Test Nintendo DS Lite
Kto z Was przypuszczał – czytając newsy o powstaniu nowej, odchudzonej wersji Nintendo Dual Screen – że stanie się ona absolutnym bestsellerem? Przecież mówimy „tylko” o nowszej wersji dobrze znanej już konsoli.
Mniej ważne, niekoniecznie pozytywne
Największy minus to jakość głośniczków. Teraz mają mniejszą powierzchnię (różnica widoczna na zdjęciu) i niestety dźwięk z nich dochodzący robi wrażenie mniej przestrzennego. Na słuchawkach nie dosłyszałem natomiast różnicy. Pewnym problemem jest również granie w pełnym słońcu – o dziwo, mimo lepszego podświetlenia ekranów, zabawa w takich warunkach jest mniej komfortowa, niż z „dużym” NDS-em; niezależnie od ustawień podświetlenia po prostu mniej widać na ekranie. Pamiętajcie jednak, że w każdych innych warunkach jest już w tym temacie o niebo lepiej. No i wspomniany lakier na zewnętrznej obudowie – odciski palców są bardzo widoczne, tak jak na PSP, przy czym wersja biała konsoli wypada tu dużo lepiej (na niej „paluchy” widać tylko pod światło, na czarnej – zawsze i wszędzie).
Rysik dodawany do konsoli jest grubszy i dłuższy, nieco też inaczej zakończony; w każdym razie używa się go dużo wygodniej. Mikrofon tym razem znajdziecie pośrodku konstrukcji, między dwoma ekranami; poprzednio umiejscowiony był pod dolnym ekranem i wydaje mi się, że była to bardziej naturalna pozycja (teraz łatwiej zapluć ekrany, hehe).
Pewne różnice pojawiły się też w temacie przycisków. Cztery najważniejsze buttony akcji mają teraz lekko zaokrąglony, wybrzuszony kształt (poprzednio były płaskie) – przyznam, że nie robi mi to żadnej różnicy. Krzyżak kierunkowy natomiast jest w „lajcie” troszkę mniejszy, wydaje się, że przez to ciut mniej wygodny, ale takie wrażenie odniosłem tylko przy bezpośrednim porównaniu; samo jego działanie jest oczywiście bez zarzutu. Przyciski „start” i „select” umiejscowione są teraz pod przyciskami akcji – poprzednio znajdowały się nad nimi; ot – kwestia koncepcji nie mająca chyba dla gracza żadnego znaczenia. Włącznik zasilania „power” działa podobnie jak w PSP, czyli na zasadzie odskakującego do pozycji pierwotnej suwaka.
Dobre wrażenie wywarła na mnie ekonomiczność DS Lite’a. Konsola wytrzymuje zazwyczaj ponad 10 godzin ciągłej gry, podczas gdy wynik ten nie był osiągalny dla poprzednika. Krócej też ładuje się bateria – wystarczy ok. 120 minut. Miejcie na uwadze, że jeśli kupiliście tę konsolę w Stanach czy w Japonii, to musicie zakupić ładowarkę specjalnie dedykowaną wersji Lite; te od „starych” wersji nie będą pasować – „lajt” posiada inne, mniejsze wejście na zasilanie.
W Polsce nie ma problemów z zakupem tej konsoli. Polecam zapytać się sprzedawcy, czy otrzymacie oficjalną, polską gwarancję dystrybutora – firmy Lukas Toys. Jest to ważne nie tylko dlatego, że ewentualna reklamacja jest załatwiana szybciej, ale przede wszystkim dlatego, że Lukas Toys uznaje reklamację nawet w przypadku jednego zepsutego pixela, a wiedzcie, że w przypadku PSP i Sony Poland można o pozytywnym rozpatrzeniu takowej tylko pomarzyć. Acha... i niegdyś prawdziwe przekonanie o niezawodności sprzętu Nintendo możecie wsadzić już między bajki. Owe zepsute („bad” lub „hot”) pixele zdarzają się w DS Lite naprawdę często.
Już we wstępie napisałem, że wystawiam tej konsoli wysoką ocenę. Teraz dopiszę tylko, że jest ona godnym następcą poprzednika, a nieliczne wady tej edycji rekompensują – dla odmiany – liczne jej zalety w postaci przede wszystkim mniejszych rozmiarów, wagi i doskonałej jakości ekranów.
Emil „Samuraai” Ronda