autor: Krzysztof Sobiepan
„Wprawdzie ja jestem najlepszy, ale on jest jeszcze lepszy!”. Skórki za... 1700 zł – fakty z Fortnite 💰
Spis treści
„Wprawdzie ja jestem najlepszy, ale on jest jeszcze lepszy!”
Nikogo nie zaskoczy chyba informacja, że w Fortnite’a grają miliony osób. Pod koniec września twórcy z Epic Games pochwalili się, że w sierpniu w grze bawiło się rekordowe 78,3 mln unikatowych graczy. Wersję na smartfony z Androidem podczas pierwszych 21 dni okresu testowego pobrało 15 mln użytkowników, a wedle serwisu Sensor Tower edycja na iOS-a przekroczyła niedawno pułap 300 mln dolarów przychodu. Spodziewać się można, że z takimi wynikami tytuł ten zdobędzie też miano najpopularniejszej gry 2018 roku w serwisie YouTube, a jednak nic bardziej mylnego.
Podpytany przez dziennikarzy z The Verge Ryan Wyatt – dyrektor ds. gier i wirtualnej rzeczywistości w tej firmie – wspomniał, że owszem, zainteresowanie segmentem battle royale wzrasta dość szybko. Liczba poświęconych nowemu trybowi rozgrywki materiałów i popularność zawartości wideo na ten temat nie może się jednak równać z filmikami i społecznością gry pozostającej od lat globalnym numerem jeden na YouTubie. Moment na zastanowienie? Nie potrzebujecie go? Tak, oczywiście, że chodzi o Minecrafta.
Wyatt wyjaśnia, że różne zakątki świata w nieco odmienny sposób reagują na określone produkcje. Na Dalekim Wschodzie w pierwszej dziesiątce cieszących się największym zainteresowaniem gier znaleźć można parę mobilnych pozycji MOBA, które w ogóle nie obchodzą Amerykanów i Europejczyków. Podobnie jest z Fortnite’em, który nieco gorzej radzi sobie poza ogólnie pojętym Zachodem. Kanciasty survival zaś odniósł prawdziwie ogólnoświatowy sukces i najpewniej jeszcze przez dłuższy czas pozostanie na pozycji youtubowego hegemona.
Zatańczmy, zatańczmy tak jak jeszcze nikt...
Są rzeczy, których po prostu nie wypada robić publicznie. Jeszcze jakiś czas temu do tego typu czynności zaliczyłbym naśladowanie często dość dziwacznych, rytmicznych podrygów występujących w grach wideo. OK, na konwencie, wśród swoich, odtwarzanie tańca z Fortnite’a może jeszcze delikwentowi ujść na sucho, bo jego artystyczny pokaz zostanie zapewne zrozumiany przez wtajemniczonych (choć niewykluczone, że i tak pokręcą głowami lub walną facepalma).
Blizzard urządza nawet coroczny konkurs, w trakcie którego oglądamy takie atrakcje jak „damski taniec dranei” czy wzorowany na układzie M. C. Hammera „męski taniec orków” z World of Warcraft. Fortnite ze względu na swoją popularność wychodzi jednak poza hermetyczną nerdowską społeczność, często dziwiąc przeciętnych obywateli, nieświadomych istnienia tego niezwykle popularnego tytułu. Niektórzy youtuberzy tańczą na ulicach wielkich miast, inni zatrudniają speców od choreografii, by odtworzyć konkretne układy. Filmy na platformie Google’a nadal mają jednak ograniczony zasięg w porównaniu z... telewizją kablową.
Najbardziej zuchwałe i wprawiające w zakłopotanie starsze pokolenia hołubce wywija się bowiem na małym ekranie. Początki tego trendu zauważyć można było na boiskach – sportowcy, odtańcowując swój ulubiony numer z Fortnite’a, cieszyli się ze zdobytego punktu czy strzelonej bramki. Jeszcze w zeszłym roku udane przyłożenie świętował w ten sposób biegacz (ang. running back) New Orleans Saints Mark Ingram, a trend szybko przyjął się w wielu innych drużynach futbolu amerykańskiego. Bliżsi Europejczykom mogą być zaś piłkarze. Angielski pomocnik, Dele Alli, nie dość, że Fortnite’a streamuje (zdarzało mu się nawet grać z popularnym Ninja), to na boisku także nie omieszka zaprezentować swojego flossa. Ten sposób wyrażania radości rozprzestrzenił się już na inne dziedziny telewizyjnej rozrywki – charakterystyczne ruchy pojawiły się chociażby w randkowym reality show Love Island czy w Tonight Show prowadzonym przez Jimmy’ego Fallona.
FAŁSZYWY KONIEC GRY
Pamiętacie, ile przeżyliśmy już końców świata, przewidywanych przez astrologów, proroków i indiańskie kalendarze? Trudno je zliczyć. Fortnite też to przeżył. W kwietniu bieżącego roku po sieci zaczęły krążyć plotki, zgodnie z którymi serwery gry miałyby zostać zamknięte z powodu problemów prawnych. Wyznaczono nawet datę końca – 24 maja 2018. Szybko się okazało, że cała sprawa to zwykły fake news, a Fortnite wciąż działa, zupełnie jak nasz świat po końcu kalendarza majów.