Policzyliśmy, ile mógłby kosztować CD Projekt RED. Spoiler: bardzo dużo
Nie ma absolutnie żadnych przesłanek, by sądzić, że Microsoft planuje przejęcie CD Projektu – ale nie było ich też przy zakupie Bethesdy. Wyliczyliśmy, że za CD Projekt gigant musiałby zapłacić bardzo dużo. Pytanie, czy to by mu się opłaciło?
Przejęcie grupy ZeniMax Media – w tym wydawcy kultowych gier, czyli firmy Bethesda Softworks – przez Microsoft parę dni temu wstrząsnęło branżą. Zero plotek, spekulacji czy przecieków: „zieloni” po prostu rzucili na stół 7,5 miliarda dolarów i stali się właścicielami kilku potężnych i kultowych marek. Gigantowi z Redmond jednak najwidoczniej wciąż ciąży portfel, bo Satya Nadella, prezes firmy, zaledwie dwa dni po tej ogromnej fuzji zapowiedział, że nie wyklucza kolejnych zakupów.
To sprawiło, że zaczęliśmy się zastanawiać, kogo teraz weźmie na celownik Microsoft. W przeszłości pojawiały się plotki o przejęciu WB Games lub Bungie, wydaje się jednak, że przynajmniej na razie na pogłoskach się skończy. Jest jednak firma ciesząca się wielką estymą wśród graczy, mogąca przy finansowych zasobach giganta z Redmond stać się pewniakiem w regularnym tworzeniu komercyjnych hitów. Nie szukajcie jej daleko – mowa o rodzimym CD Projekcie.
Wyliczyliśmy, że kupno CD Projektu mogłoby kosztować więcej niż Disney zapłacił za prawa do Gwiezdnych wojen, i więcej, niż Microsoft kosztowało ZeniMax Media. Pytanie czy faktycznie twórcy Wiedźmina są warci takich pieniędzy?
CD Projekt RED był już obiektem zainteresowania ze strony prawdziwych potęg interaktywnej rozrywki. W 2015 roku, parę miesięcy po premierze trzeciego Wiedźmina, mówiło się o przejęciu polskiego studia przez... Electronic Arts. Jako że „Elektronicy”, w przeciwieństwie do „Redów”, nie cieszą się renomą firmy stawiającej zadowolenie graczy ponad własne zyski, społeczność zareagowała na te pogłoski z absolutnym przerażeniem. W sprawę wtrącił się w końcu sam Marcin Iwiński, kategorycznie zaprzeczając informacjom o ewentualnej sprzedaży czy to studia, czy portalu GOG.com. Ostatecznie więc do przejęcia nie doszło i trudno sobie wyobrazić, by miało się to zmienić. Z drugiej strony, gdyby Electronic Arts rzeczywiście wykupiło pakiet większościowy, byłyby spore szanse na 2076 prequeli Cyberpunka 2077.
Pamiętajcie, to tylko spekulacje
Naturalnie nie ma żadnych przesłanek, które sugerowałyby, że największe polskie studio powędruje w ręce „zielonych”. Obie firmy łączy na pewno solidna relacja – w końcu to właśnie Cyberpunk 2077 był gwoździem programu na konferencji Microsoftu w 2018 roku – ale trudno to uznać za jakikolwiek dowód na zainteresowanie przejęciem grupy CD Projekt. Nie wysłuchaliśmy także zakulisowych zwierzeń deweloperów i nie włamaliśmy się na pracowniczego maila Marcina Iwińskiego. Potraktujcie więc ten tekst wyłącznie jako spekulacje na temat tego, ile musiałby wyłożyć gigant z Redmond, by zdobyć największy skarb polskiego gamingu.
Ile koron za CD Projekt?
Grupa Kapitałowa CD Projekt w maju tego roku przeskoczyła Ubisoft w rankingu najbardziej wartościowych producentów w Europie, co oznacza, że mówimy o potencjalnie najdroższym studiu na całym kontynencie. Kapitalizacja rynkowa – a więc wartość akcji pomnożona przez ich liczbę – wyniosła wówczas astronomiczne 8,13 miliarda dolarów. Od tamtego czasu spółka jeszcze umocniła się na giełdzie. W momencie pisania tego tekstu cena akcji grupy CD Projekt wynosi 402,60 złotych. Akcji w obrocie jest 96 120 000. Kapitalizacja rynkowa to więc kolosalne 38,7 miliarda złotych, czyli 9,92 miliarda dolarów. Czyżby więc twórcy Wiedźmina byli drożsi od legendarnej Bethesdy?
Cóż... To nie jest takie proste. CD Projekt, w przeciwieństwie do ZeniMax Media, jest notowany na giełdzie, co oznacza, że do przejęcia faktycznej kontroli nad spółką wystarczyłoby wykupienie pakietu większościowego – w teorii 50% plus jedna akcja. Wychodzi więc na to, że CD Projekt byłby wart 4,96 miliarda dolarów, co nadal plasowałoby go na czwartym miejscu w rankingu najdroższych zakupów w growej branży, tuż za wykupieniem Kinga, dewelopera gier mobilnych, przez Activision Blizzard.
To jednak nie jest takie proste. Raz, że tego typu transakcje zazwyczaj wiążą się z bardzo hojnymi, sięgającymi nawet 50%, premiami od każdej akcji, aby zachęcić akcjonariuszy do sprzedaży. A dwa, że pakietu większościowego nie da się kupić ot tak – po przekroczeniu 33% akcji trzeba ogłosić wezwanie na pozostałe w obrocie akcje, co oznaczałoby nabycie nawet 66 procent ogólnej liczby głosów. Jeśli więc Microsoft chciałby przejąć pakiet kontrolny, musiałby zapłacić za nawet dwie trzecie akcji, co oznacza przy obecnej kapitalizacji ponad 6,5 miliarda dolarów i to tylko zakładając, że Microsoft nie zaoferowałby udziałowcom premii. Kwota wzrasta więc do ponad potencjalnych 10 miliardów przy założeniu, że „zieloni” chcieliby ułożyć się z głównymi akcjonariuszami – wspomnianymi poniżej Iwińskim, Kicińskimi i Nielubowiczem.
DO KOGO NALEŻY CD PROJEKT
33,39% akcji spółki należy do Marcina Iwińskiego, Michała Kicińskiego, Piotra Nielubowicza i Adama Kicińskiego. Z tej czwórki w zarządzie spółki nie znajduje się jedynie Michał Kiciński, jeden z założycieli CD Projektu, który w pewnym momencie postanowił odsunąć się na bok. Reszta akcji (66,61%) pozostaje w wolnym obrocie.
Gigant z Redmond mógłby też w teorii zdecydować się na wrogie przejęcie, a więc zdobyć kontrolę nad spółką bez negocjacji z zarządem – ale to oznaczałoby, że odeszliby założyciele i twórcy dotychczasowego sukcesu. Trudno powiedzieć, jak mocno ucierpiałaby na tym wartość CD Projektu – ale ucierpiałaby na pewno. Jedyny prawdziwy kapitał firmy tego typu stanowi talent jej pracowników. Widać więc, że największe polskie studio jest praktycznie odporne na wrogie przejęcie, co oznacza, że jedyną opcją jest wyłożenie 10 miliardów dolarów.
To zresztą też jeden z głównych argumentów, dla których Microsoft wcale nie musiałby być zainteresowany takim zakupem. 6,5 miliarda dolarów (a tym bardziej dziesięć miliardów) to kwota, której nawet hegemoni światowego biznesu nie wydają lekką ręką. Przypomnijmy, że Disney w 2012 roku wszedł w posiadanie praw do Gwiezdnych wojen (i nie tylko) za 4 miliardy dolarów. W 2009 roku tyle samo kosztował go Marvel wraz z prawami do wielu znanych i lubianych postaci.
Czy to by się opłacało?
Czy taka kwota by się zwróciła? Zastanówmy się, co Microsoft otrzymałby za takie pieniądze. Oczywiście studio mające zasłużoną renomę twórców jednych z najlepszych opowieści we współczesnych grach oraz setki utalentowanych deweloperów. Ale także marki, a tych CD Projekt RED posiada jedynie dwie, które jednak nie należą do polskiego studia w całości. Ono samo korzysta z licencji udzielonych przez Andrzeja Sapkowskiego i Mike’a Pondsmitha. Wiadomo, Wiedźmin za sprawą Dzikiego Gonu stał się serią znaną każdemu graczowi, a serial Netflixa dobitnie pokazał, że może on liczyć na ogromną popularność także poza realiami interaktywnej rozrywki. Ale nawet on nie zamienia w złoto wszystkiego, czego się tknie.
Samodzielny Gwint furory nie zrobił, chociaż swoich miłośników oczywiście ma, fabularne Wiedźmińskie opowieści okazały się być jedną opowieścią, bo przez kiepską sprzedaż Wojny krwi nie doczekają się kontynuacji. Porównajcie to z takim Falloutem, który przed premierą „czwórki” dostał darmową dwuwymiarową strategię ekonomiczną (Shelter) i zdołał wycisnąć z niej ponad 100 milionów dolarów. Pod względem siły swoich marek „Redom” trochę jeszcze do Bethesdy brakuje.
Pamiętajmy, że Grupa Kapitałowa CD Projekt to także GOG.com. To nie byłaby najważniejsza część transakcji, ale jednak stanowiłaby jakiś dodatek do niej.
ZeniMax Media to jednak dla Microsoftu hurtowy zakup. To nie tylko The Elder Scrolls wraz z wciąż popularnym MMO i jeszcze karcianką oraz Fallout z dodatkową lubianą grą F2P. To także Doom, Wolfenstein, Dishonored, Prey, Rage, Quake, The Evil Within. To zresztą więcej niż same znaki towarowe, to przede wszystkim szereg zespołów deweloperskich, które tworzą gry.
Cyberpunk CD Projektu ma ogromny potencjał, ale nadal pozostaje niewiadomą. Nadchodząca gra „Redów” prawdopodobnie okaże się żyłą złota, ale to głównie zasługa reputacji samego studia, a nie ekscytacji marką. Jeżeli tytuł ten nie będzie produkcją przynajmniej bardzo dobrą, ekscytacja kolejną grą może być już zdecydowanie mniejsza. A jeśli – choć nie wydaje się to prawdopodobne – dzieło to nie spodoba się graczom? W takim przypadku studio nie ma planu B.
ILE ZARABIA CD PROJEKT?
Według raportu z pierwszej połowy 2020 roku CD Projekt wygenerował 364 miliony złotych przychodu. Zysk netto wyniósł 147 milionów złotych. W przeliczeniu oznacza to niecałe 40 milionów dolarów.
Nie mamy wątpliwości, że każdy gigant branży gier wideo chciałby mieć pod swoimi skrzydłami studio tak utalentowane jak CD Projekt RED. O ile jednak w przypadku Bethesdy musiałby wydarzyć się kataklizm, aby Microsoft na tym zakupie nie wyszedł na plus, tak wydanie astronomicznej sumy na CD Projekt wiązałoby się z niemałym ryzykiem. Dlatego też, choć niewątpliwie miło tworzyć scenariusze, w których polska firma staje się bohaterem jednej z największych transakcji świata gier wideo, na razie chyba musimy uznać, że na gdybaniu się skończy. I wcale nam z tego powodu nie jest przykro, bo ani nam w smak ewentualna monopolizacja rynku przez Microsoft, ani mocny wydawniczy nadzór nad produkcjami CD Projektu RED. Tym bardziej że twórcy Wiedźmina i bez finansowego wsparcia największych graczy w tej branży wyśmienicie dają sobie radę.