autor: Magini
Gdańskie spotkanie Karczmowe
Zdarzyło się wam, że pisząc na forum zastanawialiście się, jak wyglądają inni forumowicze? Jak rozmawiałoby się z nimi w realnym świecie? Bywalcy wątku „Karczmy Pod Poetyckim Smokiem” dnia pewnego chwycili za telefony i mejle. Umówili się na spotkanie...
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.
Spełniło się wszystko o godzinie zero w Gdańsku 25 sierpnia 2001r. Do Większego Miasta Północy stawili się (kolejność nieprzypadkowa stworzona przez nieobiektywną i krytycznie nastawiona do świata autorkę niniejszych słów):
- Rothon wraz z Agatą
- Szaman
- Holgan
- Attyla
- MarCamper wraz z Joasią
- Trollf
- Grzech
- Gambit
- Magini wraz z Kereverem, czyli Maginiowym mężem
- Piotrek, czyli przyjaciel Maginiowego męża
Pierwszym punktem programu zaraz po zakwaterowaniu był prysznic ... Magini. Wszyscy siedzieli na korytarzu akademika i czekali - jedni wspominali czasy, kiedy się studentem było, inni zastanawiali się, co robią w akademiku, skoro są wakacje.... A wszyscy patrzyli na siebie i żałowali, że nie mają laptopów, bo zatęsknili za Krainą GO. [Tak myślę, że to się właśnie działo pod moją nieobecność, ale pewna nie jestem... ] Wiem za to, że wtedy to odbyły się pierwsze rozmowy, które rzutowały na cały pobyt w Wielkim Mieście Północy. I pierwsze oceny pierwszych wrażeń po pierwszym kwadransie spotkania. Wtedy to pewien pan pomyślał o pewnej pani: „hmmm, taka jakaś małolata w ogrodniczkach... hmmm, no kto by pomyślał”, a inna pani o kolejnym panu: „hmmmm taka broda i te włosy .... inaczej go sobie wyobrażałam”, jeszcze inna pani o jeszcze innym panu: „hmmmm.....słyszałam, że interesujący i że może się podobać, ale żeby tak od razu wpadł mi w oko?”
No, ale dosyć tych komentarzy, bo zaczniecie się czerwienić... :- )
„Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę” – usłyszeli kiedy zbierali się na podbój Większego Miasta Północy. Kolejnym konkretniejszym już nieco punktem programu przygotowanego przez MarCampera był obiad w Sopocie w knajpce rybnej przy plaży. Pycha było, mniam mniam! A Mar nawet postarał się, by do grupy na chwilę dołączył Wędrowny Bard, który jednak live chciał tylko przygrywać do kotleta, nic niestety nie śpiewał .... To przy rybce odbyły się wspominki o najdawniejszych czasach, kiedy to nie było jeszcze Karczmy w Krainie GO, wzniesiono toast za zdrowie tych, którzy przyczynili się do rozwoju kategorii Pogaduchy kładąc podwaliny pod nią takimi watkami jak: „Ezekiel 25,17” „Cytrynowe Curry”, „Metoda Samokrygowania Rothona v 1.01”, „Hello, my name is doctor Green Thumb”, „Nasiadówka Królowej Serc”, „Chodzi lisek koło drogi”. Tak, tak - Matt, Alver, Genio, Jaspin – byliście wtedy z nimi!!. Omówiono również szyld, jaki pojawił się w Karczmie i dokładnie zanalizowano jego wpływ na napływ nowych klientów do lokalu. Dzięki Szamanowi filet z ryby nabrał dla biesiadników innego znaczenia, a Magini w chwili słabości po skosztowaniu dorsza, wyznała, że próbowała pisać kiedyś wiersze. Attyla mnich o obu drżących dłoniach przed jedzeniem zaczął oswajać swego pstrąga – chyba nie jada dzikiej zwierzyny.
Po obiadku zaliczono spacer na plaży, co młodsi duchem nawet kąpiel, a Największy Miłośnik Złocistego Trunku poszedł wraz ze swą przemiłą towarzyszką obalić kolejny kufel tego dnia.