Redom ciągle wiatr w oczy - i smuci mnie to
Nie mają szczęścia „Redzi" w ostatnich tygodniach. Do licznych zmartwień doszedł atak hakerski. Sporo ludzi cieszy się z tego faktu, bo „karma wraca” i firma dostała za swoje. Mnie smuci, bo chciałbym, żeby deweloperzy zajęli się wreszcie robieniem gier.
Szczerze współczuję firmie CD Projekt Red, bo takiej serii pocisków, jaką przyjęła ona na klatę w ostatnich tygodniach, nie zaliczył (chyba) żaden producent gier. Oczywiście nie zamierzam tym wyznaniem usprawiedliwiać falstartu związanego z premierą Cyberpunka 2077, bo okazałbym się zwykłym hipokrytą. Deweloperzy sami nawarzyli sobie piwa, wydając produkt w tak kiepskim stanie, i krytyka – również moja – była uzasadniona. Właściwie nadal jest, bo grze po dwóch miesiącach obecności na rynku wciąż daleko do ideału. Nie zmienia to jednak faktu, że emanacja radości na wieść o każdej „wtopie” dewelopera, której można doświadczyć choćby na naszym forum dyskusyjnym, zaczyna mnie, delikatnie mówiąc, smucić. Smucić dlatego, że ta firma jak powietrza potrzebuje spokoju i stabilizacji, żeby naprawić to, co tak skutecznie popsuła, i ruszyć wreszcie do przodu. Kolejne potknięcia są jej potrzebne tak samo jak dziury w moście.
Inna sprawa, że liczba tych potknięć rośnie z tygodnia na tydzień i kiedy wydaje się, że gorzej być nie może, to dzieją się rzeczy niesłychane. Dobrym tego przykładem jest włamanie na serwery, o którym mogliście przeczytać w ostatnich dniach. Z rozmów, jakie przeprowadziłem z kilkoma osobami głęboko siedzącymi w temacie, wynika jednoznacznie, że poziom zabezpieczenia danych w firmie CD Projekt Red jest bardzo wysoki. Sam atak miał być więc wynikiem nie częstego w tego typu przypadkach niedbalstwa, ale zaskakującego podstępu, którego złodzieje użyli, żeby otworzyć skarbiec. Szczegółów raczej nie poznacie, bo zakładam, że Grupa CD Projekt nie będzie chciała szerzej komentować tego incydentu.
To zresztą dobrze widać w dotychczasowej komunikacji. „Redzi” od razu poinformowali o ataku, ale nad tym, co zostało wykradzione, ewidentnie nie chcieli się rozwodzić. Więcej mówią za to doniesienia z drugiej strony barykady. Jeśli są prawdziwe, to kod źródłowy Wiedźmina 3, jego next-genowej wersji wzbogaconej m.in. o ray tracing, a także pełny kod Cyberpunka 2077 zostały już sprzedane i to prawdopodobnie za bardzo dużą kwotę. Komu i w jakim celu? Tego oczywiście nie wiadomo.
Z próbą odpowiedzenia na to pytanie mieli też problem wspomniani przeze mnie rozmówcy, którzy na co dzień zajmują się programowaniem w znanych polskich studiach. Dużą wartość dla kupca z pewnością będzie mieć autorski silnik, bo jak doskonale wiecie, CD Projekt Red z takowego korzysta, jak również „assety” oraz ewentualnie inne technologie opracowane przez zespół z Warszawy, których istnienia nie jesteśmy nawet świadomi. Analiza kodu źródłowego z pewnością niesie ze sobą dużo walorów edukacyjnych, bo ludzie znający się na rzeczy mogą po prostu podpatrzeć, jak to wszystko działa, ale jest mało prawdopodobne, że gotowe rozwiązania zostaną skopiowane do innej produkcji. Na pewno nie do takiej stworzonej w „zachodniej” części świata, bo w przypadku odkrycia takich praktyk mielibyśmy niewyobrażalną wręcz „chryję”. Moi rozmówcy często w tym kontekście wymieniali Chiny, więc być może tam trzeba szukać tajemniczego kupca.
Jeżeli chodzi o dodatkowe straty, jakie mogliby ponieść „Redzi”, poza wizerunkowymi rzecz jasna, to mogą być one związane z „Cyberpunkiem Online”. Nie wiadomo co prawda, czy również ten kod został wykradziony, ale jeśli tak w istocie było, to konieczne może się stać wprowadzenie gruntownych zmian w projekcie, które wykluczyłyby możliwość ingerencji w moduł po jego premierze. To z kolei oznaczałoby wydłużenie prac nad samą grą i masę kłopotów z tym związanych. Pamiętajcie jednak, że złodzieje o sieciowej wersji Cyberpunka nie wspomnieli w ogóle, są to więc jedynie luźne dywagacje.
Reasumując, nie zazdroszczę i jednocześnie współczuję. Mam nadzieję, że przyszłość nie przyniesie nam kolejnych niespodzianek tego typu, a firma wreszcie odetchnie i weźmie się do tego, co niewątpliwie potrafi, czyli robienia dobrych gier. Wydarzenia z ostatnich dwóch miesięcy niewątpliwie będą dla „Redów” ogromną lekcją pokory, podobnie zresztą jak błędne decyzje podjęte dużo wcześniej, których włodarze firmy są już w pełni świadomi. Pozostaje mi życzyć powodzenia i czekać na dobre wieści, bo tych złych mam już zdecydowany przesyt. Naprawdę.
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA
Ten tekst powstał z myślą o naszym newsletterze. Jeśli Ci się spodobał i chcesz otrzymywać kolejne felietony przed wszystkimi, zapisz się do naszego newslettera.