autor: Prezes
RPG czyli Rzeczpospolita Polska z Gwarancją (magii)
Jak to się właściwie dzieje że jeszcze jakoś fukcjonujemy w naszej nienormalnej rzeczywistości? Powiadają, że to kwestia magii. W końcu od RP do RPG bardzo blisko...
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.
Jeżeli ktoś się urodził około 1980 roku to na historii zdążono go uświadomić, że przez całe dzieciństwo bezwiednie uczestniczył w zbiorowym życiu wielkiego kołchozu zwanego „ukochaną ojczyzną”. Ani się jednak spostrzegł jak zaszły fundamentalne zmiany i z rzeczywistości PGR wyłoniła się Rzeczpospolita Polska. Oczywiście elementy kolektywnego burdelu przemieszanego z czarną magią (choćby prawną) pozostały i tak mamy rzeczywistość RPG, w której czarodziejska urawniłowka nie czyni małego Polaka kandydatem na górnika czy pastucha ale pretendentem do miana herosa w dzikim i wrogim świecie...Jak to wygląda w praktyce? Spróbujmy sobie wyobrazić...
Powiadają, że prawdziwy twardziel to efekt 1% natchnienia i 99% ciężkiego treningu. Ale geny potrafią być brutalnym modyfikatorem do testów życiowych, zwłaszcza, iż nie ma się wpływu na inklinacje rasowe rodziców. A w naszej RPG każda rasa musi się mocno liczyć z realiami oraz tzw. odczuciami społecznymi. Oczywiście cudownie byłoby być człowiekiem. Lecz w praktyce okazuje się to trudniejsze i bardziej powikłane niż można by przypuszczać. Pamiętać więc należy że:
Obecnie krasnoludy mają w Polsce przechlapane. Są synonimem ciemniaków z Zagłąbia Węglowego, władców deficytowych kopalni, złodziei, którzy byli warstwą uprzywilejowaną (przewodnią) zanim nastał „nowy porzundek”... Agenci kas chorych ścigają ich jako roznosicieli pylicy. Zaiste, chyba jeszcze tylko Plemię Durina wierzy w swoje hasło bojowe: „Non omnis Moriar...”
Elfy mają opinię pieniaczy, bezczelnych cwaniaków i kombinatorów. Wykorzystują swoje „umiłowanie życia” (po grecku dosłownie: zoofilia...) do różnych ciemnych spraw. Ostatnio szantażowały właścicieli budowanego w Krakowie supermarketu zemstą lokalnych żab (w związku z tą smutną sprawą cudzoziemskim elfom stanowczo odradzamy przebywania w pobliżu stadionu Cracovii) Aby ukrócić tę wzrastającą samowolkę, rząd prewencyjnie zrzucił z tronu władcę największego elfiego rezerwatu górskiego, niejakiego Byr Cynna. Krążą wprawdzie słuchy, że drań wrócił z wygnania i już planuje proskrypcje wśród nielojalnych poddanych którzy ośmielili się podnieść łby... Wielu uważa go za starego imperialistę, od lat przygotowującego ekspansję terytorialną TPNu na tereny ludzkie.
Polska jest za to krajem tolerancyjnym dla trolli. Całe ich kolonie okupują po zmroku ławki w parkach lub toczą się po osiedlowych alejkach, rycząc swoje jaskiniowe pieśni. Innymi słowy: jeśli jedyne, na co stać twój umysł to pseudonim „Skała” „Kotlet” bądź „Świat według Kiepskich” (ostatnio jednego trolla tak właśnie ochrzczono) Polska przyjmie cię z otwartymi ramionami.
Niezłym darem losu jest też urodzić się wampirem. W firmach maklerskich bardzo poszukują młodych, perspektywicznych krwiopijców. A i pokarmu w Polsce nie brakuje, w miarę jak ludzi coraz bardziej krew zalewa...
Z doświadczenia ludu wynika, że najlepiej jednak być gnomem: nie dosyć że z uwagi na wzrost ominie nas wojsko to jeszcze mamy szansę wydarcia skromnej renty państwowej!
Oczywiście to tylko wierzchołek góry lodowej ale dobrze pokazujący jak oto w bólach rodzi się heroizm codzienności.
Skoro już wiemy skąd przychodzimy, pora nam zadecydować - kim jesteśmy i wybrać dobrą profesję. W latach 1939 - 45 najlepszy był wojownik i nadal zwłaszcza wśród wyrośniętej młodzieży, wzorzec ten pozostaje atrakcyjny. Mówi się wprawdzie o knechtach, wiedźminach, rycerzach, karatekach, i obrońcach uciśnionych ale główne założenia profesji tzn. pieniądze, sława i możliwość obijania innym twarzy pozostają niezmienne. Niestety, edukacja rycerska leży. Moralna zgnilizna nurtuje środowisko i często napotkamy brutalne kanalie które grzmocą zza węgła nawet bez zwyczajowego powołania się na Ciemną Stronę Mocy. Gdy się ich widzi uczciwego obywatela aż siekiera pod kurtką swędzi...