Rynek dźwignią cenzury. Chińska cenzura jest wszędzie [SERIO]
Spis treści
Rynek dźwignią cenzury
Potęga chińskich firm to jedno, ale równie mocny, o ile nie mocniejszy, jest wpływ pośredni olbrzymiego chińskiego rynku i jego obywateli.
Pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu wiele osób śmiało się z faktu, że w chińskiej wersji World of Warcraft czy Doty 2 nie ma szkieletów, bo zostały zabronione przez chińskiego cenzora. Jak się okazało, był to mit. Nikt nikomu szkieletów nie zakazał. Zasady chińskiej cenzury są jednak tak ogólne, że zachodnie firmy same usunęły szkielety, żeby zminimalizować ryzyko rozgniewania chińskiego cenzora. Od tamtych czasów jednak sporo się zmieniło.
Chiny stały się dla wielu wydawców tak ważnym rynkiem, że sporo gier od początku tworzonych jest z myślą o tamtejszych graczach. Francuski Ubisoft jeszcze przed premierą Immortals: Fenyx Rising ogłosił duży rozbudowany dodatek poświęcony mitologii Państwa Środka. Teraz pomyślcie, jak wygląda proces projektowania gry, gdy od samego początku szefostwo firmy mówi producentowi, że jednym najważniejszych rynków dla jego dzieła ma być chiński? Kubuś Puchatek prawdopodobnie bardzo szybko znika ze wszystkich kreatywnych pomysłów.
Oczywiście wspomniany Kubuś to tylko metafora, ale jestem przekonany, że niemal każda wydawana w ostatnich latach grach AAA brała pod uwagę cenzorskie ograniczenia panujące w Chinach. Żaden CEO i żaden inwestor nie zgodziliby się zrezygnować z tak olbrzymiego rynku.
Cenzura, o której piszą media, to tylko wierzchołek góry lodowej
Taka autocenzura czasami wychodzi na światło dziennie, ale najczęściej tylko wtedy, gdy ktoś nawali i czegoś nie przypilnuje. Idealnym przykładem jest zeszłoroczny trailer Call of Duty: Black Ops – Cold War, który zawierał urywki protestów z placu Tiananmen.
Zostało jeszcze 61% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie