Te rzeczy z Dragon Balla potrafią zażenować nawet największych fanów
Akira Toriyama stworzył uniwersum inne niż wszystkie – Dragon Ball mimo upływu lat wciąż pozostaje jedną z najpopularniejszych serii na świecie. Opowieść o Goku i spółce miewa jednak słabsze momenty.
Spis treści
Dragon Ball to wielka opowieść i fenomen na skalę światową. Fenomen niepozbawiony, niestety, problemów. Niektóre z nich wynikają ze specyficznego poczucia humoru Akiry Toriyamy, inne z poważnych przeoczeń mangaki i jego współpracowników ze studia filmowego Toei, a jeszcze inne, szczególnie te dotyczące erotycznych wybryków Genialnego Żółwia, w ogóle trudno wytłumaczyć. O wielu z tych dziwactw znaczna część fanów wolałaby zapomnieć. Wy również? A może, myśląc o słabszych momentach z Dragon Balla, sięgacie pamięcią do całkiem innych scen? Koniecznie napiszcie o tym w komentarzach!
Great Saiyaman Gohana
Great Saiyaman miał być dragonballową satyrą na kino superbohaterskie. I na początku sprawdzało się to nieźle. Tyle że kiedy odcinków z przebranym Gohanem pojawiało się coraz więcej, opowiadany wciąż od nowa stary żart przestał śmieszyć, a zaczął żenować. Nic dziwnego, że w najnowszym filmie Dragon Ball Super: Super Hero Saiyaman nie pojawia się ani razu.
A jak w ogóle Gohan stał się superbohaterem? Po pokonaniu Cella wszystkie zasługi zostały przypisane Mr. Satanowi. Synowi Goku nie zależało na rozpoznawalności, co więcej: mógł się on dzięki temu skupić na tak ważnym dla siebie rozwoju umysłowym. Przy okazji chciał jednak walczyć z przestępczością jako zamaskowany bohater.
Wątek superbohaterski miał z założenia dodać nieco pikanterii wątkowi miłosnemu Gohana i Videl, córki Mr. Satana, która studiowała z nim na tym samym uniwersytecie. Potem jednak zaczął żyć własnym życiem, powracając także w Dragon Ball Super. Odcinki z Great Saiyamanem oglądało się jednak po prostu ciężko. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że Toriyama i Toei wreszcie porzucili ten wątek.