Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 10 kwietnia 2014, 16:15

autor: Filip Grabski

Goat Simulator. Najbardziej absurdalne i dziwaczne symulatory - na kozie się nie skończy

Spis treści

Goat Simulator

Ta gra to żart. Dosłownie. Najnowszy i chwilowo chyba najsłynniejszy przykład głupkowatego symulatora to efekt miesiąca pracy podczas wewnętrznej zabawy programistycznej w studiu Coffee Stain (odpowiedzialnego za dwie części gry Sanctum). W styczniu tego roku na szerokie wody Internetu wypłynął filmik przedstawiający nieistniejącą wówczas grę. Twórcy wzięli na warsztat produkcje o skaterach, ale śmiganie po murkach i robienie sztuczek zamienili na dziką kozią gonitwę po małym miasteczku i rozwalanie wszystkiego w zasięgu rogów. A skoro głównym bohaterem projektu jest koza, zwierzę z założenia wszystkożerne, to nikogo nie powinno dziwić, że „zaczęło żreć”.

Internet zakochał się w tym żarcie, a pełen cudownych błędów i zwariowanych rozwiązań materiał z wersji alpha po dwóch miesiącach został przerobiony na pełnoprawny (powiedzmy) tytuł. Tytuł, o którym sami autorzy mówią, że nie jest warty wydawania nań pieniędzy, że cierpi na masę niedoróbek i generalnie jest potwornie głupi. Internet jednak wie lepiej - Goat Simulator zadebiutował na platformie Steam pierwszego kwietnia (adekwatna data) i od tego czasu dzielnie utrzymuje się w czołówce najchętniej kupowanych gier. Najwyraźniej wydanie równowartości 40 złotych za bawiący przez godzinę żart to dla wielu naprawdę świetny interes (a dla autorów coraz bliższa perspektywa przeprowadzki do ładniejszego biura plus ewentualne wysłanie dzieci na studia). Czegokolwiek jednak by o symulatorze kozy nie mówić, jedną rzecz trzeba podkreślić: otwarte środowisko pecetów, wspomagana finansami społeczności, jest na wagę złota.

Filip Grabski

Filip Grabski

Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko) oraz opiekuje się ciekawostkami filmowymi dla Filmomaniaka. Od 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj. Prywatnie ojciec, mąż, podcaster (od 8 lat współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).

więcej