Genshin Impact to znak, że nowa generacja może należeć do Chin
Chińczycy od lat tworzą gry, które są popularne głównie w Chinach. A co by się stało, gdyby nagle zmienili front i zechcieli odnieść sukces także za granicą? Możliwe, że to już się dzieje.
Polska? Niecałe 40 mln obywateli. 21 miejsce na świecie pod względem wysokości PKB. Chiny? 1,4 mld obywateli. Druga gospodarka naszego globu. Jesteśmy niczym mysz przy słoniu w niemal każdej możliwej kategorii. Jak to się stało, że my mamy swojego Wiedźmina 3 i Dying Lighta, a już niedługo doczekamy się Medium oraz Cyberpunka 2077, a Chiny dopiero teraz wydały pierwszy międzynarodowy hit na PC i konsole? Czy Genshin Impact to zapowiedź nowej fali? Czy nadchodząca generacja będzie należeć do Chińczyków?
Przez „mobilki” do „tripelejów”
Odpowiedź na pierwsze pytanie wydaje się najprostsza. Chiny borykają się z tym samym problemem, z którym od dłuższego już czasu mierzy się Korea Południowa, taśmowo produkująca podobne do siebie gry MMO. Chiński rynek jest tak ogromny, że dla tamtejszych firm dużo bezpieczniejszym podejściem okazuje się tworzenie tytułów przede wszystkim z myślą o rodzimym odbiorcy, a dopiero w drugiej kolejności liczenie na ewentualny międzynarodowy sukces. Ale powoli zaczyna się to zmieniać, a bramą do świata gier premium dla Chin mogą okazać się telefony.
Czy Diablo Immortal może być lepsze od Diablo 4?
Chińczycy do perfekcji opanowali przenoszenie obszernych pozycji o sporym stopniu trudności na urządzenia z ekranem dotykowym. Podczas gdy na Zachodzie duzi wydawcy traktowali telefony jak platformę dla casuali i możliwość sporego zarobku jak najniższym kosztem, w Chinach telefony stały się platformą dla najbardziej hardcore’owych graczy. To właśnie tam powstała najpopularniejsza mobilna MOBA Honor of Kings, mobilna wersja PUBG czy mobilne Call of Duty. Tam też tworzone jest nadchodzące wielkimi krokami mobilne Diablo.
Robią to tak dobrze, że czasem już tylko jakość grafiki i sposób sterowania odróżniają tamtejsze dzieła od ich konsolowych czy pecetowych odpowiedników. Czemu więc nie zacząć wydawać gier mobilnych na większe platformy? Idealnym przykładem sukcesu takiego działania jest bijące ostatnio rekordy popularności Genshin Impact.
CHINY JUŻ DAWNO RZĄDZĄ I DZIELĄ
Tematem tego felietonu są gry tworzone przez Chińczyków, ale nie jest żadną tajemnicą, że branża gier już od dawna zdominowana jest przez firmy z Państwa Środka. League of Legends, Path of Exile czy Warframe to marki należące do chińskiego Tencentu, który posiada również udziały w takich firmach jak Activision Blizzard, Epic Games czy Ubisoft. Coraz bardziej popularna w Chinach staje się również praktyka zlecania gier zachodnim deweloperom. Przykładowo najnowsza gra studia Bungie powstaje właśnie dla chińskiego NetEase.
Konsolowa jakość za darmo
Genshin Impact daleko do produkcji wybitnej, ale nie to zadecydowało o sukcesie tego tytułu. Dzieło studia MiHoYo przede wszystkim łączy najmocniejsze cechy różnych platform. Wygląda jak płatna gra konsolowa, posiada przemyślany model F2P jak najpopularniejsze pozycje na PC, a do tego wszystkiego działa też na telefonach, które ma każdy z nas. Darmowość i łatwy dostęp mogą sprawić, że Chińczycy zdominują w przyszłości dużą część rynku gier premium, również na Zachodzie. Ale to nie wszystko.
Armia chińskich deweloperów zmienia front
Na wydawanych taśmowo grach mobilnych cenną wiedzę oraz doświadczenie zdobyły całe zastępy chińskich deweloperów. Twórców, którzy powoli mają już dość realizowania mało ambitnych projektów dla takich wydawców jak Tencent czy NetEase i zaczynają zakładać własne studia. Świetnym przykładem tego, co może powstać, jak da się tym ludziom wolną rękę, jest zapowiedziana niedawno gra Black Myth: Wu Kong. Tytuł, który na zaprezentowanych gameplayach niewiele ustępuje najdroższym zachodnim hitom szykowanym na PlayStation 5, tworzony jest przez grupę byłych pracowników Tencentu.
Więcej gier, więcej pomysłów i trochę cenzury
Dodajmy do tego wszystkiego olbrzymie pieniądze, jakimi dysponuje chińska branża gier, i za 3–4 lata możemy obudzić się w świecie, w którym Chiny zaczynają gonić USA pod względem liczby wydawanych wysokobudżetowych hitów, a Steama zalewa fala ciekawych „indyków” z Państwa Środka. Najwięcej zyskają na tym oczywiście sami gracze. Konkurencja wymusi jeszcze wyższą jakość, będziemy dostawać bonusowo przynajmniej kilka dużych produkcji rocznie, a do tego wszystkiego dojdą pomysły i historie będące wytworem zupełnie innej kultury (lub cenzury). Czy tego chcemy, czy nie, przyjdzie nam grać w bardzo ciekawych czasach.
Tego samego dnia, w którym skończyłem pisać ten felieton, w sieci pojawiła się informacja, że Genshin Impact automatycznie cenzuruje słowa „Tajwan” oraz „Hongkong”. Również w wersji wydanej na Zachodzie. Taki mały przedsmak chińskiej specyfiki.