Trochę poświęcenia. Recenzja serialu Wiedźmin – czy Netflix dał radę?
Spis treści
Trochę poświęcenia
Pomijanie i upraszczanie postaci tła względem oryginału to zresztą nagminny zwyczaj w tej produkcji. Szkoda, bo parę humorystycznych scen żywcem wyjętych z opowiadań pomogłoby lepiej nakreślić tak świat Geralta, jak i samego bohatera. Te drobne cięcia, pozbawiające uniwersum części charakteru, bolą najbardziej. Ale w którymś momencie zaczynamy je wybaczać. Widz niezaznajomiony z książkami Sapkowskiego nie zauważy większości spłyceń, może co najwyżej poczuć, że niektóre sceny należałoby czymś jeszcze wypełnić, by bardziej je ożywić.
Z kolei przemodelowanie i dopompowanie ogólnej intrygi wyszło prezentowanej historii na zdrowie. Najpierw wydaje się, że to konstrukcja chaotyczna, bo opowieść skacze między różnymi latami, zależnie od tego, czy przedstawia Ciri, Geralta, czy Yennefer. Poprowadzenie głównych wątków, powoli splatających się w jedną spójną całość, okazuje się ostatecznie jedną z większych zalet tej produkcji.
Reszta zmian, które widzimy w późniejszych odcinkach, to już niezbędne poświęcenie, by przełożyć prozę Sapkowskiego na język filmu – oraz zachować parę i budżet na najistotniejsze momenty. Najwyraźniej Hissrich wiedziała, że jak już machina ruszy i przestanie kaszleć – to nic jej nie zatrzyma. Bo to prawda. W którymś momencie łapałem się na tym, że po prostu oglądam z zainteresowaniem i czekam, co też przydarzy się temu nowemu Geraltowi. Bo ducha jego przygód i najistotniejsze punkty węzłowe podróży ekipa Netflixa uchwyciła.
Tak naprawdę na późniejszym etapie opowieść dostaje zadyszki tylko raz. Bardzo okaleczono jeden z najlepszych tekstów Sapkowskiego – opowiadanie Granica możliwości. Cały jego czar polegał na pokazaniu zbieraniny pędzącej za smokiem, szybkim zarysowaniu wyrazistych charakterów i wrzuceniu ich w kocioł niepewnego sojuszu, który zaraz miał wybuchnąć. I tego ostatniego (oraz paru statystów, żeby podkreślić rozmiar wyprawy) najbardziej tam zabrakło. Relacje oraz ostre jak żyleta dialogi zredukowano do niezbędnego minimum. Nadbudowa i przeróbki w ostatecznym wydźwięku jak najbardziej działają – ale droga do osiągnięcia celu mogła być dużo bardziej efektowna.
Zostało jeszcze 61% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie