Milionowe straty i prawdziwe zdrady – EVE Online to fenomen wśród gier
Czy w 2017 roku powiedziałby ktoś, że jedna gra MMO po ponad 10 latach będzie dostarczała tyle emocji co dobry film sensacyjny? O dziwo, wcale nie chodzi tutaj o World of Warcraft!
Spis treści
Witajcie towarzysze, dzisiaj zabiorę Was autostopem przez galaktykę, czyli do świata EVE Online. Uprzedzam jedynie, że tytuł ten ma już sporo lat na karku – jego premiera datowana jest na rok 2003. Z tego powodu omawiane przypadki dotyczyć będą przede wszystkim ostatniego roku. Mam przy tym nadzieję, że dzięki temu przekonacie się, jak wielka to produkcja. Żadne inne MMO nie dostarcza bowiem tylu emocji, o czym sami zaraz się przekonacie. No nic, pasy zapięte? Zatem ruszamy!
Przystanek 1. Imperium kontratakuje
Zaczniemy z przytupem, bowiem od samego Goonswarm Federation, czyli największego sojuszu w EVE Online. Znani są lepiej jako imperium, bowiem przy ponad 30 tysięcy członków trudno uznać ich za coś małego. Uwierzcie staremu wydze, ale gdy w galaktyce dzieje się coś niedobrego, to przedstawiciele Goonswarm Federation na pewno są w to w jakiś sposób zamieszani.
Żebyście mnie nie zrozumieli źle, nie oznacza to, że w składzie GF znajdziemy aż tylu graczy. Sojusze w EVE Online składają się z grupy korporacji (gildii/klanów), które chcą ze sobą współpracować. Niemniej sami musicie przyznać, że zebranie takiej ilości osób pod jednym sztandarem jest niezwykłym wyczynem. Nie dziwne zatem, że trzęsą oni przestrzenią kosmiczną. Są w końcu największą organizacją w historii gier MMO!
Jak możecie się sami domyślać, z taką popularnością związana jest również nienawiść ze strony konkurencji. Walczą z pszczółkami (logiem sojuszu jest żółta pszczoła), nie zgadzając się na ich hegemonię. Wkrótce sami się przekonacie, że Goonswarm Federation to siła ogromna, ale nie niepokonana. Kilka razy zdarzyło się już, że mniejsze sojusze niczym Dawid wygrywały z tym Goliatem.
Przystanek 2. Ósmy pasażer Nostromo
Nie bez powodu tekst rozpoczął się od przedstawienia właśnie tej organizacji. Mają oni ogromne wpływy w świecie EVE Online, a społeczność równo podzieliła się na fanów oraz przeciwników. Nie dziwne zatem, że każde zamieszanie z nimi związane, odbija się szerokim echem w samej grze. Teraz posłuchacie historii o pewnym pilocie, który wystrychnął na dudka sojusz Goonswarm Federation.
W tym roku włodarze EVE Online wprowadzili potężne cytadele frakcji „Blood Riders”. Nie dziwne zatem, że społeczność niemal od razu rzuciła się, aby je zniszczyć. Wiadomo było, że w środku mogli liczyć na niezłe łupy, więc każdy sojusz wytaczał swoje najdroższe zabawki. Szybko okazało się, że cytadela jak stała, tak stoi, a gracze tracą jedynie statki, warte wiele miliardów ISK-ów (waluta gry).
Goonswarm Federation uznało, że najwyższa pora na zmianę strategii. Zamiast korzystać z ciężkich okrętów wojennych, skorzystali z tanich, ale niezwykle zwrotnych fregat. Liczono bowiem, że ich szybkość pozwoli na uniknięcie ostrzału ze strony cytadeli. Wysłano 500 graczy, aby ci powalczyli z tą metaforyczną Gwiazdą Śmierci. O dziwo taktyka sojuszu podziałała. Udało się osłabić obronę struktury, która po wyzerowaniu osłon stała się wrażliwa na obrażenia. Pszczoły (Goonswarm Federation) posłały wtedy swój rój, by zniszczyć upragnioną cytadelę.
Po wyczerpującej walce cel eksplodował, a łup leżał na wyciągnięcie ręki. Tutaj warto dodać, że za zniszczenie cytadeli sojusz mógł liczyć na schematy potrzebne do stworzenia nowych statków. Nie trzeba chyba nikomu mówić, że te warte były niebotyczne kwoty! Wtem znikąd pojawił się mały pojazd, który skradł schemat na Moloka (statek wojenny) i próbował ratować się ucieczką.
Złoczyńcą okazał się pilot Hudders z sojuszu TEST Alliance Please Ignore. Są to najwięksi wrogowie imperium, którzy niczym rebelianci, pragną obalić ich galaktyczny reżim. Nasz bohater skorzystał ze statku interceptor klasy „Claw”. Tak tak, niewiele to Wam mówi. Wystarczy wiedzieć, że jest to niezwykle zwinny pojazd, pozwalający ukrywać się przed radarami ogromnych machin. Nie dziwne zatem, że udało mu się podlecieć tak blisko.
Wracamy jednak do naszego pilota. Widzę w Waszych oczach, że liczycie na niesamowity zwrot akcji. Niestety, Hudders nie uciekł daleko – w zasadzie nie miał szans zbiec przed pogonią ze strony tak licznego wroga. Jego pojazd został zniszczony, ale we wraku nie odnaleziono ukradzionych schematów. Zwyczajnie spłonęły, więc sojusz nie odzyskał straconego przedmiotu.
To jednak nie koniec historii. Pszczoły po raz kolejny zrobiły podejście do cytadeli, ale i tym razem utraciły schemat. Jeden z graczy Goonswarm Federation zwyczajnie zwinął blueprinta na Moloka. Następnie na swojej alternatywnej postaci wystawił zdobycz na aukcji. Nie było możliwości na sprawdzenie tożsamości zdrajcy. Trzeba jednak mu pogratulować zachowania zimnej krwi. Pszczoły musiały pogodzić się ze stratą.