Tygrysy, ludzie i władza – serialowe narkotyki Netflixa
Tiger King: Murder, Mayhem and Madness to jedna z najlepszych premier w historii Netflixa, jednak na pierwszy rzut oka serial nie wygląda na kino najwyższych lotów. Pozory mylą, a historię zwariowanego hodowcy tygrysów warto poznać z kilku powodów.
Spis treści
Mówi się, że życie pisze różne scenariusze. Banał. Różnica jest istotą naszego wszechświata (inaczej byłby on wszechświatem statycznym). Różnią się gusta i wartości, a ludzi można rozpoznać po odcisku palca. Są jednak rzeczy dziwne i dziwniejsze. Niektóre mają miejsce w obecności kilku świadków, inne zostają utrwalone na filmie. Wtedy trafiają do wieczornych programów informacyjnych lub – jeśli materiału jest wystarczająco dużo – do filmu dokumentalnego. Albo serialu. Albo reality show – zależy, jak dziwny jest materiał.
W nieoczekiwanym kwietniowym hicie Netflixa Król tygrysów historia przybiera wszystkie te formy i kilka jeszcze innych. To komediodramat i serial dokumentalny ocierający się o mockument, do tego niezła historia kryminalna – świetnie zrealizowany obraz, który sprawdza się jako lekka, wieczorna rozrywka, trzymająca w napięciu sensacja i socjologiczna podróż do serca amerykańskiego chaosu. To siedem odcinków prawdziwego tripu, który wjeżdża z opóźnionym zapłonem jak kartonik od hipstera z ostatniej imprezy. Może spowodować niespodziewane efekty uboczne, ale nie warto mijać go obojętnie.
Głównym bohaterem serialu jest Joseph Maldonado-Passage, znany jako Joe Exotic. Ekscentryk, były policjant, hodowca dzikich zwierząt, a oprócz tego: kowboj, showman, celebryta, podcaster i youtuber, niedoszły prezydent USA i równie niedoszły gubernator stanu Oklahoma, prawdopodobnie wokalista, obecnie skazaniec.
Jego historię poznajemy w 40-minutowych odcinkach składających się z wywiadów i nagrań w stylu reality, zarejestrowanych w ciągu pięciu lat kręcenia dokumentu, oraz spinającej wszystko narracji Joego, prowadzonej przez słuchawkę telefonu z zakładu karnego hrabstwa Grady.
Eric Goode rozpoczął nagrania, gdy – tropiąc handlarza gadów na Florydzie – trafił na faceta z panterą śnieżną na pace wana (przy 40-stopniowym upale). Już niedługo miał się przekonać, że świat właścicieli dzikich zwierząt jest większy i bardziej szalony, niż się spodziewał.
Bumf**k, Oklahoma
Ten serial to Chłopaki z baraków, tylko że naprawdę. Miejsce akcji to głównie zoo Joego Exotica, 6,5-hektarowy kompleks Greater Wynnewood Zoo zlokalizowany w przy autostradzie I-35, na wielkiej równinie między Oklahoma City i Dallas – w samym środku niczego. Pracownicy parku to zbieranina przypadkowych osób; dwojgu brakuje kończyn, niektórzy są zniszczeni przez metamfetaminę i odżywiają się przeterminowanym mięsem z Walmartu (podobnie zresztą jak ich tygrysy).
Postaci w tym spektaklu stanowią dla Joego Exotica godnych rywali – to freak show, którego uczestnicy prześcigają się w oryginalności niczym prawdziwe wersje bohaterów Davida Lyncha.
Serial jest po części świadectwem szaleństwa specyficznego dla Stanów Zjednoczonych. Niezapomniany George Carlin stwierdził kiedyś: „Kiedy się rodzisz, dostajesz bilet na pokaz dziwaków. Kiedy się rodzisz w Ameryce, dostajesz bilet w pierwszym rzędzie”. Tiger King potwierdza tę tezę: broń za pasem jest elementem stylówki tak naturalnym jak dżinsy (jeden z pracowników przypadkowo strzela sobie w głowę i umiera). Ulubiona rozrywka Joego i jego ekipy to jazda na quadach i strzelanie do materiałów wybuchowych nabytych drogą legalnej transakcji w pobliskim sklepie z bronią. Exotic występuje też w fantastycznie kiczowatych teledyskach do piosenek country – poświęconych jemu samemu. Królują tlenione włosy, kamizelki i flanele. Momentami jest naprawdę śmiesznie i Król tygrysów broni się bardzo dobrze również jako komedia.
Na pracownikach tego nietypowego zoo się jednak nie kończy, okazuje się bowiem, że hodowla dzikich kotów to niemal wyłącznie zajęcie ludzi szalonych. Inny hodowca egzotycznych zwierząt, Mahamayavi Bhagavan Antle, dla przyjaciół (i trzech, pięciu bądź ośmiu swoich żon – wersje są różne) Doc Antle. Samozwańczy Bhagawan (w hinduizmie „błogosławiony”), który to tytuł, obok tygrysów, daje mu pewne powodzenie u płci pięknej. Jego koty można zobaczyć np. w Księdze Dżungli czy Ace Venturze.
Kolejny miłośnik dzikich zwierząt to Mario Tabraue. Jak na ironię, ten rozbrajająco szczery król Miami lat 80., pierwowzór filmowego Tony’ego Montany, prowadzi być może najbardziej humanitarną hodowlę ze wszystkich zainteresowanych.
Pojawiający się pod koniec historii Jeff Lowe to zwiastun katastrofy, ekscentryczny milioner z niejasną przeszłością. Jego totumfacki, Allen Glover, to istny Leo Bonhart świata tygrysów. Jest też Rick Kirkham, reżyser, który tworzył w zoo Joego reality show i „miał to wszystko na taśmie – dobre, złe i paskudne”, jednak cały materiał spłonął w pożarze. Podpalenie? Tak. Kto? Nie wiadomo. Kirkham twierdzi też, że przeprowadził na haju wywiad na temat narkotyków z prezydentem Georgem Bushem sr. Tak. Postaci to niewątpliwy atut serialu.
Historia jest tak nietuzinkowa, a postaci tak barwne, że już zapowiedziano serial fabularny z Nicolasem Cage’em w roli głównej. Ten konflikt jak mało który nadaje się na fabułę serialu – to jeden z tych scenariuszy, które naprawdę napisać mogło tylko życie.