Nie taki dziki Dziki Zachód. RDR2 kontra fakty – nie taki dziki Dziki Zachód
Spis treści
Nie taki dziki Dziki Zachód
Obalmy pierwszy mit – Dziki Zachód wcale nie był taki dziki. Był dużo spokojniejszym miejscem, niż próbują wmówić nam westerny. Nawet najwięksi przestępcy czy stróże prawa tamtych czasów mocno przesadzali, opowiadając o swoich wyczynach – przypisując sobie morderstwa i inne zbrodnie, których nigdy nie popełnili. Billy the Kid tak naprawdę zabił mniej niż 10 osób, a nie ponad 20, jak twierdził. „Dziki Bill” nie wyszedł poza cyfrę 7, choć legendy mówią o ponad setce, a Jesse James zostawiał specjalne listy dla prasy, by to na pewno jemu przypisano dokonane przestępstwa.
W tych bardziej cywilizowanych miastach, centrach kowbojskiego życia, pod koniec XIX wieku dochodziło średnio do 0,6 morderstwa na rok. W Dodge City, Ellsworth czy Tombstone rekordy padały przy 5–6 zabójstwach rocznie. Trochę bardziej niebezpiecznie było w miejscowościach nadgranicznych czy osadach przy kopalniach lub budowach torów kolejowych, gdzie zakaz noszenia broni nie był tak przestrzegany. Tam liczba morderstw była podobna, ale przypadała na mniejszą liczbę mieszkańców. Tymczasem władze Los Angeles w 2017 roku uznały za sukces ledwie 282 zabójstwa (63% z nich było powiązanych z działalnością gangów). Oczywiście współczesne Los Angeles jest znacznie większe od miast na Dzikim Zachodzie, niemniej to porównanie działa na wyobraźnię.
Bankowe fortece
Czy to w poważnym filmie, czy u komiksowych braci Daltonów – jednym z najczęściej wykorzystywanych westernowych motywów jest napad na bank. Zamaskowani bandyci wpadają do sali, terroryzują wszystkich i z workami pieniędzy uciekają, strzelając na postrach. Taka scena obowiązkowo znalazła się w grze Red Dead Redemption 2, a wydawca zachęcał jeszcze do kupna edycji specjalnej z dodatkową misją, w której możemy obrobić kolejny bank. Gdyby jednak członkowie gangu Dutcha mieli trochę oleju w głowie, a gra chciała być autentyczna – z pewnością odpuściliby taką akcję. Banki na Dzikim Zachodzie były ostatnim miejscem, gdzie przestępcy chcieliby się wzbogacić!
Według historyków przez niemal całą drugą połowę XIX wieku, czyli przez jakieś 40 lat, doszło do około ośmiu napadów na banki na terenie piętnastu stanów. W niedużych miastach były one ich centralnym punktem i zwykle znajdowały się w tym samym kompleksie budynków co sklep i biuro szeryfa. Ciężko było wejść i wyjść z banku, nie kiwając głową stróżom prawa na dzień dobry, a to czyniło napady niezwykle ryzykownymi i mało opłacalnymi. Jeśli ktoś już decydował się na taki skok – przechodził do historii – tej książkowej i popkultury, jak chociażby Butch Cassidy czy Jesse James.
Dla porównania w 2016 roku doszło w USA do 3733 napadów na banki i kolejnych 343 na spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe (ang. Credit Union). Przyrost od ośmiu napadów w ciągu 40 lat do ponad czterech tysięcy w rok wydaje się całkiem spory. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że liczba ludności od 1890 do 2016 roku zwiększyła się w USA zaledwie czterokrotnie.
Bandyci najczęściej wybierali o wiele „bezpieczniejsze” obiekty ataku, jak pociągi czy odosobnione na szlaku dyliżanse. Widowiskowe wskakiwanie z pędzącego konia na jadący pociąg, obecne również w Red Dead Redemption 2, jest jednak wymysłem rodem z Hollywood. Bandyci wsiadali do pociągu jako zwykli pasażerowie i czekali na właściwy moment lub blokowali tory gdzieś na odludziu, zmuszając skład do zatrzymania się. Tutaj gra zalicza plusa, bo raz właśnie tę drugą metodę wybrał gang Dutcha. Z rabowania pociągów słynęły również ekipy Butcha Cassidy i Jessego Jamesa.
PECHOWY BANK W NORTHFIELD
7 września 1876 roku ośmiu członków gangu James-Younger (wśród nich słynny Jesse James – jego twarz jest na miniaturce) wjechało do miasta Northfield, by obrabować First National Bank. Trzech bandytów weszło do środka, reszta została na czatach. Pracownicy placówki odmówili wydania pieniędzy, co jeden z nich przypłacił życiem, ale zamieszanie wokół banku zauważył miejscowy sklepikarz. Szybko ogłosił alarm, a zwykli mieszkańcy miasta zaczęli biec po broń (jak pamiętamy – składowaną w wyznaczonych miejscach).
Rozpoczęła się spontaniczna „społeczna” obrona banku. W trwającej około siedmiu minut strzelaninie zginęło dwóch bandytów i jeden cywil. Reszta rzezimieszków zbiegła, a stróże prawa rozpoczęli największą obławę w historii Stanów Zjednoczonych. Jesse James nie dał się złapać, ale był to koniec gangu James-Younger. Mieszkańcy Northfield do dziś co roku świętują „dzień pokonania gangu Jessego Jamesa”. W trakcie obchodów można zobaczyć rekonstrukcję tamtych wydarzeń, wziąć udział w rodeo czy pójść na koncert.