Koniec „Dzikiego Zachodu”. Wspomnienia z Dzikiego Zachodu giełd komputerowych
Spis treści
Koniec „Dzikiego Zachodu”
Szaleństwo trwało aż do roku 1994, chociaż o planowanym wprowadzeniu ustawy o prawie autorskim wiedziano z pewnym wyprzedzeniem. Wydany 4 lutego dokument zakończył – przynajmniej od strony legislacyjnej – wolną amerykankę w kwestiach sprzedaży kopiowanego oprogramowania, filmów czy muzyki. Kontrowersyjny plan Balcerowicza pomógł wyhamować inflację, przygotowywano się do rozpoczęcia starań o przyjęcie do Unii Europejskiej, na polski rynek zaczęły coraz śmielej wchodzić zagraniczne firmy – to i prawodawstwo w końcu musiało dostosować się do zachodnich standardów.
„1. Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór).
2. W szczególności przedmiotem prawa autorskiego są utwory:
1) wyrażone słowem, symbolami matematycznymi, znakami graficznymi (literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne oraz programy komputerowe)”.
Fragment artykułu 1. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
Bynajmniej nie był to jednak koniec giełd komputerowych, chociaż wielu działających tam sprzedawców nie miało zamiaru ryzykować zatargów z prawem i skupiło się na w pełni legalnej działalności. Kiepska sytuacja gospodarcza kraju powodowała jednak, że popyt na pirackie wersje bynajmniej nie malał i część handlarzy nadal zarabiała niemałe pieniądze na już oficjalnie bezprawnej sprzedaży gier, płyt czy filmów. Nie potrafiły ich zniechęcić nawet naloty policji – po prostu zaczęto przystosowywać się do nowych warunków. Jeden z naszych pracowników przytoczył anegdotę o dwójce sprzedawców, z których pierwszy siedział w samochodzie z całym sprzętem, drugi natomiast obsługiwał klientów i w przypadku zakupu dzwonił na komórkę (wagi i wielkości cegły) do swojego współpracownika. Ceny za połączenia były wówczas bajońskie, ale jeden z wiodących operatorów wprowadził ofertę, w której pierwsze trzy sekundy rozmowy były darmowe. Spryciarze podawali więc sobie wyłącznie tytuły i natychmiast się rozłączali – i biznes się kręcił.
Zostało jeszcze 40% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie