Dwóch zawsze ich jest, mistrz i uczeń. Dlaczego od lat nie dostaliśmy dobrej gry o Jedi?
Spis treści
Dwóch zawsze ich jest, mistrz i uczeń
Przejęcie marki przez Disneya za 4 miliardy dolarów w 2012 roku mogło więc przynieść pewne pozytywne zmiany na gruncie interaktywnej rozrywki. Problem w tym, że o ile na produkcji filmów korporacja ta zna się jak mało kto, tak z grami idzie jej średnio. Jeśli popatrzeć na działania firmy w tej branży, widać bałagan nie mniejszy niż w przypadku LucasArts. Zamknięcie tak utalentowanych zespołów jak Propaganda Games, kierowanego przez legendarnego Warrena Spectora Junction Point czy Avalanche Software, odpowiedzialnego za stworzenie przynoszącego krociowe zyski Disney Infinity, a także skasowanie szeregu ciekawie zapowiadających się produkcji – to tylko niektóre z przewinień tego konglomeratu.

Dla fanów gier opartych na Gwiezdnych wojnach sam początek działań Disneya musiał być wstrząsem. Niemal od razu po przejęciu marki firma chwyciła za miotłę i zredukowała liczbę pracowników LucasArts do niezbędnego minimum. Skutkiem było anulowanie takich projektów jak 1313, opowiadającego o młodym Bobie Fetcie, oraz First Assault. Późniejsza decyzja o uczynieniu Expanded Universe niekanonicznym pozbawiła nas z kolei jakichkolwiek szans na The Force Unleashed 3 (choć po bardzo słabej „dwójce” chyba nikt już na nie nawet nie czekał). Wcześniej jednak Disney zdecydował się na ruch, który podzielił graczy – w maju 2013 roku przekazał licencję na produkcję gwiezdnowojennych gier firmie Electronic Arts.
Renoma EA wśród fanów interaktywnej rozrywki już wówczas była daleka od nieskazitelnej i oddanie tej firmie tak znanej marki budziło obawy, czy nie zacznie ona „doić” jej do upadłego. Jednocześnie jednak ruch ten mógł wzbudzić spore nadzieje. Informacja o umowie między EA a Disneyem pojawiła się po kilkuletnim okresie posuchy, w którym na rynek trafiły głównie gry mobilne i niesławne Kinect Star Wars. Wtedy mogło się wydawać, że będzie już tylko lepiej.
EA miało pod swoimi skrzydłami parę naprawdę utalentowanych zespołów i od razu zapowiedziało, że oddeleguje je do prac nad projektami osadzonymi dawno temu w odległej galaktyce. Oprócz szwedzkiego DICE, odpowiedzialnego za remake Battlefronta, gry ze świata Gwiezdnych wojen miało też tworzyć Visceral Games (znane za sprawą cyklu Dead Space) oraz BioWare. O zaangażowaniu tego ostatniego w projekt EA nie lubiło wypowiadać się oficjalnie. Wymieniono je jednak razem z DICE i Visceral Games na Twitterze, gdy ogłaszano podpisanie umowy z Disneyem.
Zaangażowanie BioWare dobrze wróżyło całemu przedsięwzięciu – kanadyjskie studio miało już na koncie kultowe Knights of the Old Republic oraz udane MMO The Old Republic i wyraźnie dobrze czuło się w realiach tego uniwersum.

O ile Electronic Arts nie może być zadowolone ze sprzedaży Battlefronta II, tak firmie tej idzie nieco lepiej na rynku mobilnym. Wszystko za sprawą gry Star Wars: Galaxy of Heroes, w której najbardziej legendarni bohaterowie galaktyki ścierają się w turowych bitwach. Produkcja jest wprawdzie darmowa, ale oczywiście możemy w niej kupić paczki i zestawy z postaciami za prawdziwe pieniądze. Model ten – zdecydowanie szerzej akceptowany w pozycjach na smartfony i tablety – przynosi EA gigantyczne zyski. W 2017 roku Galaxy of Heroes wygenerowało ponad 150 milionów dolarów przychodu brutto, co czyni ten tytuł najbardziej dochodowym w mobilnym portfolio „Elektroników”.

Przejęcie licencji przez Electronic Arts miało jednak też swoje gorsze strony. O ile LucasArts regularnie nawiązywało współpracę z zewnętrznymi zespołami, takimi jak Raven Software, Obsidian Entertainment czy Petroglyph Games, ekskluzywna umowa z Disneyem oznaczała, że jeśli chodzi o świat gier AAA, wszystkie będą powstawać pod skrzydłami EA. To z kolei automatycznie oznaczało mniejszą liczbę tytułów z uwielbianego uniwersum – tym bardziej że gigant z Redwood miał jeszcze mnóstwo własnych projektów, niezwiązanych z sagą Lucasa. Zaangażowanie paru wyjątkowo utalentowanych ekip dawało jednak nadzieję, że jakość wydawanych produkcji nadrobi to z nawiązką.