Najlepsze gry na Pegasusa, czyli dla jakich gier zarywaliśmy noce 30 lat temu
Choć Pegasus to ledwie klon konsoli NES (która pierwotnie nazywała się Famicom), kłopoty z nazewnictwem schodziły w latach 90. na dalszy plan, kiedy można było odpalić kartridże z rynku i dać się pochłonąć bez reszty kilku kolorowym pikselom.
Spis treści
Od lat polscy użytkownicy konsoli NES konsekwentnie mówią na nią „Pegasus”. I choć to nazwa w ogóle nieużywana przez anglojęzyczna media, w Polsce przyjęła się na tyle, by przeciętnemu graczowi z lat 90. termin „NES” nie wiązał się kompletnie z żadnymi wspomnieniami.
W 1983 roku zadebiutowała na rynku w Japonii wyprodukowana przez Nintendo konsola trzeciej generacji. Na początku występowała jako Nintendo Family Computer lub Famicom. Kiedy jednak trafiła dwa lata później na rynek amerykański, przechrzczono ją na Nintendo Entertainment System (NES). I właśnie z tą nazwą najczęściej możecie się spotkać, surfując po niepolskojęzycznym necie. W naszym kraju konsola zadebiutowała oficjalnie dopiero w 1994 roku. Jej wersje znacznie się od siebie różniły – niektórym udało się dostać uważaną za mniej zawodną japońską, niektórzy zetknęli się z amerykańską. Najwięcej z nas miało jednak styczność z klonem tej konsoli o nazwie „Pegasus”.
Dziś w necie możemy zagrać w niemal wszystkie tytuły, które prawie 20 lat temu ukazały się na tej konsoli. Pierwszą grą na NES-a, a więc także dostępną na jego zhackowanej (choć legalnej!) wersji, jest Galaxian, wydany już w 1979. Niedługo później rynek podbiły również Donkey Kong, Mario Brothers i oczywiście Super Mario Bros. Każdy z twórców tych gier uczył się jednak dopiero możliwości konsoli. Świetnie udało się je wykorzystać innym wczesnym tytułom, takim jak Arkanoid, Bomberman, Dr. Mario, Track and Filed, kultowemu Duck Huntowi korzystającemu z możliwości specjalnego pistoletu, Kaczym opowieściom, kolejnym Mega Manom, Aladynowi, Prince of Persia, bijącym rekordy popularności niemal wszędzie poza Polską Legend of Zelda czy Super Mario Bros. 2, jak również dostępnym w niemal każdej składance takim pozycjom jak Lode Runner, Pooyan, Pac-Man, Ice Climber, Dig Dug czy wreszcie pierwsze Final Fantasy, Metroid lub Popeye. W końcu nadciągnęły jednak nowe konsole, znacznie bardziej wydajne i pozwalające twórcom na więcej. Ostatnią oficjalnie wydaną grą na NES-a był Król Lew, który ukazał się też na SNES-ie (i co by nie mówić – działał tam znacznie lepiej). Wszystko to miało miejsce w 1995 roku, kiedy to w Polsce boom na wymienianie się kartridżami zakupionymi najczęściej za parę złotych na targach ulicznych dopiero się zaczynał.
Nie znaczy to, że NES odszedł wówczas do lamusa. Bynajmniej! Również w pozostałej części Europy gros graczy zaczęło odkrywać uroki tej konsoli. A w naszym kraju decyzja Nintendo nie wiązała się z niczym szczególnym – „dyskietki” z grami i tak docierały do nas później, dzieciaki (i mnóstwo dorosłych) wciąż zarywały noce na grze, a ceny na targowiskach wcale nie malały. Ostatnie nieoficjalne tytuły weszły na rynek dwa lata po Królu Lwie. Potem pojawiło się jeszcze kilka „hacków” (oryginalnych gier ze zmienionymi albo nawet kompletnie przedefiniowanymi „sprite’ami”, czyli grafikami i animacjami głównych bohaterów). W Polsce era Pegasusa zakończyła się dopiero na początku XXI wieku. W 2000 nowych „dyskietek” na targowiskach było coraz mniej, w 2001 liczba używanych Pegasusów (a te, należy przyznać, nie należały do urządzeń przesadnie wytrzymałych) drastycznie spadła, zaś w 2002 ostatni wielbiciele tego typu produkcji przenieśli się na oferującego znacznie więcej podobnych gier Windowsa albo zainwestowali w jedną z nowszych konsol.
Przez cały ten czas funkcjonowała jednak niewielka grupa fanatyków „pegasusiarstwa”. Dobra, parafraza nazwy słynnej pasty może się wydać w tym przypadku zawoalowaną złośliwostką, więc z góry uprzedzam, że to tylko wyraz sympatii! Sam należę do grupy graczy wciąż od czasu do czasu powracającego do świata Pegasusa dzięki emulatorom ROM-ów na PC. I wciąż bawię się świetnie.
Contra
- Producent: Konami
- Rok wydania: 1987
Jeżeli liczyliście (lub obawialiście się) clickbaitowej listy bazującej na kontrowersyjnych wyborach – nic z tego. Już na początku opowiem bowiem o produkcji, z powodu której niektórzy z Was mogli chcieć przescrollować ten artykuł, byle tylko utwierdzić się w przekonaniu, że znalazło się w nim dla niej miejsce. Panie i panowie, przed Wami Contra.
Choć premierę zaliczyła niedługo po debiucie na amerykańskim rynku Super Mario Bros., wyprzedzając o ładnych kilka lat niemal każdą produkcję z tej listy, pod względem graficznym jeszcze w latach 90. można ją było uznać za wyjątkową ładną. Może animacje głównych bohaterów momentami wydawały się sztywne, ale w gruncie rzeczy dodawało to tylko Contrze charakteru.
Gra zdecydowanie nie należała do łatwych – samo pokonanie serca kosmicznych najeźdźców poprzedzone było często utratą kilku żyć, a przecież do ostatniego bossa też trzeba było się dostać! Ale to nie stosunkowo wysoki poziom trudności Contry sprawił, że stała się na całym świecie tak popularna. Kluczowa okazała się biomechaniczna stylistyka, przywodząca na myśl prace Gigera czy obrazy Beksińskiego lub Zawadzkiego, zahaczająca o dziwność rodem z dzieł Lovecrafta i otwarcie inspirująca się Obcym Ridleya Scotta. Jeżeli jakimś cudem nigdy nie zetknęliście się z tytułem traktującym o walce dwójki (lub tylko jednego, jeśli nie znaleźliście żadnego kompana do gry) komandosów z kosmitami, to po prostu musicie to nadrobić!
Contra III: The Alien Wars oficjalnie nie ukazała się na NES-ie. Duża część fanów i tak jednak zetknęła się z tym tytułem dzięki jego nieoryginalnemu portowi na tę konsolę. Choć gameplay trochę różni się od tego z „jedynki”, klimat pozostaje tak samo duszny i dziwaczny jak w grze z 1987 roku.