będzie więc latać w klimatach tropikalnych, nad puszczami i lasami, nad mroźnymi i pokrytymi śniegiem górami, pustkowiach i bezdrożach. Aby jeszcze bardziej uatrakcyjnić poziomy zdecydowano się wprowadzić różne warunki atmosferyczne. Wyglądają one bardzo ładnie, ale oprócz wizualizacji nie mają żadnego wpływu na grywalność, a tym bardziej zachowanie się naszego śmigłowca podczas walki. Pod kątem ukształtowania terenu twórcy również bardzo się postarali. Walczyć będziemy na równinach, plażach, nad urwiskami, górami, czy nad lasami. Wiąże się to z tym, że siły nieprzyjaciela atakować nas będą z trzech poziomów: wody, lądu i powietrza.
Okręty bitewne ostrzeliwać nas będą z powierzchni wody. Lekkie i ciężkie jednostki zmechanizowane z pól i ulic. Natomiast myśliwce, śmigłowce, a nawet eksperymentalne obiekty latające z powietrza. Każdy dysponować będzie bronią o innym wskaźniku nasilenia zadawanych obrażeń, będziemy więc musieli mieć się cały czas na baczności. Zresztą pozostawanie na jednym kursie, to pierwszy stopień do trumny; jeśli nie będziemy w ciągłym ruchu, wówczas przeciwnik szybko nas namierzy i wystrzeli ze wszystkiego czym dysponuje. Zostaje jeszcze kwestia bossów – odniesiono się tutaj do popularnego na automatach chwytu. Bossami w AirStrike 3D nie są jednostki, a całe struktury-bazy. Wielka baza, uzbrojona w superopancerzone działka i swoje centra dowodzenia, uaktywniające się dopiero po zniszczeniu linii obrony. Oprócz tego z baz cały czas wyjeżdżają nowe jednostki bojowe, których zadaniem jest odwrócenie naszej uwagi od ostrzału bossa. Pomimo, iż model grywalności walki z każdym z trzech bossów jest identyczny, to wymagają one od gracza coraz to większej zręczności, determinacji i pomysłowości. Każdego kolejnego bossa trudniej i dłużej będziemy niszczyć. Jeśli zawczasu nie uzbroimy się po zęby, to walka z nim może okazać się skazana na klęskę już na jej początku. Czasem opłaca się, aby przez cały poziom zbierać dodatkowe rakiety i bomby, by wykorzystać je w walce z bossem. Jednostki nieprzyjaciela musimy wtedy niszczyć bronią elementarną, a ta niekiedy jest mało efektowna.
Nie da się omawiać AirStrike 3D bez porównania go z topware’owym Heli Heroes. A analogii jest bardzo dużo, chociaż osobiście skłaniałbym się bardziej w stronę AirStrike’a. Dlaczego? Przede wszystkim nie ma w nim tych wszystkich quasi-realistycznych pierdół, które mają dać nam namiastkę realizmu. W AirStrike chodzi przede wszystkim o zabawę poprzez totalną dewastację i anihilację. Nie musimy się martwić o to, czy nasze działka się przegrzeją, albo czy starczy nam paliwa na ukończenie poziomu. Zadaniem gracza jest skupić się na pilotażu śmigłowca za pomocą kursorów i obsłudze trzech klawiszy ataku (działka, rakiety i bomby). Nie ma też fabuły nawiązującej do innych gier. W przypadku Heli Heroes mieliśmy odniesienia do topware’owej gry strategicznej World War III: Black Gold. AirStrike nie zmusza nas do znajomości żadnej innej gry. Zasiadając za sterami Apache’a możemy skupić się na samej walce. Ponadto Airstrike 3D daje nam więcej możliwości niż Heli Heroes, tam mieliśmy do dyspozycji tylko dwa śmigłowce, tutaj jest ich dziesięć. Każdy ma własne, charakterystyczne parametry i różne podstawowe uzbrojenie – pierwsze modele wyposażone będą w uniwersalny karabinek maszynowy, zaś ostatnie w ciężkie działa plazmowe. Fakt, że gra Topware’u ma znacznie bardziej rozbudowaną fabułę, wcale nie świadczy na niekorzyść Airstrike’a. Wręcz przeciwnie. Twórcy ograniczyli się do podstawowego i znanego jak świat zagrożenia dla świata i wprowadzili rolę pilota-zbawcy. Reszta nie ma znaczenia, nie ma żadnych wymysłów, które tylko odwracają nasza uwagę od tego, co w strzelaninie (rodem z automatów) jest najważniejsze – akcja, akcja i jeszcze raz akcja. Skoro już jesteśmy przy analogiach do Heli Heroes, to nie można pominąć oprawy graficznej. Jak na niskobudżetowe dzieło i własny silnik, to AirStrike sprawuje się znacznie lepiej niż powstały przed laty i nieustannie modyfikowany silnik Earth 2150. To, co programistom z Topware zajęło lata i setki megabajtów, koderom z Divo Games zajęło parę miesięcy i (dosłownie) kilkanaście mega powierzchni dyskowej.
Zaskakujące jest, że twórcy potrafili upchać tyle jednostek, poziomów, muzyki i efektów specjalnych w tak niewielkiej ilości megabajtów. Jeśli pominiemy kwestię przerywników filmowych w formacie animacji, to pobudzimy refleksje na temat konieczności tworzenia gier, zajmujących dwa lub trzy kompakty. Tym bardziej, że w AirStrike’u, oprócz bardzo dobrej oprawy wizualnej i niczego sobie efektów specjalnych, otrzymujemy też ścieżkę muzyczną. Jest ona kolejnym atutem gry, gdyż w swoim klimacie przypomina tę z pierwszego Unreala. Jeśli komuś odpowiadały te ambientalne rytmy, to z muzyki w AS3D będzie również zadowolony. Kiedy trzeba jest ona powolna, a kiedy akcje nabiera tempa, to muzyka podkręca adrenalinę w żyłach gracza.
Konfrontacja AirStrike 3D z Heli Heroes nie wypada najlepiej dla tego drugiego. Każda z nich ma swoje dobre, jak i złe strony. To czego nie ma jeden tytuł, uzupełnia drugi. Który jest lepszy? Gracze muszą sobie odpowiedzieć na pytanie czego oczekują od strzelaniny – czy dynamicznej akcji, zawrotnego tempa i multum emocji, czy statycznej strzelaniny, wzbogaconej fabułą i quasi-realistycznymi dodatkami? Osobiście stęskniłem się za czystej krwi zręcznościówkami wojennymi i dlatego AirStrike tak bardzo przypadł mi do gustu. Jeśli wy jesteście na etapie fascynacji rozbudowanymi wątkami fabularnymi, to AirStrike z całą pewnością powinniście unikać jak diabeł święconej wody. Tutaj tego po prostu nie ma... ale za to ten ferwor walki, ta dewastacja i ta całkowita anihilacja... raj dla oczu i męskiego ego żądnego bohaterskich czynów!
Krzysztof „Kokosz” Marcinkiewicz