Myślicie, że wiecie, o czym są Gwiezdne wojny? BŁĄD – to baśń o potworze znikąd
Długo wielu sądziło, że Star Wars to historia Luke’a Skywalkera. Potem przekonaliśmy się, że to tragedia wplątanego w galaktyczny konflikt Anakina. Dziś jednak jestem przekonany, że najważniejszą postacią tej opowieści jest Imperator Palpatine.
Spis treści
Przypomnijmy sobie, jak wyglądało uniwersum Gwiezdnych wojen w „punkcie zero”, tuż przed tym, jak Qui-Gon Jinn ze swoim uczniem polecieli jako mediatorzy na planetę Naboo. Kosmiczna Republika, zrzeszająca setki, jeśli nie tysiące, systemów gwiezdnych jest dominującą siłą. Podejmowane przez jej senat decyzje są wiążące, a jeśli ktoś próbuje się wyłamać, do porządku przywołują go Jedi (pamiętacie, jak Anakin opowiadał o negocjacjach z użyciem miecza świetlnego?), dysponujący nadnaturalnymi umiejętnościami mędrcy-wojownicy. Ten stan rzeczy trwał długo. W pierwszym epizodzie filmu słyszymy, że rywale Jedi, Sithowie, „wyginęli” tysiąc lat wcześniej. Od tego czasu nic nie zagrażało status quo, czyli bipolarnemu układowi, w którym senat i Rada Jedi wspólnie rządzą kosmosem.
FILMY, FILMY I JESZCZE RAZ FILMY... A POTEM CAŁA RESZTA
Na potrzeby tego tekstu przyjąłem, że do ścisłego kanonu zaliczają się wyłącznie filmy fabularne ze świata Gwiezdnych wojen. Jednocześnie jednak nie mam zamiaru całkowicie lekceważyć gier, książek czy komiksów. Po prostu załóżmy, że to, co widzimy w filmach, jest zawsze informacją ważniejszą dla definiowania uniwersum, a cała reszta może jedynie uzupełniać naszą wiedzę i wspomagać w interpretacji podstawowego materiału.
Podpalić galaktykę
Oczywiście w Republice musiały zdarzać się mniejsze i większe konflikty czy kryzysy. Starcie Federacji Kupieckiej z planetą Naboo było jednak czymś zupełnie innym. To był pierwszy krok na drodze do zrealizowania planu jednego człowieka – senatora Palpatine’a, reprezentującego w senacie właśnie planetę Naboo.
Od początku seansu każdy widz zaznajomiony z pierwszą trylogią Gwiezdnych wojen wiedział, że ten generalnie raczej sympatyczny polityk stanie się złowrogim Imperatorem. Mogliśmy się więc domyślić, że kryzys, w wyniku którego królowa Naboo złożyła wniosek o wotum nieufności wobec urzędującego kanclerza Republiki, został przez niego zaplanowany, a przejęcie funkcji kanclerza było tylko początkiem czegoś znacznie większego.
Filmy nie wyjaśniają tego dokładnie, ale w tym samym czasie, w którym Federacja Kupiecka testowała na Naboo swoją armię droidów, mistrz Jedi, niejaki Sifo-Dyas, bez konsultacji z radą zamówił armię klonów dla Republiki. Jej tworzenie zajęło lata, a pierwsza partia żołnierzy była gotowa w bardzo wygodnym dla Palpatine’a terminie. Dodajmy, że armia ta miała zakodowane genetycznie tajne rozkazy, o których wiedział późniejszy Imperator i być może tylko on. Wniosek nasuwa się sam, Palpatine szykował Republikę do wojny domowej, jednocześnie kierując obiema stronami konfliktu.
Złamać potęgę zakonu
Gdy na Kamino dojrzewały klony, kanclerz Republiki Galaktycznej rękami swego ucznia, hrabiego Dooku, skonstruował koalicję systemów i korporacji, które zdecydowały się walczyć o niezależność od Republiki. Podsycany przez niego konflikt nabierał tempa, najpierw jako kryzys polityczny, a później jako otwarta wojna. Dodajmy, że pierwszego ataku na przeciwnika dokonała Rada Jedi, która wykorzystała armię klonów, by uratować Obi-Wana Kenobiego i Anakina Skywalkera na zajętej przez separatystów planecie Genosis. To nie kanclerz i nie separatyści podjęli decyzję o wojnie. Palpatine mógł stać z boku i ubolewać, że nie udało się uniknąć starcia.
Nie można tu nie napisać, że Jedi wykazali się prawdziwą ślepotą. Być może brak poważnego przeciwnika osłabił ich czujność? Pojawienie się armii klonów było dla nich szalenie wygodne, ale bądźmy szczerzy, zbyt podejrzane, żeby nie zacząć sobie zadawać pytań. Widzimy zresztą, że mistrz Yoda i mistrz Windu wiedzą, że wokół nich dzieje się coś złego. Nie mają jednak pojęcia co. Podejrzewają kanclerza o chorobliwą żądzę władzy, ale nie domyślają się, jak bardzo złowieszczy jest jego plan. Jak bardzo potężny musiał być Palpatine, żeby tak przebiegle działać pod samym nosem Rady Jedi? A może to rada osłabła i skarlała? Z pewnością nie aż tak. Mistrz Yoda był bliski pokonania Imperatora w pojedynku. Ostatecznie jednak uciekł i ukrył się przed światem.
Ostatecznie intryga przyniosła skutek. Jedi, zajęci wywołaną przez mistrza Sithów wojną, nie zauważyli podstępu. Dali się osłabić, rozproszyć, a potem wybić przez klony. Pokonanie Zakonu nie byłoby możliwe, gdyby nie rozciągnięty front, gdyby poszczególni członkowie rady nie znajdowali się lata świetle od siebie, dowodząc armiami Republiki, otoczeni stworzonymi w fabryce na Kamino zdrajcami.
STRATY ZAKONU
Na podstawie filmów nie sposób ustalić, jak liczebny był zakon Jedi i ilu mistrzów zginęło w trakcie wojen klonów. Jednak już podczas samej bitwy o Genosis, a raczej starcia na arenie tuż przed bitwą, da się zobaczyć ofiary po ich stronie (źródła niekanoniczne podają, że na Genosis poległo 179 Jedi). Możemy założyć, że po kilku latach wojny totalnej szeregi Jedi zostały poważnie przetrzebione. Prawdopodobnie to właśnie było istotą planu Palpatine’a.
Filmy milczą na temat tego, co wydarzyło się po wydaniu rozkazu 66 i po pojedynku Palpatine’a z mistrzem Yodą, ale wiemy, że nic dobrego. Świat pod butem Imperium i polowanie na niedobitki Jedi możemy zobaczyć w grze Star Wars Jedi: Fallen Order. Jej główny bohater, były padawan, Cal Kestis, miał stać się trybikiem w machinie, która stanowiła 15 lat wcześniej największą siłę w galaktyce. W grze widzimy go jednak jako samotnego, zaszczutego uciekiniera, który musi zmierzyć się z przeważającymi siłami Imperium. Tytuł Fallen Order – Upadły zakon – jest więcej niż znaczący.