Crunch w CD Projekt RED to trochę nasza wina, ale nie mam wyrzutów sumienia
Słyszeliście, że twórcy Cyberpunka 2077 będą pracować w sobotę? To w sumie w dużej części przez nas. Przez nasze oczekiwania i czepialstwo.
Gry wideo to dość ciekawa branża, która przez ostatnie 40 lat przyzwyczaiła nas do ciągłego postępu. Gry są coraz większe, ładniejsze, bardziej 3D, bardziej realistyczne, bardziej, bardziej, więcej. Do tego dołóżmy agregatory ocen, system recenzji na Steamie itp.
To tworzy ciekawą sytuację. Oceniamy gry przez pryzmat wiecznego wzrostu oczekiwań, a nasze oceny nie są jedynie luźnymi opiniami. Ich potok i suma stają się biznesowymi wyznacznikami, przekładającymi się na wyniki sprzedaż i, co może nawet ważniejsze, ceny akcji na giełdzie.
CD Projekt jest w o tyle trudnej sytuacji, że Wiedźmin 3 okazał się grą uznaną wszem i wobec za wybitną. Mówiąc potocznie, zawiesił poprzeczkę wysoko ponad chmurami. Z drugiej strony mówimy o firmie notowanej na giełdzie, która nie ma planu B. Albo Cyberpunk 2077 okaże się przebojem, albo… No właśnie, trudno powiedzieć, co się wtedy stanie. Może nic złego? Na pewno jednak ceny akcji pójdą w dół, a zarząd chce tej sytuacji uniknąć.
W obawie przed miażdżącymi ocenami milionów graczy, oczekujących czegoś wielkiego i niezwykłego, jak również (co nawet jeszcze groźniejsze) pogorszeniem wyników na giełdzie – podjęto decyzję o crunchu. W tym sensie to trochę nasza wina. Choć przynajmniej tak samo winna jest giełda i kapitalizm, ale one nie mają sumienia, więc raczej się tym nie przejmą.
A czemu nie mam wyrzutów sumienia? Kiedyś gamedesignerka, z którą współpracowałem przy pewnym nigdy nieukończonym projekcie, powiedziała mi krótko: „Do gamedevu nie trafia się przypadkiem”.
Nie ma niczego dobrego w szefie, który każe pracownikowi brać nadgodziny, ale z drugiej strony tworzenie gier to nie jest fabryka śrubek. Tam siedzą ludzie, którzy są ze swojej roboty dumni i chcą coś osiągnąć.
Wielu z nich mogłoby robić podobne rzeczy, programować w banku, tworzyć kreacje reklamowe. Spora część zarobiłaby więcej w lepszych warunkach. A mimo to robią gry. Dlatego jednocześnie czuję się winny i trochę wściekły na to, że nasza rozrywka to czyjeś tyranie do nocy i dzieci, które nie mogą iść z rodzicami na spacer w sobotę. A z drugiej rozumiem tych ludzi. Kiedy tworzysz, nie patrzysz na zegarek.
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA
Jeśli spodobał Ci się ten tekst i chcesz otrzymywać kolejne felietony przed wszystkimi, zapisz się do naszego newslettera.