Niewinny eksperyment stworzył nową religię. Niesamowita historia z pokemonami w tle
Niewinna zabawa w ogrywanie kultowego klasyka przez Twitcha doprowadziła do narodzin nowej internetowej religii. Setki tysięcy grających stworzyło bogatą mitologię, a przy okazji wzbudziło dyskusję dotyczącą optymalnego sposobu sprawowania władzy.
Spis treści
Ile osób może w tym samym momencie grać w grę single player? Ilu użytkowników jest w stanie naraz kontrolować jednego wirtualnego bohatera w uruchomionym na danej platformie tytule? Wydawać by się mogło, że odpowiedź na to pytanie jest oczywista. Kiedy w lutym 2014 roku na rozwijającej się platformie streamingowej Twitch startował projekt Twitch Plays Pokemon, nazywany również eksperymentem społecznym, mało kto spodziewał się, co może przynieść. Zamysł australijskiego programisty był prosty – uruchomić kultowe Pokemon Red z Game Boya Color i umożliwić granie w niego w tym samym momencie wszystkim uczestnikom transmisji. W tym celu powstał dedykowany interfejs, za pomocą którego każdy widz mógł zaproponować swoją komendę, licząc, że akurat jego pomysł na kolejny krok zostanie wdrożony w życie przez wirtualnego bohatera. Jak to działało?
Każdy uczestnik streamu mógł na czacie wybrać następny krok wirtualnej postaci, wskazując jeden przycisk z kilku dostępnych oryginalnie na przenośnej konsoli Nintendo. Tak jakby zdalnie grał na Game Boyu. Wpisując więc „start”, mógł wywołać menu, strzałką do góry przesunąć bohatera lub wskaźnik w menu, a literą „A” zaakceptować aktualnie podświetlony wybór. Szybko jednak mechanizm ten został zaktualizowany, by przyjmować ciągi komend, w rodzaju „A, A, B” lub „dół, dół, A”. O tym, która propozycja z wielu wpisanych na czacie zostanie wdrożona w życie, decydował tylko i wyłącznie los.
Jeśli jakimś cudem ominął Cię fenomen pokemonów i sprzedającej się w milionach egzemplarzy serii, oto szybkie przybliżenie podstawowych założeń. W każdej z gier zostajemy trenerem tytułowych stworków, który wyrusza na wielką wyprawę, a po drodze ma okazję złapać przynajmniej kilkadziesiąt gatunków, by wystawiać je do walk i rozwijać w tradycyjnie erpegowym stylu. Potyczki staczane są w systemie turowym, w którym walczący na przemian wydają polecenia i podejmują różnorakie decyzje. Po więcej odsyłam do GOL-owej encyklopedii.
Łatwo wyobrazić sobie efekt finalny, gdy do pozycji przeznaczonej dla pojedynczego gracza siada początkowo kilkadziesiąt osób, a z czasem kilkaset, by w pewnym momencie ich liczba osiągnęła dziesiątki tysięcy. O planowanie ruchów raczej wówczas trudno, wszak herosem kieruje nie jeden umysł, a całe grupowe ego. I każda jego część chce mieć wpływ na tę historię. Bohaterem miotają więc niejednokrotnie sprzeczne polecenia, kursor szaleje po menu gry, kiedy tylko zostanie ono wywołane, a z pozoru proste zadanie nazwania nowego stworka prowadzi do powstania tak wymyślnych imion jak AAAAAAAAAA, AATTVVV, ABBBBBBK (czy JLVWNNOOOO.
Rozpoczynający nową przygodę trener Red, bohater Pokemon Red, miał więc przed sobą zadanie z pozoru niewykonalne – przejść cały złożony świat gry, wyszkolić odpowiednio silną drużynę pokemonów i z ich pomocą zdobyć osiem cennych odznak, a na koniec rzucić jeszcze na kolana wielką czwórkę najlepszych wirtualnych trenerów. Misja skomplikowana dla samotnika, a co dopiero mówić o postaci sterowanej naraz przez tysiące, dla której kłopotliwe jest przejście kilku kroków w jednym kierunku i trafienie do drzwi.
O skali wyzwania w „Twitch plays Pokemon” z 2014 roku najlepiej świadczy fakt, że do legendy przeszły takie wydarzenia jak pokonanie obszaru z liczącą kilka pól długości skalną półką, z którą gracze walczyli parę godzin, lub próba wymiany pokemonów pomiędzy dysponującym sześcioma bohaterem a zbierającym wszystkie pozostałe komputerem.
Zabawna, długa, obfitująca w emocjonujące momenty przygoda z 2014 roku nie zyskałaby jednak nigdy takiej sławy, gdyby nie fakt, że w toku zmagań społeczność stworzyła własną internetową religię. Ale zacznijmy od początku.
Jak rodzi się internetowa religia
Wszystko zaczyna się dość niepozornie, jak to często w takich przypadkach bywa. W trakcie swojej podróży kierowany przez graczy Red trafia do Księżycowej Góry. Tam spotyka naukowca, który pozwala mu wybrać spośród dwóch skamielin prehistorycznych pokemonów – są to Helix Fossil i Dome Fossil. W plecaku Reda ostatecznie ląduje, jako kluczowy przedmiot, pierwsza z nich. A że uczestnicy transmisji działają chaotycznie i podejmują mnóstwo dziwnych decyzji, wkrótce staje się ona elementem przypadkowo wielokrotnie wywoływanym z menu.
To nie może być przypadek!
Red jest zagubiony i szuka duchowego wsparcia!
Potrzebuje przewodnika, więc kieruje swoje prośby do wielkiego Lorda Helixa!
Gracze dochodzą do wniosku, że skamielina, którą normalnie w toku przygody można ożywić, uzyskując pokemona omanyte’a, jest starożytnym bóstwem, stwórcą świata gry i opiekunem wszystkich zamieszkujących go istot. Lord Helix staje się duchowym przewodnikiem Reda, którego przeznaczeniem jest od tamtej chwili pomóc mu wrócić na świat.
Do tego potrzeba jednak wielkiej siły i odwagi, którą zagubione dusze graczy muszą jeszcze w sobie odnaleźć. Przed nimi dziesiątki przeciwności, przeszkód o niewyobrażalnej skali trudności, z którymi tylko osoby głęboko wierzące w moc Lorda Helixa będą w stanie sobie poradzić.
Dzień 4.
Nadszedł dla nas moment próby. Wreszcie możemy udowodnić swoje oddanie Panu i pokazać, że nie zlękniemy się niczego, bo wiemy, że jest cały czas blisko nas. Oto przed nami zdradziecka skalna półka, która wije się pod stopami niczym wąż, próbując zrzucić nas z właściwej ścieżki postępowania. Oto potężne drzewa blokują nasz postęp, nie pozwalając zbliżyć się do Pana i stanąć u jego boku w błogosławionym regionie Kanto. Lord Helix jest jednak z nami i niczego się nie boimy. Jesteśmy słabi, dlatego powierzył nam swoich wybrańców, by prowadzili nas w trudzie i znoju ku jego nieprzemijającej chwale.