Pikachu ewoluuje, a marka wraz z nim. Rok pokemonów, czyli jak Nintendo rozbiło bank
Spis treści
Pikachu ewoluuje, a marka wraz z nim
Poza odsłonami z głównego nurtu, pokroju Pokemon Red i Blue czy tegorocznych Sun i Moon, Nintendo chętnie inwestuje też w inne projekty z potworkami, które wykraczają daleko poza erpegowe korzenie serii. Nowe bestie na 3DS-ie nie były jedyną produkcją z pokemonami, którą firma wydała w tym roku: w styczniu w Japonii miało premierę przygodowe Great Detective Pikachu, zaś w marcu posiadacze Wii U dostali eksperymentalną bijatykę Pokken Tournament. Mimo dobrych recenzji i zazwyczaj pozytywnego odbioru takich nietypowych produkcji z Pikachu i spółką fanów jednak najbardziej zdają się interesować pełnoprawne części cyklu.
Nintendo dobrze o tym wie, ale wykorzystuje markę do sprzedawania graczom tytułów, które mają urozmaicić ofertę i dać odpocząć głównej serii. W tym aspekcie kieszonkowe potwory przypominają wszechstronnego hydraulika Mario, który nie tylko ratuje świat grzybków przed złem, ale i – od czasu do czasu – odwiedza kort tenisowy, tory gokartowe lub nawet bierze udział w olimpiadzie u boku niegdyś zajadłego wroga – jeża Sonica.
Pikachu jako uzależniony od kawy Sherlock Holmes? Eksperymenty z marką potrafią być dziwaczne, ale Nintendo musi się na nie decydować, by ta pozostawała w pamięci graczy. Szczególnie kiedy pełnoprawne odsłony erpegowego cyklu wychodzą średnio co 2–3 lata.
Gdyby Nintendo poszło drogą Activision, wydając co roku pozycje z głównego cyklu, szybko uśmierciłoby markę (co amerykańskiemu wydawcy już nieraz się udało). Spin-offy Pokemonów nie są tak dobrze oceniane jak gry z głównego nurtu, ale i tak się sprzedają, a fan, czekając na „poważną” odsłonę serii, nie zapomina o marce. Nintendo próbowało już raz zbyt szybko odciąć kupony w przypadku kolorowych maszkar, ale efekt nie był najlepszy – wydane nieco rok po premierze pierwszych części Pokemon Black 2 i White 2 z 2012 r. pozostają po dziś dzień najgorzej sprzedającą się parą gier z głównej serii.
Analizując powracającą popularność marki, warto też mieć na uwadze jej obecność w mediach innych niż gry. Pokemony, jak żadna inna własność intelektualna Nintendo, święcą triumfy w komiksie i telewizji, nie wspominając już o ogromnym zapotrzebowaniu na maskotki i gadżety związane z tymi potworkami. W listopadzie rozpoczęto emisję serialu na bazie Sun i Moon, w internecie możemy obejrzeć miniserię Pokemon Generations, zaś w 2017 r. do kin trafi dwudziesty już film ze stworkami w roli głównej.
Samo Hollywood zaczęło się nawet nimi interesować, bo wydania kasowej produkcji z Pikachu chce się ponoć podjąć amerykańska wytwórnia Lionsgate. Powrót pokemonów nie jest jednak wynikiem popularności marki poza grami, tylko sukcesu pewnej aplikacji, którego nikt nie był w stanie przewidzieć – mowa oczywiście o Pokemon GO.