[George] MARSYLIA - Portowe nabrzeża poradnik Broken Sword II: The Smoking Mirror
Ostatnia aktualizacja: 1 sierpnia 2016
Kiedy znalazłem się porcie, mrok skrzętnie ukrywał całą jego brzydotę. Z komina niewielkiej budki stróża sączył się dym, znaczy się ktoś tam był. Może u ciecia dowiem się czegoś wartościowego... Podszedłem do płotu...
Przywitało mnie warczenie psa. Niemiłe warczenie... Kiedy spróbowałem wspiąć się na ogrodzenie, psisko ruszyło do ataku... I pojawił się stróż.
Pies-zabójca? Pilnujący płotu? Ktoś tu ma nie po kolei... Jakoś muszę go obejść... Z drugiej strony budki zszedłem po schodkach nad wodę... Bogowie, co tu nie pływało... Wśród śmieci dostrzegłem wystający fragment kija.
Po wyjęciu go z wody, zauważyłem, że zakończony jest hakiem. Bosak? Przyda się... Przyjrzałem się platformie, do której mogłem sięgnąć tylko bosakiem, oraz zaryglowanej klapie w podłodze stróżówki. Chyba zaświtał mi pomysł... Wróciłem po schodach i zajrzałem w okienko domku. Zobaczyłem jak cieć otwiera klapę w podłodze i wyrzuca butelkę... Czy on nie słyszał o zbiórce odpadów?! Zapukałem w szybkę i zamieniliśmy kilka słów o psie, o magazynie "Condor Trans Global", czerwonych majteczkach i kilku innych mniej ważnych sprawach...
Znów zszedłem nad wodę... Bosakiem wyciągnąłem butelkę.
Miałem już szatański plan. Wróciłem do góry. Spróbowałem zdjąć pokrywę komina, ale była zbyt gorąca. Polałem ją wodą z butelki i ostrożnie zdjąłem. Teraz wystarczyło zatkać wylot komina butelką i patrzeć, co się będzie działo...
Zszedłem nad wodę i przez klapę w podłodze wszedłem do środka.
W środku niewiele rzeczy było godnych uwagi, dlatego też zmniejszyłem stan posiadania stróża jedynie o paczkę psich chrupek i kawałek węgla (na szczęście). Oho, stróż wraca, muszę wiać. Oczywiście, przez podłogę... W ostatniej chwili... Teraz mogę pozbyć się Dwudziestki...
Zwabiłem nieszczęsne stworzenie, skuszone chrupkami, na platformę, a następnie dokonałem wodowania przy użyciu bosaka. Przecież psy umieją pływać... Psa nie ma, stróż prawie zaczadzony, znaczy się można przejść przez płot bez problemów. Ma się te pomysły, nie?
Kryjąc się w cieniu przemknąłem wzdłuż muru, aż dotarłem do drzwi oznaczonych tablicą z nazwą "Condor Trans Global". Pukanie do zamkniętych drzwi na nic się nie zdało, gdyż hałas panujący wewnątrz wszystko skutecznie zagłuszał. Trzeba jakoś inaczej się dostać do środka. Na murze po lewej zauważyłem drabinę. Kiedy znalazłem się u góry, zajrzałem do środka przez okno. Proszę, proszę, znajomy czerwonoskóry. Tu cię mam, ptaszku... Wentylator tak hałasuje, że nie słychać własnych myśli. A jakby go tak... Bosakiem...
Wentylator przestał działać. Rozejrzałem się i zauważyłem skulonego za skrzyniami gościa, który najwyraźniej bał się Indianina jak ognia. Zaraz, o kim on mówił? Karzac? To chyba ich szef... Muszę Indianina jakoś stamtąd wywabić...
Podszedłem ponownie do drzwi i zapukałem. Moja potencjalna ofiara wystawiła głowę. Spróbowałem go namówić na pizzę, ale gość miał chyba na nią uczulenie, gdyż się zdrowo wkurzył. Kiedy usłyszałem otwieranie zamków, wbiegłem szybko po drabinie na górę. Wcześniej widziałem tam transporter do beczek. Zaraz, jak to działa? Pociągnąć za uchwyt? Aha, mam... Zobaczyłem, że Indianin podszedł w odpowiednie dla mnie miejsce, więc złapałem za uchwyt i beczka poszła... Ciekawe, czy umiał pływać...