Efekty specjalnej troski. Wiedźmin Netflixa a sprawa polska
Spis treści
Efekty specjalnej troski
Jak wspomniałem, Andrzej Chyra wzorowo zagrał Borcha Trzy Kawki, znanego też jako złoty smok Villentretenmerth. Ale nikt nie pamięta jego aktorskiej kreacji, bo wszystkim w pamięci utkwił sam smok – nieudolnie animowana złota pokraka, niezgrabne gumowe cielsko, przez które Zbigniew Zamachowski chyba musiał leczyć kaca moralnego, powiedziawszy (jako Jaskier): „Smoku, jesteś piękny”. A przecież równie spektakularnych popisów na polu efektów specjalnych w Wiedźminie było jeszcze trochę. Choćby lawina z tego samego odcinka. Albo wspomniana strzyga. Pewnie, twórcy prawdopodobnie byliby w stanie wybronić się, podając jako usprawiedliwienie skromny budżet... tylko czy tak naprawdę cokolwiek jest zdolne zatrzymać tę kręcącą się od piętnastu lat karuzelę śmiechu?
Tak więc po Witcherze oczekujemy efektów specjalnych na poziomie. I możemy być o nie spokojni, skoro Platige Image znajduje się na pokładzie. Tylko nie spodziewajmy się istnego pokazu fajerwerków – w końcu nawet pierwszy sezon takiego blockbustera jak Gra o tron był pod tym względem oszczędny, skąpiąc widzom chociażby sceny bitewnej z prawdziwego zdarzenia (a znalazła się takowa w pierwszym tomie książkowej Pieśni lodu i ognia). A przynajmniej nie wyglądajmy tego od samego początku – wiadomo, wraz z oglądalnością przyjdzie większy budżet, wtedy zaś będzie można zaszaleć. Kręcąc na przykład bitwę pod Brenną w którymś kolejnym sezonie Witchera. Albo na przykład efektowną demolkę w wykonaniu dżina łapanego przez Yennefer w Ostatnim życzeniu.
Casting na level designera
Jest jeszcze jeden element Wiedźmina, który nieszczególnie zachwycił telewidzów – scenografia. Niektórzy oglądający mieli niezły ubaw, rozpoznając w serialowej Cintrze czy Wyzimie słynne polskie zamki, niezakamuflowane i nieudekorowane w żaden zauważalny sposób. Wesołości nie budziła natomiast twierdza Kaer Morhen... która w ogóle nie była twierdzą – za wiedźmińskie siedliszcze [dałabym raczej siedlisko] robiły gołe skały i jaskinie, pośród których zabójcy potworów żyli i się szkolili. Niewiele lepiej wypadały scenerie udające ludne miasta – przypominające co najwyżej amatorskie rekonstrukcje historyczne albo jakieś dożynkowe festyny, na których przykazano wszystkim uczestnikom nosić odpowiednie stroje. Dobrze, że chociaż zamkowe wnętrza i wiejskie scenerie całkiem nieźle spełniały swoją funkcję.
Czy twórcy Witchera staną na wysokości zadania? Tutaj również wiele zależy od budżetu – ale zdeterminowana ekipa, wzmocniona utalentowanym zespołem od efektów specjalnych, nawet z najbardziej „generycznego” miejsca powinna być w stanie wycisnąć tyle klimatu, ile trzeba. Byle tylko był to klimat przystający do słowiańskiego w gruncie rzeczy „Wiedźminlandu”.