Opus magnum dramy. 30 lat największej skradankowej sagi gier wideo
Spis treści
Opus magnum dramy
Z pewnością zabrzmi to dramatycznie, ale Metal Gear Solid: Snake Eater okazało się tą odsłoną cyklu, która w wielu fanach pozostawiła głęboki ślad. Wydana w 2004 w Japonii oraz rok później na Zachodzie była pierwszą grą z głównej serii, która cofała chronologię do wydarzeń sprzed 8-bitowych Metal Gearów na MSX2. Pamiętam, że gdy zapowiedziano, iż akcja będzie się dziać w czasach zimnej wojny, poczułem się zawiedziony, sądząc, że gra bez Snake’a oraz bez technologicznych gadżetów nie dorówna poprzednim częściom. Tymczasem Snake Eater okazało się rozpędzonym rollercoasterem – absolutnym fabularnym odjazdem i świetnie wyreżyserowaną filmową intrygą. Postacie, które Kojima wprowadził do serii, na stałe zapisały się w mojej pamięci jako te niedoścignione. Były przykładem tego, jak powinno się konstruować interesujących bohaterów w grach.
W Snake Eater wcielamy się bowiem w Big Bossa, głównego przeciwnika Solid Snake’a z gier Metal Gear i Metal Gear II. Poznajemy go jeszcze jako zwykłego agenta CIA, gdy znany był nie jako Big Boss, tylko Naked Snake. I choć nowy-stary Snake z całym swoim cynizmem, a jednocześnie zaangażowaniem był postacią, która przyćmiewała nawet Solid Snake’a, to jednak miano najlepszego bohatera skradła mu inna postać. The Boss (nie mylić z Big Bossem) to jedna z najlepiej wykreowanych heroin w dziejach gier wideo. Jej historia była dowodem poświadczającym talent Kojimy, a sama gra aktorska wywoływało dreszcze.
Produkcja ta wprowadzała również wiele nowych rozwiązań do skostniałego już gatunku. O ile wciąż borykała się z fatalnym sterowaniem, o tyle proponowała nieco inne podejście do skradania, oparte na kamuflażu i obserwacji. Ta część serii doczekała się ponownego wydania, w którym usprawniono kamerę i dodano tryb online, ale – co najważniejsze – Subsistence zawierało dwie pierwsze odsłony cyklu Metal Gear.
Mniej więcej również wtedy o Kojimie było głośno z innego powodu. Prawdopodobnie zmęczony nieustannym rozwijaniem uniwersum Snake’a, autor udzielił paru wywiadów, w których wyznawał, że to ostatnia odsłona serii, jakiej stworzenia się podjął. Z pewnością się domyślacie, że nie spodobało się to fanom. Dość powiedzieć, że twórca wkrótce zaczął otrzymywać listy z pogróżkami. Ile jest w tym prawdy, a ile już dziś legendy, trudno ocenić, ważne, że świat ujrzał jeszcze część następną.
Patriotyczne uniesienie broni
Wprowadzona do fabuły organizacja Patriotów okazała się szczególnie płodnym elementem historii. Powiązana została nie tylko z częściami najnowszymi, ale odnosiła się również do starszych odsłon cyklu, reinterpretując i odmieniając dawne opowieści. Wydane w 2008 roku Metal Gear Solid: Guns of the Patriots na PlayStation 3 powracało do aktualnych wydarzeń w chronologii serii, a jego bohaterem ponownie był Solid Snake, noszący tym razem kryptonim Old Snake.
Wiele wskazywało, że to już ostatnia część cyklu, a wszystkie wątki powoli zmierzały do wielkiego finału. Snake w wyniku postępującego wirusa starzał się w przyspieszonym tempie, zmieniając w chodzącą biologiczną bombę. Gra kolejny raz wzbudzała podziw oprawą audiowizualną – cut-scenki płynnie przechodziły w rozgrywkę, a mechanikę znacznie usprawniono. Choć gra była dobra, oberwało się jej od fanów za przydługie przerywniki, niekiedy zmuszające do odłożenia pada na ponad pół godziny. Nie brakowało również spektakularnych i momentami zbyt rzewnych powrotów i pożegnań, ale sam epilog uświadamiał, że oto dotarliśmy do pewnego końca, jeśli nie całości, to przynajmniej jakiejś ważnej jej części.
Directed by Hideo Kojima
Mimo to w 2015 roku na rynek trafiło Metal Gear Solid V: The Phantom Pain. I choć sam uważam tę grę za udaną, a krytycy prześcigali się w zachwytach, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że w tym MGS-ie jakoś mało MGS-a. Chronologicznie tytuł ten cofa nas ponownie do życia Big Bossa, próbując wytłumaczyć i zobrazować stopniowe zatracanie się zasłużonego żołnierza w nienawiści. Oparta na silniku Fox Engine pozycja prezentowała się fenomenalnie, pierwszy raz kusząc fanów otwartym światem. Ta produkcja jak żadna inna część serii rozwinęła sam rdzeń skradankowej rozgrywki, całkowicie zasługując na określenie Tactical Espionage Action. Sądzę jednak, że gdzieś po drodze zagubił się duch serii i choć zawiłe intrygi i konieczne absurdy wciąż były na miejscu, szybko zapomniałem, że biorę udział w wydarzeniach, które mają szerzej objaśnić świat Metal Geara.
Co stało się później, wszyscy już wiemy. Hideo za porozumieniem stron odszedł z Konami, gracze się wściekli i wzywali do bojkotu firmy, która w dodatku dolewała oliwy do ognia, zapowiadając słabo prezentującego się spin-offa, Metal Gear Survive. Kojima Productions pod protekcją Sony zademonstrowało enigmatyczne Death Stranding, a na trailerach oglądaliśmy Normana Reedusa i Madsa Mikkelsena. Solid Snake, wydaje się, umarł, co niejako potwierdza sam Kojima, podkreślając, że historia agenta organizacji FOXHOUND została definitywnie zamknięta.