Spacebasegate. Potknięcia Kickstartera i Early Access
Spis treści
Spacebasegate
Nie, oczywiście że nie zamierzamy tak robić ze wszystkimi naszymi grami. To oczywiste, ponieważ większość naszych gier nie znajduje się na Early Access. Ale nawet gdyby tak było, to wyraźnie zaznaczylibyśmy na które elementy gry zabezpieczono fundusze, a które zależą od sprzedaży za pośrednictwem Early Access.
Tim Schafer na oficjalnym forum Double Fine. 20 września 2014.
Wydawać by się mogło, że po takim rozjuszeniu własnej społeczności, studio powinno mieć się na baczności i robić co się da, by podreperować swoją opinię. Faktycznie, przez jakiś czas tak było. Kolejny głośny projekt studia, odnowiona wersja Grim Fandango ogłoszona na tegorocznym E3, obył się już bez zbierania funduszy od graczy (choć wiele wskazuje na to, że przy tym projekcie studio bardzo mocno i na dłużej związało się z Sony, o czym świadczy masowe konwertowanie wszystkich gier firmy Schafera na platformy japońskiego koncernu i spora ekspozycja na konferencjach tegoż), studio konsekwentnie rozwijało też swoje inne projekty. Niebawem studio wydało też swój pierwszy projekt w usłudze Early Access. Spacebase DF-9, o dziwo, w ciągu dwóch tygodni od debiutu w usłudze wczesnego dostępu zapracowała na wszystkie dotychczasowe nakłady wniesione w produkcję. Mowa o 400 000 dolarów, więc Double Fine mogło odtrąbić solidny sukces na nowym poletku. Mimo to niespełna rok od upublicznienia wczesnej wersji niespodziewanie postanowiono przyspieszyć wyjście z fazy testów i zakończyć dalsze wspieranie Spacebase’a, twierdząc, że gra przestała na siebie zarabiać i dalsze dokładanie do niej przestaje być sensowne. Zasadniczość takich tłumaczeń w sytuacji, gdy mówimy o grze, która nie miała jeszcze swojej prawdziwej premiery, jest mocno kontrowersyjne. Zwłaszcza, że zdaniem fanów nawet po ostatnich łatkach nie jest to wcale produkt kompletny. Zrzucenie odpowiedzialności za dalszy rozwój na społeczeństwo modderskie to już cios poniżej pasa.
Double Fine czy Double Fail?
Przypadek studia Double Fine jest prawdziwym branżowym ewenementem. Studio, które wywołało całą modę na crowdfunding, którego pochodną stało się rozpowszechnienie wczesnego dostępu do gier, okazało się też być katalizatorem wątpliwości związanych z tego typu formą finansowania. Najprawdopodobniej winę za taki stan rzeczy ponosi kiepskie zarządzanie zasobami finansowymi. Jeden z twórców Project Zomboid stwierdził nawet, że gdyby studio przeniosło się z bardzo drogiego San Francisco, same koszta utrzymania pracowników dałoby się drastycznie zredukować. Sam Schafer przyznaje też, że chcąc stworzyć jak najlepsze gry czasem jego ambicje przerastają koszty finansowe. Warto docenić szczerość Schafera, ale ciężko nazwać działania amerykańskiego producenta za uczciwe w stosunku do graczy i fanów. Łatwiej jest też zrozumieć niechęć wielkich wydawców do sponsorowania nietypowych pomysłów mniejszych studiów tworzących gry komputerowe. Takie sytuacje pokazują, że niezależność jednym faktycznie pozwalają rozwinąć skrzydła, inni jednak zachłyśnięci swobodą całkowicie „odlatują”, tracąc kontakt z brutalną rzeczywistością. O ile zamieszanie związane z Broken Age można było Schaferowi wybaczyć w zamian za udaną grę, tak przedwczesne ukończenie prac nad DF-9 to już silny cios dla reputacji tego twórcy, jego studia i przyszłych projektów.
Myśleliśmy, że otwarta natura procesu tworzenia przez nas gier jest dla wszystkich zrozumiała i jasna, ale jak ewidentnie widać, taka nie jest.
Tim Schafer na oficjalnym forum Double Fine. 20 września 2014
Jak takie wypadki odbiją się na przyszłości Kickstartera i Early Access? Początkowy entuzjazm graczy jest stopniowo hamowany przez takie historie. Coraz więcej osób zaczyna być świadomych (i dobrze!), że wspierając w ten sposób twórców, nie tyle kupuje przyszły produkt, co inwestuje w niego z nadzieją, że ten zostanie ukończony i spełni pokładane w nim nadzieje. W przypadku Spacebase teoretycznie Double Fine wywiązało się z obietnicy – w końcu dostarczyli finalną wersję 1.0. Podobnie było w przypadku Broken Age – nawet gdyby druga część nie powstała, wszyscy wspierający projekt otrzymali przecież JAKĄŚ grę. Nie ma tu mowy o niespełnieniu warunków umowy – jest „jedynie” ich nagięcie. Tylko czy takiego podejścia oczekiwaliśmy od człowieka, który w swoim czasie krytykował dużych deweloperów za niesłowność?