5 powodów, dla których nie mogę się doczekać Diablo 4
Grałem w Diablo 4, nadciągającego giganta hack'n'slashy. Znając ostatnie poczynania Blizzarda mogło wyjść bardzo różnie, ale na szczęście zanosi się na hicior. I jest przynajmniej kilka powodów, by wypatrywać nowego action RPG.
Spis treści
Trochę się bałem zderzenia z tą grą, powiem Wam. Na papierze wyglądało to obiecująco, ale na wielu rzeczach twórcy mogli się wyłożyć. Spoiler – nie wyłożyli się. Diablo 4 zapowiada się na zarąbisty festiwal rzezi i zbierania łupu. I łatwo wskazać dlaczego. Mamy pięć powodów, by zagrać w Diablo 4. Barbarzyńcę, druida, nekromantę, łotra i czarodzieja. Żartowałem. Raz, że nie miałem jak sprawdzić swojej ulubionej klasy oraz nekromanty – w „demie” oddano nam do dyspozycji barbusa, zbója i czarownika – a dwa, że nowa gra Blizzarda rzeczywiście zapowiada się na porządny kawał kodu. Ale faktycznie, jest kilka czynników, które szczególnie intensywnie sprawiają, że nie mogę doczekać się pełnej wersji.
Walka to cud, miód i orzeszki
Pisałem to w zapowiedzi, ale podkreślę raz jeszcze – walka jest znakomita. Chyba najlepsza w całej serii. Nieważne, czy wybierasz grę kimś nastawionym na zwarcie (barbarzyńca, niektóre buildy rogala, a pewnie i druid ukierunkowany na zmiany kształtu), czy na dystans i/lub czary (inne buildy rogala, druid budowany pod żywioły, czarodziej, nekromanta). Każde kliknięcie, każda forma ataku robią znakomitą robotę – a to dzięki feelingowi, animacjom, odgłosom i efektom, jakie wywołują; nawet to, jak padają potworki, ma znaczenie.
Ale to nie wszystko. Twórcy uprzedzali, że tym razem bezmyślne sieczenie skończy się wpierniczem i że trzeba będzie kombinować – i to jest fakt. Nawet na najniższym poziomie trudności możemy natrafić na starcia, które stanowią wyzwanie. A to znaczy, że trzeba się właściwie przygotować, wypić odpowiednią miksturkę niczym wiedźmin, przemyśleć dobór ekwipunku i może zaryzykować lekką lub całkowitą respecjalizację postaci.
Kiedy już przychodzi do bitki, faktycznie musimy uważać, chyba że wybierzemy najniższy poziom trudności – a i to nie zawsze wystarcza. Niczym w slasherach trzeba pilnować, z której strony i jak atakuje nas przeciwnik – zwłaszcza gdy mówimy o bossach. Ataki obszarowe też mogą dać popalić. Nagle odskok staje się umiejętnością o bardzo taktycznym znaczeniu.
Dzięki temu wszystkiemu starcia są dynamiczne, przykuwają uwagę i uciekają od typowego schematu monotonnego clickfestu.