autor: Szymon Liebert
Polska siła! Przegląd gier tworzonych nad Wisłą - część II
W naszym pierwszym przeglądzie gier produkowanych w Polsce zajęliśmy się największymi markami: Wiedźminem czy Dead Island. Nadszedł czas, aby zobaczyć, kto depcze po piętach tym tytułom.
Spis treści
Ostatnio sporo mówi się o tym, że Polska jest jednym z ważniejszych krajów europejskich w dziedzinie tworzenia gier. Rzeczywiście mamy mocnych producentów i kilka marek, w tym Wiedźmina, Dead Island czy chociażby Snipera. Jednak rosnącą potęgę naszego środowiska deweloperskiego pokazują tak naprawdę mniej kojarzone studia. Mówiąc krótko, jest ich tyle, że selekcja do tego materiału była wyjątkowo ostra. Wybraliśmy tytuły przeróżne – od zupełnie mikroskopijnych aż po rozpoznawane w świecie. Od gier tworzonych przez początkujące studia po produkcje doświadczonych zespołów. W przypadku każdej z głównych pozycji przeglądu przepytaliśmy też ich twórców. Poznajcie kilka obiecujących dzieł i ich autorów. Kolejną porcję omówimy niedługo w trzeciej części cyklu.
W Polsce można być małym
Na początek warto powiedzieć parę słów o specyfice naszego rynku. W Polsce można funkcjonować jako małe studio, chociaż nie jest to łatwe i wymaga sporej determinacji. Nad swoimi grami pracują stosunkowo młodzi i początkujący deweloperzy, jak chociażby twórcy The Mims: Beginning, czy DarkWooda, którzy nie kryją, że w wielu aspektach dopiero przecierają szlaki. Istnieją także firmy niezwykle doświadczone i tworzące gry popularne wśród odbiorców z całego świata. Takie nazwy jak Artifex Mundi czy Wastelands Interactive, może nie dla wszystkich brzmią znajomo, ale reprezentują wysoką jakość i konsekwencję w prowadzeniu interesów od lat.
Podstawowym problemem dla rodzimych autorów są naturalnie pieniądze. „Chałturzymy w reklamie” – śmieje się Jakub Kuć ze studia Acid Wizard, które obecnie tworzy DarkWooda. Trójka producentów radzi sobie, realizując różne kontrakty, a nad grą „pracuje na boku”. Próbą wyjścia z sytuacji jest w tym przypadku serwis Indiegogo, gdzie trwa zbiórka funduszy na projekt. „Takiej gry nie da się zrobić bez pieniędzy” – dodaje Artur Korda, kolejny „kwasowy czarodziej”. Patryk Hamerlak, reprezentant Tabasco Interactive zaznacza, że w Polsce istnieje spora liczba programów i dotacji, chociaż i u nas, i na Zachodzie nie dostaje się ich ot tak (nie udało się to na przykład autorom Race to Mars). Mimo to „są fundusze, które chętnie inwestują w nowe inicjatywy, są spotkania z ludźmi chcącymi ruszyć ze startupem”. „Konkurencja jest duża, pieniądze ograniczone, ale to dobry test na determinację” – dodaje Hamerlak. Innym problemem pozostaje to, o czym sporo mówiło się na festiwalu Digital Dragons: brak odpowiedniej i doświadczonej kadry.
Pozytywnie nastraja za to coraz większa liczba imprez, na których można pokazać mniejsze projekty – festiwali, przeglądów czy game jamów. Jako że w tym tekście chcemy skupić się na grach, wspominamy tylko o Pixel Heaven, które odbędzie się w czerwcu. W ramach tego wydarzenia będzie mieć miejsce panel Indie Basement i rozdanie nagród za najciekawszy tytuł.
Globalna widownia, polski hejt
Wiedźmin sprzedał się w Polsce w niebotycznym nakładzie, bo to znane i cenione u nas uniwersum, poza tym prawie każdy chciał wesprzeć być może największy polski projekt. Małe studia nie mogą liczyć na takie poparcie lokalnej widowni i raczej z definicji kierują swoje często niszowe produkcje do odbiorcy globalnego. Jak to wygląda w liczbach? „Trochę trudno określić szczegółowo ilość graczy z Polski, ale szacujemy, że jest to do 5% grających w nasze gry” – mówi Leszek Lisowski, właściciel i producent z Wastelands Interactive. Znaczna część opisywanych dzisiaj tytułów osiągnęła więc większy sukces za granicą niż nad Wisłą. U nas są one mało znane (lub wcale) i czasami, niestety, odbierane dość chłodno. Bo są niszowe, mniejsze, dwuwymiarowe, inne od mainstreamowych hitów – powodów można upatrywać w różnych źródłach. Kiedy Acid Wizard pokazało zwiastun DarkWooda, większość opinii była pozytywna. Jednak pojawiła się też krytyka. „Jakby nie było, gromy poszły od naszych” – śmieje się Kuć, który wraz z kolegami wylicza, że udział Polaków w ogólnym odzewie stanowił 4% i to właśnie w tym przedziale było najwięcej opinii negatywnych.
„Nastawienie, że to, co polskie, ma większą szansę być crapem albo przynajmniej na pewno okaże się gorsze, jest zwyczajnie głupie – myślę, że potrzeba nam więcej dumy, a bycie antypolskim przestanie być modne” – mówi Patryk Hamerlak z Tabasco Interactive. Producent dodaje: „Niezależnie od tego, jeśli będziemy mogli zrobić dla polskiego gracza coś extra i dać więcej i taniej, to zrobimy to”. Takie podejście cechuje zresztą wszystkich rozmówców, w tym Acid Wizard, któremu od rodaków „oberwało się” za DarkWooda. „My się tym bardzo nie przejęliśmy, co nie znaczy, że zamierzamy odwrócić się plecami do polskiej widowni” – tłumaczy Kuć. Producent dodaje, że „fajnie patrzeć na rodzimy rynek i wydać coś u siebie”. Wniosek jest jeden: przeglądajcie kolejne strony życzliwym okiem, bo polskie znaczy dobre.