Jakoś lepiej się to chłonie... bez bugów. Filmowy Cyberpunk 2077 mógłby być arcydziełem!
Spis treści
Jakoś lepiej się to chłonie... bez bugów
Mieszanka gatunkowa zawsze wychodzi wszelkim formom filmowym na dobre, czyniąc seans nieprzewidywalnym i bardzo świeżym dla widza. Rzuca on bowiem odbiorcy wyzwanie i każe mu być uczulonym na najdrobniejsze smaczki. A ten siedzi pełen napięcia na sali kinowej, będąc ciekawym, w którą stronę twórcy zdecydowali się poprowadzić historię.
Jak na szpilkach można też siedzieć przy okazji gry, ale jest to, niestety, mocno ograniczone. Bo Cyberpunkowi 2077 fabuła wychodzi najlepiej, gdy wsysana jest ciurkiem – zadanie główne po zadaniu głównym. Jakikolwiek przestój czy mała przerwa na misję poboczną kończy się, co prawda, wtopieniem w ten świat, ale i oderwaniem od wiodącego wątku opowieści oraz zrzuceniem z siebie tych wszystkich emocji, które towarzyszą nam przy wspólnej akcji z przykładowymi Takemurą czy Judy. Nie wspomnę już nawet o glitchach i ścinkach całkowicie wybijających z immersji w najmniej odpowiednich momentach.
Dwugodzinny film byłby pod tym względem o wiele bardziej płynny, dynamiczny i angażujący. Bo wyobraźcie sobie, że w ciągu tego krótkiego kinowego doświadczenia skupilibyśmy się na całej fabularnej esencji Cyberpunka, samych mięsistych i zgrabnych dialogach oraz ciągłym budowaniu relacji bez zbędnych eliminacji lokalnych gangów czy cyberpsychopatów. Taka produkcja dostarczyłaby pożądanej liniowości – wszystkie atrakcje pisanego przez tyle lat scenariusza mielibyśmy podane na jednym talerzu i pochłonęlibyśmy je od razu. A potem z radością powrócilibyśmy po dokładkę.
Kto kim? I dlaczego?
Podsumujmy więc – nie musimy za dużo zmieniać w samej koncepcji, szukamy jedynie dobrych rzemieślników, którym uda przełożyć atrakcyjną już wizję gry wideo na język filmu. Koniecznie więc potrzebujemy reżysera o doświadczeniu scenariopisarskim, aby sam mógł sobie skondensować tekst „Redów”, dodać mu odrobinę autorskiej energii i podać nam tak, byśmy nie mieli żadnych ale, porównując efekt końcowy z materiałem źródłowym.
Zostało jeszcze 68% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie