filmomaniak.pl Newsroom Filmy Seriale Obsada Netflix HBO Amazon Disney+ TvFilmy
Filmy i seriale 12 września 2007, 12:43

autor: Arkadiusz Grzegorzak

Nazi gold. Uwe Boll - artysta niezrozumiany

Spis treści

Nazi gold

W Internecie ze zdumieniem czytałem opinie niektórych widzów, którzy twierdzą, że Deliverance jest lepsze niż część pierwsza. Skądże! Tamten obraz miał przynajmniej przyzwoite prowadzenie kamery i oświetlenie planu. Bloodrayne 2 przypomina natomiast fanfilm, nakręcony przez grupkę miłośników... niewiadomo czego, bo przecież z grą ma „toto” niewiele wspólnego, tak pod względem fabularnym jak i stylistycznym (np. inny kostium heroiny). Fakt, bohaterka jest dhampirem i nazywa się Rayne, ale z grubsza na tym podobieństwa się kończą. Zresztą, po co ukrywać tajemnicę poliszynela, sęk w tym, że film ten powstał tylko dlatego, iż Bollowi zostało jeszcze trochę z jego „funduszu” do wydania przed końcem roku fiskalnego i musiał utłuc tego kotleta na czas. Są co prawda filmy, tak złe że aż dobre, ale Bloodrayne 2 do nich nie należy. Jest to rzecz tak zła, że aż nudna, wypłowiała i, przepraszam za wyrażenie, po prostu głupia. Bardzo chciałem w tym obrazie odnaleźć coś pozytywnego, bo nie sztuka wyżywać się na biednym Uwe, ale nie znalazłem. Jeżeliby oceniać rozwój artystyczny Bolla po Bloodrayne 2 można by rzec, że udało mu się dokopać do nowego poziomu dna.

Ale – niespodzianka – drugi film Bolla w tym roku – Postal – jest jakieś osiem tysięcy razy lepszy niż nieszczęsna Rayne na Dzikim Zachodzie.

Postal to dzieło, nad którym nie można tak po prostu przejść do porządku dziennego. Jest to film obrazoburczy, nie uznający żadnych świętości. Miejscami obrzydliwy, miejscami zdumiewająco śmieszny, a na pewno szokujący. I wulgarny jak madame z moskiewskiego domu publicznego. No i jeszcze jedno: rzecz zdecydowanie jest dla widzów dorosłych.

Postal to szaleństwo i to większe jeszcze niż tamto z gry, choć – jak to bywa w filmach UB – nie mamy do czynienia z wierną adaptacją ekranową. Już sama fabuła robi niesamowite wrażenie. Rzecz jest o kolesiu znanym jako „Dude” (czyli... właśnie koleś, w tej roli znakomity, dla odmiany, Zack Ward), który wiedzie podły żywot w mieścinie zwanej Paradise (Raj). Kolo ma żonę przewyższającą wagą hodowlaną świnię (która psuje mu życie i zdradza go), właśnie stracił pracę i w ogóle jakoś mu się nie wiedzie. Postanawia odmienić swój los i razem z pokręconym wujkiem Dave’m (Dave Foley) wpadają na pomysł ukradzenia pożądanych przez wszystkich i niezwykle deficytowych laleczek Krotchy. Traf chce, że jedyną na rynku partię laleczek ma zwariowany neofaszysta... o nazwisku Uwe Boll, organizator parku rozrywek w formie obozu koncentracyjnego! Niestety laleczkami jest również zainteresowany... Osama Bin Laden i jego banda Talibów, ponieważ w owych sprośnych zabawkach przemycane są fiolki z wirusami Ptasiej Grypy.

W Postalu wszystko jest chore. Poziom epatowania widza wulgaryzmem przyprawia o zawrót głowy. Zdecydowanie to nie jest seans dla każdego i wielu widzów nie zniesie projekcji do końca. Boll – reżyser i scenarzysta – nie oszczędza nikogo: grubych, czarnych, Busha, Blaira, histerii wokół tragicznych wydarzeń 9/11, a nawet siebie jako zakamuflowanego nazisty. Co ciekawe, film ma swoje przesłanie i można go analizować na gruncie sprzeciwu wobec narzucanych przez telewizję norm, rodzajowi idiotokracji, wymuszonej poprawności politycznej, ogłupienia mas. To manifest anty-Bushyzmu. Postal stanowi brutalną do bólu, celowo niesmaczną komedię-szoker dla widzów, którzy szukają w kinie czegoś innego. W tych ramach film tryumfuje. Punkt dla Dobrego doktora!