Dragon Age: The Veilguard. Gry października 2024: ofensywa legendarnych marek
Spis treści
Dragon Age: The Veilguard
Data premiery: 31 października 2024
INFORMACJE
- Gatunek: RPG
- Platformy: PC, PS5, XSX
- Przybliżona cena: ok. 270 zł (PC), ok. 339 zł (PS5, XSX)
No weźta tego nie popsujta, dobrze?
Mam wrażenie, że Dragon Age: The Veilguard podzieli graczy. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której wszyscy jednogłośnie powiedzą: „Dobra ta gra BioWare, naprawdę dobra!”. Raczej będzie mieć ona swoich fanów, tak samo jak niesławna Inkwizycja, ale także grono osób, których nic już nie przekona, by w ogóle zechciały ją odpalić. Chociaż chyba wszyscy tak gdzieś podświadomie pragnęliby po prostu spędzić miło czas przy tym RPG. Życzę więc nam, aby tak się faktycznie stało!
Taka Inkwizycja czy jednak coś lepszego? Lub gorszego?
Dragon Age: The Veilguard to czwarta odsłona serii oraz bezpośrednia kontynuacja Dragon Age’a: Inkwizycji. Niebezpieczeństwo czai się tuż za rogiem, więc trzeba zebrać drużynę i przygotować się na ratowanie świata. Nie zabraknie romansów, zróżnicowanych towarzyszy, a także dynamicznej walki. Nie oczekujcie aktywnej pauzy, tylko podejmowania taktycznych decyzji za pomocą koła umiejętności. Znajdzie się tu również miejsce na kilka klas oraz ras, a także ponoć satysfakcjonujący system rozwoju.
Komentuje Krzysztof Lewandowski
Dragon Age: Początek to jedno z moich pierwszych RPG, w które miałem przyjemność grać. Z kolei drugą odsłonę cyklu recenzowałem równo 13 lat temu i była to moja pierwsza recenzja gry. Jak więc widzicie – z tą serią naprawdę wiele mnie łączy, przy niej zdobywałem doświadczenie i aż nie mogę uwierzyć, że z biegiem lat marka DA przybladła, a i moje uczucia wobec niej znacznie przygasły.
Gdzie to dawne BioWare, mające smykałkę do tworzenia porywających, epickich historii o ratowaniu świata oraz postaci, które dobrze spełniały się w roli kompanów i kochanków naszego bohatera? Straż Zasłony to być może jedna z ostatnich szans, by przekonać fanów, że kanadyjskie studio wciąż potrafi zaserwować wciągającą, heroiczną opowieść. Liczę, iż nowy Dragon Age przypomni mi dawne chwile w tym uniwersum, gdy jako nastolatek byłem zauroczony tutejszym mrokiem i czułem się emocjonalnie zaangażowany w bieg wydarzeń w Thedas. Nie jestem jednak pozbawiony obaw – udostępnione materiały nieszczególnie mnie przekonują pod względem wizualnym, boję się nadmiernie efekciarskiej walki, jak i tego, że może zabraknąć ciekawych zadań pobocznych (nie cierpię zapychania gier pozbawioną treści watą typu „przynieś to, zabij tamto”).
Wierzę jednak, że BioWare warto jeszcze dać szansę. A że akurat nie ma w pobliżu innego dużego RPG, tym chętniej wskoczę w buty strażnika Zasłony i zmierzę się z nowymi wyzwaniami świata Thedas.
Komentuje Krzysztof „Draug” Mysiak
Sytuacja trochę jak z Wichrami zimy Martina. Dziesięć lat temu recytowałem historię Thedas przez sen, a dzisiaj już ledwo pamiętam, o co chodziło z tym Solasem, Pustką i elfimi bóstwami. Co gorsza, nie wiem, czy mam ochotę sobie przypominać. Nawet nie dlatego, że wyrosłem z fantasy (aż tak źle ze mną nie jest... jeszcze), tylko raczej przez to, że Straż Zasłony wygląda okropnie nijako. Aż nie wierzę, że to mówię, ale na jej tle Inkwizycja jawi się poważną grą z wyrazistym charakterem.
Zresztą powątpiewam, czy mogę liczyć na jakiś sycący „fanserwis”, sądząc po tym, jak bardzo BioWare usiłuje trafić do nowych, młodych graczy tym rozmemłanym stylem graficznym i walką rodem ze szkoły imienia Legolasa. Cholery dostaję na widok animacji ataków łotrzyka. Właściwie to nie zagram w The Veilguard, dopóki się nie dowiem, czy gra nie jest przeładowana starciami i czy można obniżyć poziom trudności tak, by wrogowie padali od samego mojego wzroku. Gdyby interesowało mnie fabularne naparzanie się w klimatach fantasy przez dziesiątki godzin, grałbym w Diablo albo Elden Ringa.
A jeśli usłyszę, że jakiś sukinsyn zrobił coś Varricowi, to koniec z nami, BioWare!