Bo to zła kobieta była. RDR2 kontra fakty – nie taki dziki Dziki Zachód
Spis treści
Bo to zła kobieta była
Kobiety w Red Dead Redemption 2 nie są słabe i niewinne. Potrafią poprowadzić cały gang do napadu na bank i bez mrugnięcia okiem trzymać na muszce niewinnych miastowych – tak jak Karen Jones w jednej z misji. Nie jest to jednak ślepe podążanie za modą na poprawność polityczną w grach, tylko trzymanie się faktów historycznych. Na Dzikim Zachodzie działały kobiety wyjęte spod prawa, były członkiniami gangów i popełniały te same przestępstwa co reszta bandytów.
Laura Bullion należała do Dzikiej Bandy Butcha Cassidy i często brała udział w napadach przebrana za mężczyznę. Pearl Hart z kolei została złapana w 1899 roku (w tym samym roku toczy się akcja Red Dead Redemption 2), po jednym z ostatnich napadów na dyliżans w Stanach Zjednoczonych. Bellę Starr nazywano królową bandytów, a o jej życiu powstało kilka filmów. Tak naprawdę jednak większość jej działalności to sfera legend, a nie faktów. Pewne jest tylko to, że uwielbiała kraść konie.
Wielbłąd z Dzikiej Doliny
Na zakończenie ciekawostka, której w Red Dead Redemption 2 nie znajdziemy, ale jest istotna dla Dzikiego Zachodu. Otóż w pewnym okresie niczym niezwykłym nie były biegające na wolności wielbłądy – tak jak mustangi czy bizony. Wszystko przez program armii amerykańskiej, która zakładała, że odporne na warunki atmosferyczne zwierzęta lepiej spiszą się podczas transportu sprzętu niż muły i konie. Sprowadzono więc sporą liczbę wielbłądów z Egiptu i Maroka.
Podczas wojny secesyjnej wiele z nich uciekło na wolność i zaczęło się z powodzeniem rozmnażać. Wielbłądy żyły swobodnie w Stanach Zjednoczonych przez około 100 lat. Ostatnie doniesienie o spotkaniu z dziko żyjącym przedstawicielem tego gatunku pochodzi z roku 1941. Doszło do niego w Teksasie. Szkoda, że autorzy nie uwzględnili takiego widoku w którejś z lokacji (a może taki easter egg po prostu wciąż czeka na odkrycie?).
PRAWDZIWY ATAK LEGENDARNEGO NIEDŹWIEDZIA?
Na początku gry Red Dead Redemption 2 mamy okazję zapolować na niezwykle groźnego legendarnego niedźwiedzia grizzly. Wspomniany wcześniej „Dziki Bill” Hickok przeżył ponoć podobne starcie. W 1860 roku, jadąc z ładunkiem poczty Pony Express, natknął się na drodze na samicę niedźwiedzia czarnego z dwoma małymi. Zszedł z powozu i strzelił jej w głowę, ale kula tylko odbiła się i rozzłościła zwierzę. Niedźwiedzica przygniotła Hickoka ciałem, a ten zdołał jeszcze strzelić ponownie, raniąc jej łapy. Kiedy zwierzę złapało zębami ramię Hickoka, Bill dobył nóż i przeciął bestii gardło. Poraniony na całym ciele spędził cztery miesiące przykuty do łóżka.
Sensowny kompromis
Wizerunek Dzikiego Zachodu o wiele bliższy historycznej prawdzie ujrzymy raczej w rodzinnym serialu Domek na prerii niż chociażby w Szybkich i martwych. Red Dead Redemption 2 powinno być nastawione na akcję i jak najlepszą rozrywkę, dlatego nawet spore odstępstwa od realiów są tu całkowicie akceptowalne czy wręcz wskazane. O ile więc w skali mikro gra czasem nieco przesadza z wiernością realizmowi (zobaczcie nasz tekst na temat detali w RDR2), tak w skali makro osiąga całkiem zadowalający kompromis, miedzy tym co prawdziwe i autentyczne historycznie, a tym co po prostu w grze akcji musiało się pojawić.