autor: Aleksander Kaczmarek
Test Drive bez limitów!. Jazda testowa, czyli historia serii Test Drive, cz. 2
Spis treści
Test Drive bez limitów!
Szczęśliwie wśród gier, które z TD łączyła jedynie nazwa, trafiło się kilka naprawdę dobrych. Tak było chociażby w przypadku wspomnianego Test Drive: V-Rally, a także Test Drive: Le Mans. Ta ostatnia produkcja stworzona została przez studia Eutechnix (wersje PC i PSX) oraz Infogrames Melbourne House (wersje PS2 i Dreamcast) i bazowała na licencji słynnego cyklu wyścigowego. Po raz pierwszy od lat fani serii Test Drive nie mieli powodów do narzekań. Dobra oprawa graficzna, w miarę realistyczny model jazdy i włączenie elementów strategii zespołu wniosły do tej pozycji trochę świeżości. W grze, która była wydawana w latach 1999 i 2000, pojawiały się nazwy 25 oficjalnych teamów startujących w Le Mans i 50 wiernie odwzorowanych modeli samochodów. Zależnie od platformy sprzętowej liczba torów wahała się od 6 do 21. Oceny recenzentów na poziomie 80% były niewątpliwie przyjemną odmianą po średnich produkcjach Pitbull Syndicate.
Na marginesie warto odnotować, że studio to ma także na koncie niezły spin-off serii Test Drive, czyli Demolition Racer. Gra była swego rodzaju odpowiedzią na niesłabnącą popularność Destruction Derby i korzystała z wielu rozwiązań zastosowanych wcześniej w Test Drive 5 oraz Test Drive 6. Mimo kilku znaczących uchybień, jak nieprzewidywalny silnik fizyczny, gracze uznali Demolition Racer za całkiem przyjemną odskocznię od wyścigów po asfaltowych drogach.
Zdarzały się jednak i wpadki. Pomysł motocyklowego TD, czyli Test Drive Cycles (2002), okazał się niewypałem. Średnio wypadła także adaptacja Test Drive`’a 6 na konsolę GameBoy Color – Test Drive 2001, której dokonało studio Xantera.
W 2002 roku studio Pitbull Syndicate po raz ostatni podeszło do serii Test Drive, czego efektem była gra Test Drive Overdrive (w Europie znana także pod nazwą Test Drive Overdrive: The Brotherhood of Speed).
Graczom obiecano powrót do korzeni, czyli wyścigi na twardej nawierzchni, policyjne pościgi i mnóstwo superszybkich samochodów. Tytuł ukazał się w wersjach na komputery PC oraz konsole Xbox i PlayStation 2. Wśród nowości pojawił się wątek fabularny. W głównej kampanii zatytułowanej Underground gracze mogli wcielić się w postać Dennisa Blacka, jednego z kierowców uczestniczących w nielegalnych wyścigach samochodowych, i pokierować jego karierą. Gra oferowała także opcje szybkiego lub pojedynczego wyścigu i tryb multiplayer dla dwóch (wersja PS2) lub czterech graczy (Xbox).
Wśród 26 dostępnych modeli aut znalazły się m.in. Dodge Viper, Plymouth Barracuda, Ford Mustang, Jaguar XKR, Ford GT40, Nissan Skyline i Dodge Charger. Oprawa graficzna utrzymana została na przyzwoitym poziomie, a na ścieżce dźwiękowej zamieszczono sporo utworów w klimatach rocka, rapu i techno. Oceny na poziomie 60-70% świadczyły raczej o dobrym, jak na standardy studia Pitbull Syndicate, poziomie wykonania. Wydawca mógł być także umiarkowanie zadowolony z wyników sprzedaży, bo konsolowe wersje gry rozeszły się w łącznym nakładzie 1,4 mln egzemplarzy.
W koncernie Infogrames, który w międzyczasie zmienił nazwę na Atari, nie widziano jednak dalszego sensu współpracy z firmą Pitbull Syndicate i ostatecznie w 2005 roku trafiła ona w ręce Midway Games. Sięgnięto po innego dewelopera. Studio Monster Games z Minnesoty wyspecjalizowało się w samochodówkach, tworząc m.in. Viper Racing i NASCAR Heat. Jego staraniem powstała gra Test Drive: Eve of Destruction (znana też jako Driven to Destruction), która na sklepowe półki trafiła w 2004 roku. Dzieło Monster Games trudno uznać za sukcesora Test Drive Overdrive, bo klimatem znacznie bliżej było mu do takich produkcji jak Destruction Derby czy Demolition Racer. Tytuł zyskał sporo pochlebnych recenzji, ale rozszedł się w bardzo skromnym nakładzie, co praktycznie przekreśliło szansę na dłuższą współpracę z deweloperem.
W połowie ubiegłej dekady cieszące się ogromną popularnością kolejne odsłony cyklu Need for Speed (Underground, Underground 2 i Most Wanted) nie pozostawiały cienia wątpliwości, kto jest numerem jeden i wydawało się, że konkurencyjna seria nie ma już szans zagrozić liderowi.