Strzał w cyberstopę. CD Projekt zawsze stawia wszystko na jedną kartę
Spis treści
Strzał w cyberstopę
Nikogo chyba raczej nie zdziwi fakt, że przy Cyberpunku 2077 znów zrobiono to samo – postawiono wszystko na tę jedną jedyną kartę. Bo czemu nie miano by tego zrobić? Zadziałało przy tłumaczeniu Baldur’s Gate, zadziałało przy trzech Wiedźminach – i za każdym razem przynosiło fenomenalne efekty. W przeciwieństwie do prób dywersyfikacji, które skończyły się tylko wielkimi problemami. Jeszcze bardziej zwiększono ambicje, zainwestowano jeszcze więcej pieniędzy, jeszcze mocniej podkręcono śrubę pracownikom (mówi się, że nieustanny crunch trwał nawet dwa lata).
Myślę, że osoby decyzyjne w CD Projekcie do samego końca wierzyły, iż zespołowi uda się dokonać kolejnego z rzędu „Cudu nad Wisłą” i mimo piętrzących się przed spółką problemów raz jeszcze w ostatniej chwili da się wszystko wyprostować. W końcu zawsze się udawało. A sygnały od podwładnych, że jest to w takim czasie niewykonalne, zapewne traktowano podobnie jak słyszane wielokrotnie w poprzednich latach zapewnienia, że to, na co zespół się porywa, jest niemożliwe. Po kilku sukcesach z rzędu łatwo uwierzyć, że znalazło się złotą formułę, która będzie działać już zawsze.
Problem w tym, że takie podejście – stawianie wszystkiego na jedną kartę i wiara, że pracownicy dokonają cudu na każde zawołanie – musi kiedyś doprowadzić do spektakularnej porażki. To zbyt duża presja, żeby prędzej czy później coś nie wypaliło. Desperackie szarże mają to do siebie, że potrafią przynieść zarówno cudowne zwycięstwa, jak i skończyć się rzezią własnych sił. Tym razem wyszło... niejednoznacznie. Gra zdążyła się już zwrócić, a na samym Steamie w rekordowym momencie grało w nią ponad milion osób. Więc jak, sukces? Druga strona medalu wygląda tak, że gra stanowi festiwal błędów i niedoróbek, a na starszych konsolach leży wydajność i stabilność. Spotkało się to z wyraźną odpowiedzią graczy, którzy masowo w sieci demonstrują swoje niezadowolenie.
Czy ostateczną przyczyną była chęć zarobku przed świętami, czy wypchnięcia w końcu gry i zamknięcia projektu, czy jeszcze coś innego – myślę, że tak naprawdę był to końcowy efekt znacznie głębszego problemu: bezgranicznej wiary w błędne założenie.
Zostało jeszcze 65% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie