Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Grand Theft Auto IV Publicystyka

Publicystyka 29 kwietnia 2015, 15:00

autor: Luc

Wybór, który prowadzi donikąd. Wspominamy GTA IV - najpoważniejszą odsłonę serii

Spis treści

Wybór, który prowadzi donikąd

Choć charakterystycznych dla poprzednich odsłon komediowych sytuacji i postaci nie zabrakło, całkowicie inaczej rozłożono akcenty. Prym wiedzie tu ciężki klimat i emocjonalne rozterki bohatera, z którym szybko nawiązujemy swoistą więź. Niko Bellic jako wojenny weteran z rejonów bałkańskich przybywa do Liberty City po to, by rozpocząć nowe życie. Skuszony listownymi obietnicami swojego kuzyna zostawia za sobą przeszłość i rusza w kierunku lepszej przyszłości. Tak przynajmniej początkowo może się wydawać. Szybko okazuje się jednak, że motywy kierujące protagonistą są znacznie bardziej złożone, a dodatkowo stoją za nimi wydarzenia, które śmiało można nazwać traumatycznymi. Bohater niedługo później przyznaje się do tego, że w rzeczywistości przybył do Stanów, aby dokonać zemsty na byłym partnerze, którego zdrada doprowadziła do wymordowania większości jego dawnego oddziału. Już samo to niesie ze sobą ładunek emocjonalny znacznie większy niż we wszystkich dotychczasowych odsłonach Grand Theft Auto razem wziętych, ale Rockstar wcale nie zamierzał na tym poprzestać.

Pełne okazji „Miasto Wolności” nie było dla Niko, niestety, zbyt łaskawe. - 2015-04-29
Pełne okazji „Miasto Wolności” nie było dla Niko, niestety, zbyt łaskawe.

Koniecznością wzięcia odwetu na osobniku, który zrujnował mu życie, bohater tłumaczy sobie niemal wszystko, czego dokonuje. Uciekając przed demonami z przeszłości, w rzeczywistości je goni, błyskawicznie po dotarciu na miejsce wpadając w spiralę nienawiści i przemocy, która doprowadziła go do obecnego stanu. Morderstwa, przemyt narkotyków, wymuszenia, napady – tak wygląda rzeczywistość Niko i choć jego postępki przyprawiają o gęsią skórkę, mimo wszystko czujemy do niego jakąś sympatię. W końcu nieodpartą chęć zemsty jesteśmy w stanie zrozumieć, choć im dłużej gramy, tym bardziej oczywiste staje się, że bohaterem kieruje jeszcze coś innego. Szeroko pojęte przetrwanie, o którym protagonista tyle mówi, przestaje brzmieć wiarygodnie, w chwili gdy pławimy się w setkach tysięcy dolarów, a mimo to nieustannie chwytamy się coraz „brudniejszych” zleceń. Sam Niko przyznaje zresztą podczas rozgrywki, że „pracuje dla każdego, kto odpowiednio płaci”. Swojej morderczej i niejako pazernej natury Bellic wypiera się praktycznie przez całą fabułę, wmawiając sobie, że wraz z dokonaniem zemsty w końcu będzie mógł od tego odejść, ale nie na tym polega jego największa tragedia. Ta dotyka go dopiero w finale historii.

Koniec końców, stajemy oko w oko z Darko Breviciem i przed wyborem, co należy z nim zrobić – oszczędzić czy zabić? Biorąc pod uwagę, że Niko przez ostatnie kilka lat miał obsesję na tym punkcie, kolejne morderstwo wydaje się oczywistym rozwiązaniem. Widząc jednak, jakim wrakiem człowieka jest cel naszej zemsty, przekonujemy się, że decyzja wcale nie należy do najprostszych. Gracze, którzy wysłuchali podczas tej sceny wszystkiego, co Darko miał do powiedzenia, dodatkowo musieli zmierzyć się z innym, równie bolesnym faktem. Słowa „Mówisz, że to przeze mnie jesteś zrujnowany? Zawsze byłeś mordercą. Ja ci po prostu pomogłem to ujrzeć” niosą ze sobą potężny ładunek emocjonalny, który stawia pod znakiem zapytania wszystko, co widzieliśmy podczas dotychczasowej rozgrywki. Tragizm sytuacji pogłębia fakt, że bez względu na to, co zrobimy – i tak jesteśmy na straconej pozycji. Zabijając Brevicia, niczego nie osiągamy, a sam Niko przyznaje, że po dokonaniu mordu czuje się tak samo jak wcześniej, czyli całkowicie pusty. Wszystkie zbrodnie, które poprzednio popełnił w imię zemsty i chęci przetrwania, okazują się więc bezcelowe... lub też potwierdzają ostatnie słowa Darko. Oszczędzenie go stawia nas w niemal identycznej sytuacji i także absolutnie niczego nie zmienia.

Grand Theft Auto IV

Grand Theft Auto IV