Krytycy kontra gracze – najlepsze i najgorsze filmowe adaptacje gier
Nie od dziś wiadomo, że filmowe adaptacje gier nie cieszą się wielkim poważaniem w świecie kinematografii. Tego typu tytułów jest na tyle dużo, że warto zerknąć na tendencje w ocenianiu tych produkcji przez różnych ludzi.
Spis treści
Burzliwy związek branży gier komputerowych i kinematografii trwa już niemal dwie i pół dekady (a nawet dłużej, jeśli liczyć Mario w wersji anime). Zaczęło się od premiery na dużym ekranie filmu Super Mario Bros. w 1993 roku, a chwilę temu w kinach zadebiutował ostatni rozdział serii Resident Evil. To wydarzenie i niedawny zawód, jaki wielu sprawiło Assassin’s Creed z Michaelem Fassbenderem, stały się pretekstem do napisania kolejnego tekstu o filmowych adaptacjach gier.
Tym razem proponuję coś nieco innego od jeszcze jednej listy najlepszych i najgorszych produkcji z filmowego poletka. Bazując na danych z serwisu Metacritic (tak, wiem, nie jest to najbardziej miarodajne narzędzie w internecie, ale na potrzeby tego tekstu nadaje się idealnie), chcę zaprezentować rozbieżności między tym, jak ekranizacje gier oceniają krytycy, a jak zwykli widzowie, z których wielu to gracze.
Najlepsza adaptacja – Mortal Kombat
- Premiera: sierpień 1995 r.
- Średnia ocena krytyków: 58/100
- Średnia ocena widzów: 8,6/10
- Reżyser: Paul W. S. Anderson
Dla jednych będzie zaskoczeniem, inni się tego spodziewali. Najlepiej ocenianą filmową adaptacją gry jest mające 22 lata na karku Mortal Kombat. Krytycy uznali je za średnie, ewentualnie niezłe, zaś typowy kinomaniak był z seansu bardzo zadowolony. Dzisiaj dzieła Paula W. S. Andersona (tak, to ten sam, który odpowiada za serię Resident Evil) ogląda się z lekkim rozbawieniem, a do pozytywnej oceny głównie przyczynia się zapewne nostalgia.
Gdyby podobna produkcja powstała współcześnie, jej kondycja bez wątpienia prezentowałaby się gorzej. MK miało to szczęście, że pojawiło się w czasach, gdy rynek nie był nasycony tego typu pozycjami, a całkiem rzetelne podejście do tematu sprawiło, iż owo mordobicie w klimatach fantasy oglądało się zaskakująco dobrze. Wartością dodaną jest fakt, że do dzisiaj film może poszczycić się jednym z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych motywów muzycznych w historii kina (tak!).