autor: Michał Wysocki
Blizzard i Battle.net. Czy twoje gry naprawdę są twoje? Zdziwisz się
Spis treści
Blizzard i Battle.net
W SKRÓCIE
- Co kupujemy? Licencję
- Czy możemy podzielić się grą lub ją sprzedać? Możemy udostępnić grę w kafejce internetowej, ale nie możemy jej odsprzedać
- Czy możemy wykonać kopię zapasową gry na zewnętrznym nośniku? Zapisy na ten temat są niejednoznaczne
Umowa licencyjna użytkownika końcowego produktów Blizzarda jest interesująca pod kilkoma względami, choć sposób, w jaki została skonstruowana (wielopoziomowe wyliczenia), woła o pomstę do nieba. Jak większość pozostałych serwisów także i ten sprzedaje licencję na używanie gier, które możemy wykorzystać jedynie do prywatnych celów niekomercyjnych. Zakazano nam odsprzedaży (lub innego przeniesienia) zakupionych produktów, ale z drugiej strony możemy je instalować na dowolnej liczbie własnych urządzeń.
Blizzard wyodrębnia w swoich przepisach gry, które da się nabyć za pomocą jego platformy, a które nie wymagają jej jednak do działania. W takich przypadkach prawa i obowiązki są regulowane przez odrębne umowy zawarte pomiędzy graczem a właścicielami stosownych licencji. Trudno powiedzieć, czy kogoś to jeszcze będzie dotyczyć, ale punkt 1.B.iv.3 regulaminu umożliwia (pod pewnymi warunkami) korzystanie z gier w publicznie dostępnych kafejkach internetowych. Z tematów bardziej współczesnych – poza przypadkami wprost wskazanymi przez Blizzard nie jest możliwe kopiowanie produktów tej firmy.
Oprócz wspomnianej już możliwości instalacji gier na różnych urządzeniach umowa dopuszcza wykonanie jednej kopii do celów archiwalnych, tzw. oprogramowania dodatkowego. Wskazana w punkcie 3 definicja jest co najmniej mętna, ale można zakładać, że chodzi o zapasową kopię plików gier, które należy zainstalować na komputerze, by móc daną produkcję uruchomić.
Microsoft Store
W SKRÓCIE
- Co kupujemy? Licencję
- Czy możemy podzielić się grą lub ją sprzedać? Zapisy na ten temat są niejednoznaczne
- Czy możemy wykonać kopię zapasową gry na zewnętrznym nośniku? Zapisy na ten temat są niejednoznaczne
Gdy przygotowywałem się do pisania tego artykułu, na początku chciałem pochwalić Microsoft za przejrzyste Warunki użytkowania i sprzedaży sklepu tej firmy. Szybko jednak okazało się, że częściowo pokrywają się one z Warunkami sprzedaży, które z kolei odsyłają do serii uregulowań zawartych w Umowie dotyczącej usług Microsoft. Tam jednak także nie znajdziemy tego, co nas interesuje, ponieważ zobaczymy kolejny odnośnik – do Reguł użytkowania Towarów Cyfrowych.
Nie podejmę się analizy tych postanowień, ponieważ nie dość, że są one niejasne, to jeszcze trudno ocenić, które z tych regulacji odnoszą się do gier w systemie Windows, które do fizycznych nośników na Xboksa, a które wyłącznie do treści cyfrowych. Wiadome jest tylko to, że – podobnie jak inne platformy – Microsoft Store sprzedaje licencję, którą możemy wykorzystywać wyłącznie na własny, niekomercyjny użytek.
Podsumowanie
Wnioski z powyższej analizy nasuwają się same – najkorzystniejsze warunki kupującym zapewnia GOG, który umożliwia nabycie gry i korzystanie z niej nawet po likwidacji platformy. Wszyscy inni dostawcy, choć nie unikają słów „sprzedaż”, „kupno” i „zapłata za gry”, udostępniają licencje albo subskrypcje na używanie swoich produktów, które wygasną wraz z likwidacją konta. Microsoft z kolei stworzył tak wielopoziomowe regulacje, że nawet ktoś zaprawiony w prawniczym słowotoku będzie musiał poświęcić mnóstwo czasu, by je logicznie zinterpretować.
Pamiętajcie, że artykuł ten stanowi skrócony opis zapisów w poszczególnych regulaminach, a nie poradę prawną. Obowiązujące w Polsce i UE regulacje oraz orzecznictwo sądów i trybunałów pozwalają przypuszczać, że nie wszystkie przytoczone tu postanowienia umów użytkownika obroniłyby się przed sądem. Wątpliwości budzą przede wszystkim zapisy dotyczące wyłączenia odpowiedzialności usługodawców za prawidłowe działanie zakupionych gier/licencji/subskrypcji, zakazu odsprzedaży gier (zwłaszcza nabytych w wersji fizycznej) i braku możliwości zwrotu wpłaconych środków na wirtualne portfele w przypadku rezygnacji z dalszego użytkowania platformy.
Żeby jednak taką bezprawność wykazać, trzeba by usługodawców pozwać, co wiązałoby się zapewne z dużymi nakładami finansowymi. Rozsądnie wypada bowiem założyć, że w takiej sytuacji Valve, Microsoft czy EA rzuciłyby przeciwko użytkownikowi wszystkie prawnicze siły, by nie dopuścić do powstania sądowego precedensu, który mógłby wpłynąć na kształt rynku w przyszłości.
O AUTORZE
Michał Wysocki jest adwokatem pracującym w Kancelarii Adwokatów i Radców Prawnych Wyrwa i Wspólnicy s.c.