autor: Asmodeusz
Gramy!. Pancerne starcie gigantów. Porównujemy World of Tanks oraz War Thunder: Ground Forces
Spis treści
Gramy!
Rozwiązanie zaoferowane przez War Thunder wydaje się bardziej sprawiedliwe. Każdy wariant czołgu posiada własną „ocenę bitewną”, zaś przeciwnicy dobierani są jedynie w jej ograniczonym zakresie. Dzięki temu pojazdy z roku 1940 napotkają jedynie swoje odpowiedniki u innych nacji, zaś gracze będą mogli regularnie korzystać z pełnego wachlarza maszyn. Niestety nie ma róży bez kolców: „ocena bitewna” niektórych pojazdów wydaje się zbyt niska. Przykładowo radziecki T-50 jest w stanie bez większego problemu pokonać każdego przeciwnika tego samego poziomu, a nawet niektóre bardziej zaawansowane maszyny. Drugi problem związany jest z tym, że wspomniana „ocena bitewna” służy balansowaniu pojazdów. Zdarzało się, że dobra passa maszyny związana ze złym modelem lotu (w przypadku bitew w przestworzach) powodowała, że w ramach kompensacji zaczęła ona spotykać coraz silniejszych przeciwników. Wraz z aktualizacją i poprawieniem błędów okazywało się, że dany samolot nie był w stanie sprostać oczekiwaniom. Niestety na kolejną poprawkę „oceny bitewnej” trzeba było czekać przez kilka miesięcy. Możemy co najwyżej mieć nadzieję, że w przypadku Ground Forces aktualizacje będą znacznie częstsze, a system doboru przeciwników – skuteczniejszy.
Czas przejść do właściwej rozgrywki. W obu produkcjach w walce bierze udział do trzydziestu graczy podzielonych na dwie drużyny, którzy będą próbowali wyeliminować siły wroga bądź też wypełnić cel misji: zdobyć i/lub utrzymać wyznaczony punkt na mapie. World of Tanks pozwala nam zasiąść za sterami jednego pojazdu; w przypadku gdy zostanie on zniszczony, nasz udział w bitwie dobiega końca – możemy wrócić do garażu, wybrać inną maszynę i zacząć kolejną grę. W War Thunder rozgrywka zależy od wybranego trybu gry. W bitwach zręcznościowych mamy do dyspozycji kilka modeli pojazdów, stąd też strata jednego czołgu nie wyeliminuje nas z walki. W starciach realistycznych bądź symulacji możemy skorzystać tylko z jednej maszyny, lecz zależnie od jej klasy posiada ona jedno (czołgi ciężkie i niektóre niszczyciele) lub kilka (czołgi średnie i lekkie) „żyć”. Niestety ten podział powoduje, że maszyny posiadające jeden żywot są znacznie mniej interesujące niż te, którymi można zagrać kilka razy. Stąd też kolosy takie jak Jagdtiger są wyraźnie słabsze i mają mniejszy wpływ na rozgrywkę niż np. T-54, który pozwala na powtórne podejście do gry.
Tempo rozgrywki jest zbliżone w obu grach. Pojazdy w World of Tanks poruszają się odrobinę szybciej i lepiej trzymają się drogi niż te w War Thunder, lecz różnice są minimalne. W przypadku tej drugiej produkcji można jeszcze zauważyć sporo błędów związanych z fizyką jazdy (np. rozbijanie się czołgów na kamykach o średnicy 20 cm czy też dziwne zachowanie maszyny podczas zawracania w miejscu), lecz problemy te powinny zostać wkrótce rozwiązane. Ze względu na zastosowanie punktów życia w World of Tanks gracze mogą być znacznie agresywniejsi i częściej atakować umocnione pozycje – zniszczenie czołgu za pomocą jednego pocisku należy tutaj do rzadkości. W War Thunder rozgrywka przypomina bardziej walkę pozycyjną: jako że każdy pojazd może zostać wyeliminowany już pierwszym strzałem, gracze często będą zmuszeni do szukania alternatywnej drogi ataku i flankowania sił przeciwnika. Niestety aktualnie spora liczba osób „kampi” w miejscu, w którym się pojawiła, stąd też we właściwej rozgrywce często bierze udział zaledwie 6-8 pojazdów, reszta zaś pełni rolę statystów. Możemy jedynie mieć nadzieję, że w przyszłości styl gry stanie się bardziej agresywny, nastawiony na błyskawiczne zdobycie ważnych przesmyków czy wzniesień na mapie.