Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 4 listopada 2018, 11:30

Opowieść, a nie tło fabularne. Red Dead Redemption 2 – sandbox dla dorosłych

Spis treści

Opowieść, a nie tło fabularne

Po zaprezentowaniu pierwszej wersji tego tekstu redaktor zwrócił mi uwagę, że warto byłoby podkreślić różnicę w kształcie samej opowieści, odnosząc się do gier, w których naszym naczelnym zadaniem jest ratowanie świata, księżniczek, ujeżdżanie jednorożców i zdobywanie potężnych artefaktów mogących mieć wpływ na rozwój cywilizacji. Zarówno Kingdom Come, jak i Red Dead Redemption 2 oferują historie znacznie bardziej prozaiczne, których sednem nie są wielkie czyny, a wypełnienie woli ojca czy obrona przyjaciół. Czyżby okazywało się, że to, co zwykłe, bywa najbardziej interesujące i emocjonujące?

Nie zawsze. The Legend of Zelda: Breath of the Wild pokazuje, że gra, która wygląda jak bajka, wciąż może mieć do zaprezentowania dojrzałą historię. Wszystkie te tytuły mają do zaoferowania coś więcej niż kolejną opowieść o walce dobra ze złem i to jest problem... dla wydawcy. Tak złożonej i na pierwszy rzut oka zwykłej fabuły, jak w KCD i RDR2, nie da się w chwytliwy sposób streścić na pudełku. O ile mocniej brzmi: „skazany na śmierć przez własną rodzinę, wyruszasz na pełną przygód wyprawę, w trakcie której z wygnanego z domu najemnika będziesz mógł przeistoczyć się w legendarnego greckiego herosa” od „masz na imię Henryk i jesteś synem kowala”. To także kłopot dla części graczy, którzy chcieliby dokonać rzeczy wielkich, bo ich codzienność jest już wystarczająco zwykła.

RDR2 czy Kingdom Come nie są grami dla dzieci nie dlatego, że tak zadecydowały organizacje PEGI czy ESRB. Jak pisałem, tytułu tego artykułu nie należy traktować w pełni dosłownie. Pozycje te celują nie w gracza dorosłego, tylko raczej specyficznego. Dojrzałego bez względu na wiek. Takiego, któremu nie trzeba podawać radości na tacy ani nieustannie bombardować go bodźcami, żeby się nie nudził.

Czy wychodzi na to, że prawdziwa i „dorosła” gra musi być nużąca? Pewnie, że nie, ale jestem ciekawy, ilu spośród milionów klientów Rockstara ukończy RDR2 na sto procent? Nawet pomijając przyszły tryb online. Widzę, co dzieje się w mediach społecznościowych, gdzie narzekań na tempo zabawy jest bez liku, i mam wrażenie, że są to głosy osób, które zbyt pochopnie, na podstawie ledwie początku gry, już ją oceniają. A może po prostu nie potrafią się wciągnąć w cyfrowy świat tak jak ja?

Ile jest w stanie znieść gracz?

Czy obrany przez te dwie gry kierunek jest właściwy? Czy w przypadku Red Dead Redemption 2 tak szczegółowe oddanie różnych czynności faktycznie stanowi krok w kierunku realizmu, czy to tylko popis umiejętności twórców? Czy konieczność naprawiania zdartych butów w Kingdome Come rzeczywiście zwiększa przyjemności z gry? O tym, czy taki trend się utrzyma, przekonamy się w ciągu paru lat, kiedy na rynek trafią kolejne tytuły z dużym budżetem, takie jak Cyberpunk 2077 czy następne Assassin’s Creed. Warto pamiętać przy tym, że produkcja gry AAA musi potrwać. Jeśli dziś jakiś wydawca podjąłby decyzję: „zrobimy swoje RDR2”, zagralibyśmy w nie za trzy, cztery, pięć lat albo jeszcze później.

A może ten poziom immersji i detali to już górna granica tolerancji mainstreamowego gracza? Przy obecnych możliwościach i nadchodzącej kolejnej generacji konsol nietrudno wyobrazić sobie jeszcze większe, jeszcze bardziej ludne i jeszcze bardziej prawdziwe światy. Wadą Assassin’s Creed Odyssey była nie wielkość uniwersum, tylko brak pomysłu lub funduszy na jego wykorzystanie bez uciekania się do grindu. Jednak gdyby ten sam świat zapełnić bardziej zróżnicowanymi aktywnościami, zwiększyć dawkę realizmu i zaserwować równie ciekawą historię – czy nie zamknęłoby to ust wielu krytykom?

Kiedyś, kiedy gry z otwartymi światami w trójwymiarowej formie dopiero raczkowały, marzyły mi się tytuły, w których przejście przez Saharę zabrałoby mi co najmniej kilka godzin realnego czasu. I to pod warunkiem, że byłbym na to przygotowany i nie usechł gdzieś po drodze razem z wielbłądem. Dziś już wiem, że były to głupie pomysły, niemożliwe do zrealizowania nie tylko teraz, ale i za wiele, wiele lat. No chyba że gry zaczną wyglądać jak w Ready Player One, co mogłoby spowodować chęć choćby sprawdzenia się – ile jestem w stanie znieść, zanim poprzez wyczerpanie wirtualnego organizmu będę musiał się wylogować.

Red Dead Redemption 2 i Kingdom Come to obecnie dwa najbardziej hardcore’owe tytuły w mainstreamie gatunku, do którego przynależą. Żaden z nich nie prowadzi za rączkę, nie usiłuje zrobić z nas bezmyślnych małpek, klepiących w przyciski pada czy klawiatury. Każdy oferuje coś znacznie więcej niż tylko śmierć wirtualnych ludzików. Nie napiszę, że znajdziemy w nich kawałek historii świata, bo to byłoby już zbyt patetyczne, ale na pewno dużo świetnej rozrywki dla dojrzałych osób, w której jednak wielu pogubi się i znudzi nią już na starcie. Dobrze więc, że mamy wybór: wychodzi tyle gier, że w zasadzie każdy ma szansę natrafić na coś dla siebie.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Wróciłem do pierwszego Red Dead Redemption i o matko! Chcę wreszcie dostać ten remake!
Wróciłem do pierwszego Red Dead Redemption i o matko! Chcę wreszcie dostać ten remake!

Czasem lepiej nie wracać do starszych gier, bo te ciężko znoszą próbę czasu. Red Dead Redemption do takich produkcji nie należy, a delektowanie się nią jest lepsze, kiedy ma się za sobą „dwójkę”. Nie zmienia to faktu, że „jedynka” potrzebuje remake'u.

Chciałbym więcej takich gier dla dorosłych
Chciałbym więcej takich gier dla dorosłych

Nie, nie mam na myśli Cyberpunka 2077 ani The Last of Us 2. Nie mówię o grach brutalnych, ani tych wyuzdanych. Myślę o tytule, w którym możemy dużo siedzieć na kanapie i rozmawiać.

Nadeszła era nudnych gier – i to jest wspaniałe!
Nadeszła era nudnych gier – i to jest wspaniałe!

Kiedy wydawało się, że gry będą dziecinnieć, wbrew rosnącej średniej wieku graczy, przyszedł Rockstar, uchylił kapelusza, zmrużył oczy i powiedział: nic z tego. A za tym przykładem poszedł także sam Hideo Kojima.